Komenda zbada reakcję policjantów, którzy przyjechali do pobitego studenta z Turcji. Jego znajomy twierdzi, że nie zrobili nic. Ich szef przyznaje, że nie każdy patrol zna angielski, a obcokrajowcom radzi kontakt przez internet. Problem w tym, że strona jest po polsku.
Sprawa dotyczy wydarzeń z 4 lutego, gdy w centrum Lublina dotkliwie pobity został student z Turcji. 25-latek trafił do szpitala z połamanymi kośćmi twarzy. Do tej pory nie udało się ustalić napastników. Policja zapewnia, że ich szuka. Od poniedziałku musi się zmierzyć z jeszcze jednym pytaniem: czy patrol, który przyjechał na miejsce, zachował się prawidłowo.
– Policjanci otworzyli okno i odjechali – twierdzi Paweł Heinrich, znajomy grupy Turków. Nie było go przy interwencji, zna ją z opowieści, ale komenda obiecuje, że zbada sygnał.
– Z urzędu wdrożę czynności wyjaśniające – mówi Dariusz Dudzik, szef Komendy Miejskiej Policji. Pytany o modelowy przebieg interwencji odpowiada: – Policjanci przede wszystkim powinni zabezpieczyć dobro tego człowieka, powinni go rozpytać, co zaszło.
O tym, że było inaczej, Heinrich publicznie mówił w poniedziałek na specjalnym posiedzeniu zwołanym w Ratuszu w sprawie bezpieczeństwa zagranicznych studentów w Lublinie. Jest ich już 5 500, za trzy lata ma być 9 500, na co bardzo liczą władze miasta tłumacząc, że studenci-obcokrajowcy wydają miesięcznie 8 mln zł. Jeśli poczują się zagrożeni, mogą odwrócić się od Lublina, jak niegdyś od Olsztyna odwrócili się Saudyjczycy.
– Uważam, że jest bezpiecznie – ocenia jednak Stanisław Michałowski, rektor Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej. Twierdzi, że sprawa Turka jest wyolbrzymiana, a studenci nie zgłaszają mu obaw.
– Moje wyniki są bardziej rozczarowujące – odpowiada mu Joanna Bednarczyk ze stowarzyszenia Homo Faber, która też prowadzi badania. – Nie do końca możemy się też posiłkować statystykami policji – podkreśla. Tłumaczy, że obcokrajowcy nie dzwonią na policję, bo nie są pewni, czy telefon odbierze ktoś, kto mówi po angielsku.
– Odsyłam na stronę internetową Komendy Miejskiej Policji, gdzie jest specjalna zakładka dla cudzoziemców w języku polskim i angielskim – mówi komendant Dudzik. Ale obcokrajowiec musiałby wpaść na to, by wpisać adres lubelska.policja.gov.pl, a tam kliknąć w polski napis „dla cudzoziemców”. Jeśli wpisze w wyszukiwarkę słowa „police” oraz „lublin” i odszuka „Contact the Police”, to po kliknięciu ujrzy komunikat... „podana strona nie istnieje”.
Komendant zapewnia też, że część policjantów mówi po angielsku, ale nie wie ilu. Czy patrole układane są tak, by w każdym z nich przynajmniej jeden funkcjonariusz znał angielski?
– Nie, tak nie są układane – odpowiada Dudzik.