Do wypadku doszło w sobotni wieczór w Akademickim Centrum Kultury Chatka Żaka przy ul. Radziszewskiego w Lublinie. Przed drzwiami kłębił się tłum widzów. Nikogo nie wpuszczano do środka. Organizatorzy czekali na przyjazd prokuratora. Bartłomiej R., 22-letni aktor w ciężkim stanie został przewieziony do szpitala.
Policja początkowo uważała, że zerwała się lina zabezpieczająca, zacieśniając pętlę na jego szyi. Później jednak stwierdziła, że przebieg wydarzeń był inny. – Wszystko wskazuje na to, że był to wypadek – mówi podinsp. Henryk Czerwiński, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie. – Mamy zapis próby na taśmie video. To powinno wiele wyjaśnić.
Według organizatorów aktor zasłabł. – Nie zerwała się żadna lina – twierdzi Monika Bzowska, zastępca kierownika ACK Chatka Żaka. – Nie wiem, skąd informacje o zerwaniu sznura. Gdyby lina się urwała, to spadłby na podłogę. Owszem, miał pętlę na szyi ze sznura, ale nie była ona zaciśnięta.
Przed spektaklem odbywały się próby. – Bartek przez 10 minut wisiał podwieszony na linie dwa metry nad sceną. – mówi M. Bzowska. – Wszystko przebiegało normalnie. Gdy ściągnęliśmy go na dół, powiedział, że musi jeszcze coś sprawdzić. I znów zawisł.
Po pewnym czasie koledzy zauważyli, że aktor nie daje znaków życia.
– Myśleliśmy, że to kolejny jego kawał – twierdzi kierowniczka. – Często je robił.
Tym razem to nie był kawał. Bartłomiej R. był nieprzytomny. Natychmiast przystąpiono do reanimacji. Wezwano pogotowie.
Rafał Koziński, jeden z organizatorów festiwalu, zaprzeczył, że tego rodzaju wypadek miał miejsce. – Jaki wypadek? – spytał zdziwiony. – Ktoś panu bzdur naopowiadał. Nic takiego nie miało miejsca. Po chwili przyznał jednak, że aktor czuje się lepiej.
Po wypadku odwołane zostały wszystkie imprezy festiwalu.