Od kilku dni mieszkańcy lubelskiej Poręby rozmawiają niemal wyłącznie o napadzie na jubilera. Emocje rozpala nie tylko wartość zrabowanych kosztowności, ale i kamuflaż sprawców oraz policyjną obławę. Słuch po włamywaczach zaginął.
W środę ok. godz. 21 tuż przed zamknięciem zakładu jubilerskiego przy ul. Turkusowej specjalizującego się m.in. w szlifowaniu kamieni szlachetnych weszło trzech mężczyzn. Zabrali biżuterię wartą ok. 2 mln zł.
– Nie mówi się u nas o niczym innym – przyznaje mieszkanka bloku, którego okna wychodzą wprost na zakład. – Najbardziej dziwi nas to, że nikt nic nie zauważył. Przecież jubilera i nas oddziela placyk zabaw. Był już późny wieczór, ale zdarza się, że dzieci – zwłaszcza te starsze – bawią się na nim jeszcze po ciemku. O tej porze chodzą też ludzie z psami na spacery. Nikt nic nie widział? Ja się dziwię.
– To jest typowe blokowisko. Taka sypialnia – dodaje pan Grzegorz, właściciel psa, którego – jak mówi – wyprowadza właśnie koło godz. 21. On też nic nie widział. – Cisza, spokój.
Mężczyzna podkreśla, że w dzielnicy nie ma większej przestępczości. Zwraca jednocześnie uwagę, że złodzieje musieli dobrze wszystko przemyśleć, bo skoku dokonano w miejscu, z którego nie można szybko uciec. – Wyjazd z osiedla to jest – powiedzmy sobie – taki średni – mówi.
Czarny spray na obiektywie
Napad jednak się udał. Trzy osoby związane z firmą wyszły z niej przed 21. Został właściciel, który miał już praktycznie zamykać lokal. Nie zdążył. Nieoficjalnie wiadomo, że weszło trzech mężczyzn. Mieli przedmioty przypominające broń. Kazali jubilerowi położyć się na ziemi. Początek akcji uwiecznił monitoring.
– Zabezpieczyliśmy go i cały czas szukamy sprawców – mówi kom. Kamil Gołębiowski z Komendy Miejskiej Policji w Lublinie. Natychmiast po zgłoszeniu od świadka, który widział uciekających złodziei, ustawiono blokady ulic. Ale nie przestępcy nie wpadli w zasadzkę. Jednocześnie zabezpieczano ślady z miejsca zdarzenia. – W tej chwili prowadzimy inne czynności operacyjne – dodaje kom. Gołębiewski.
Zakład jubilerski normalnie funkcjonuje. O napadzie przypominają puste miejsca, w których do niedawna w szklanej gablocie leżały pierścionki z tombaku. Wciąż w głębi lokalu wisi jedna z kamer, którą sprawcy zamalowali czarnym sprejem. Podobnie postąpili z tymi, które filmowały wejście. Ale je, po chwili zastanowienia, mężczyźni zerwali.
– Nie potwierdzę, że poszukiwani mężczyźni mieli maski klaunów – słyszymy od rzecznika lubelskich policjantów. Taka informacja pojawiła się zaraz po napadzie. Teraz jednak nieoficjalnie mówi się, że dwaj napastnicy mieli założone kominiarki. Trzeci miał „jakąś maskę”. Przed ucieczką sprawcy mieli też zabrać ze sobą jeden ze znajdujących się w zakładzie telefonów, a drugi rozbić. Zabrali też karty pamięci i komputer.
Nieoficjalnie mówi się też, że zakład jubilerski nie był ubezpieczony. – Apelujemy do mieszkańców, którzy mogli widzieć zdarzenie oraz inne osoby, które wiedzą coś o sprawie, żeby kontaktowały się z policją, dzwoniąc pod numer 112 – mówi Kamil Gołębiowski.