Z dnia na dzień opłata targowa wzrosła nam nawet o 100 procent - pomstują handlarze z targowiska położonego między ul. Ruską, Nadstawną a dworcem PKS w Lublinie. - Bo do tej pory inkasenci zaniżali opłaty - odpowiada Urząd Miasta.
- Wcześniej płaciłam za każdy dzień 25 zł, teraz 45 - oburza się Elżbieta Zadurska, handlująca m.in. bluzkami, bielizną i swetrami.
- Jeszcze wczoraj było normalnie. A dzisiaj 100 procent więcej! Musimy płacić 1000 zł miesięcznie za rezerwację stoiska, a teraz jeszcze ta podwyżka - dodaje pani Dorota, właścicielka innego stoiska.
Skąd wzięły się zmiany w wysokości opłat? Uchwała Rady Miasta Lublin zmieniająca stawki opłaty targowej została przyjęta w styczniu i obowiązywała już od dłuższego czasu. Inkasenci Miejskiej Korporacji Komunikacyjnej zbierający opłaty nie chcieli z nami wczoraj rozmawiać. Handlowcom tłumaczyli za to, że zmieniła się interpretacja powierzchni zajmowanego stoiska. Do tej pory, jeśli ktoś miał stół z towarami, a dodatkowo także produkty na wieszakach u sufitu stoiska, opłata była pobierana tylko za powierzchnię stołu. Teraz, jak tłumaczyli inkasenci, dostali wytyczne z Wydziału Podatków Urzędu Miasta Lublin, aby opłaty pobierać dodatkowo również za wszystkie towary wiszące. - I nawet przez jeden wiszący stanik opłata musi być wyższa - usłyszeli handlarze.
Wówczas urzędnicy stwierdzili, że za rzeczy wiszące też należy płacić. Do tej pory inkasenci MKK najwyraźniej nie stosowali się do tych wytycznych. Wszystko zmieniło się po kontroli z urzędu. - W piątek pracownicy Wydziału Podatków udali się na czynności sprawdzające. Okazało się, że opłaty pobierane przez inkasentów były zaniżane - dodaje Krzyżanowska.
Handlarze jednak nie zawieszają broni i domagają się powrotu starych zasad liczenia opłat.