Stan wiedzy na temat przewlekłej choroby żylnej jest bardzo niski - lubelscy lekarze przedstawili dziś wyniki kwietniowych badań.
- Niewiedzę na temat tej choroby wykorzystują różni hochsztaplerzy, często nawet w przychodniach - uczula prof. prof. Jacek Wroński, kierownik Katedry i Kliniki Chirurgii Naczyń w Lublinie. - Oferują badania jakimś aparacikiem, tzw. ślepym dopplerem, który trochę poszumi, a badanie jest niewiele warte. Chorobę można zdiagnozować specjalista przy użyciu specjalistycznego usg.
Z takich specjalistycznych badań będą mogli skorzystać wszyscy, którzy przyjdą w piątek na Plac Zamkowy w Lublinie, w godz. 9-19. - Akcję organizujemy w ośmiu miastach - mówi Agata Kaczmarek z firmy Servier, organizatora badań. - Trzeba przyjść, wziąć numerek, zarejestrować się, poddać badaniu internisty, potem badaniu usg dopplerowskiemu.
Nogi ciężkie i w pajączkach
- Ta choroba jest społecznie bagatelizowana. Większość z nas kojarzy żylaki z defektem kosmetycznym - opisuje wyniki badań prof. Wroński. - Ponad 60 procent ankietowanych nie wie, że bóle, kurcze i obrzęki nóg są początkiem choroby.
Aż 30 proc. Polaków myśli, że żylaki i przewlekła choroba żylna to dwie różne choroby. Nie mamy wiedzy, jak zapobiec chorobie, nie znamy metod leczenia. Większość nie ma pojęcia, gdzie iść, żeby to leczyć.
Połowa populacji choruje
Kto powinien się zbadać
Kurcze łydek
Obrzęki
Żylaki lub pajączki
Pracujący w pozycji siedzącej lub stojącej
Z nadwagę
Stosujący doustną antykoncepcję