Miasto ma problem ze znalezieniem firmy, której zleci niszczenie barszczu Sosnowskiego. Dlatego walka z groźnym chwastem ogranicza się do ogrodzenia miejsc gdzie występuje roślina. Czy uda się ją zniszczyć, zanim zacznie się rozsiewać po okolicy?
O barszczu rosnącym przy Wądolnej (na zdjęciu) informowałam Straż Miejską już dwa miesiące temu – skarży nam się Czytelniczka. – Straż tylko ogrodziła rośliny. Proszę przyjechać, popatrzeć jak kwitną.
– Mieliśmy siedem zgłoszeń od mieszkańców z ul. Królowej Jadwigi, Władysława Jagiełły, Zygmunta Augusta i Nadbystrzyckiej – wylicza Ryszarda Bańka, rzecznik Straży Miejskiej. – Na barszcz natknęliśmy się też przy Wąwozowej, Zawilcowej, Agronomicznej i al. Andersa.
Strażnicy zastrzegają, że nie mogą sami niszczyć groźnej rośliny. Nie tylko dlatego, że nie mają odpowiednich strojów i innych zabezpieczeń. – Samo wyrwanie rośliny tu nie wystarczy – podkreśla Bańka. – Powinien się tym zająć specjalista, który usunie barszcz w sposób trwały.
Specjalistyczną firmę do tych zadań corocznie wynajmował Urząd Miasta. Ale w tym roku ma z tym problem. – Nikt nie chce przyjąć zlecenia – tłumaczy Józef Piotr Wrona z Biura Miejskiego Architekta Zieleni. – Wysyłaliśmy już zapytania do firm, nikt się nie zgłosił. Próbujemy ponownie, zamieściliśmy ogłoszenie.
Tymczasem mieszkańcy Wądolnej patrzą na barszcz z coraz większym niepokojem. – Boję się, że zacznie się rozsiewać – mówi nasza Czytelniczka. Ratusz uspokaja, że na razie nie ma takiego zagrożenia.
– Barszcz rozsiewa się w drugiej połowie sierpnia – mówi Wrona. Ale zastrzega, że roślina cały czas jest niebezpieczna. – Nie wolno jej dotykać, nie wolno się do niej zbliżać, nawet jej wąchanie jest szkodliwe.
Olejki eteryczne wydzielane przez barszcz Sosnowskiego unoszą się w powietrzu i są groźne dla ludzi. Gdy osiądą na skórze mogą powodować bardzo silne oparzenia i powstawanie trudno gojących się ran, a nawet oparzenia górnych dróg oddechowych. Roślina jest szczególnie niebezpieczna podczas upałów.
Nie można też wpadać w panikę na widok każdej dużej rośliny, a takie przypadki też się zdarzają. Barszcz Sosnowskiego i jego równie niebezpieczny krewniak, barszcz Mantegazziego bywają mylone z dziką pietruszką, arcydzięglem, a nawet wrotyczem pospolitym.
Dodajmy, że Ratusz – o ile znajdzie wykonawcę usługi – będzie zlecać niszczenie barszczu tylko na terenach miejskich. Na nieruchomościach prywatnych powinien się tym zająć właściciel działki.