To nie szefowie, ale związkowcy ZUS w Lublinie poinformowali warszawską centralę o oszustwie,
Afera wyszła na jaw w ub. tygodniu. Anna K., urzędniczka ZUS, przelewała na konta: swoje, córki i zięcia, renty i emerytury zmarłych. Fałszując dokumenty wyłudziła niemal 300 tys. zł. Została aresztowana. - O nieprawidłowościach natychmiast poinformowaliśmy centralę w Warszawie i to było powodem wszczęcia kontroli w Lublinie - mówił w pierwszej rozmowie z nami Wojciech Andrusiewicz, rzecznik oddziału ZUS w Lublinie. Teraz także podtrzymuje to zdanie.
Stanowisko centrali przesłane do naszej redakcji świadczy jednak o czymś zupełnie innym. - Informację o niewłaściwym postępowaniu pracownika oddziału ZUS w Lublinie przekazała prezesowi ZUS Komisja Oddziałowa NSZZ Solidarność - informuje Aleksandra Bełkowska z biura prasowego ZUS w Warszawie. - Niezwłocznie po otrzymaniu informacji od związkowców, prezes skierował do Lublina kontrolę, która ujawniła kolejne nieprawidłowości w tej sprawie.
W stanowisku centrali, które potwierdzaliśmy dwukrotnie nie ma mowy, żeby prezesa zawiadomiła dyrekcja oddziału. Rzecznik z Lublina upiera się jednak, że ujawnienie afery to zasługa dyrekcji. - Kontrola została wszczęta na wniosek kierownictwa i nie ujawniła żadnych więcej nieprawidłowości - twierdzi Andrusiewicz.
Choć wcześniej mówił, że wykrycie oszustki to wyłączna zasługa wewnętrznej kontroli w oddziale teraz twierdzi, że cała sprawa została ujawniona "we współpracy z centralą”.
Związkowcy potwierdzają wersję Warszawy. - Uważaliśmy, że zarówno w interesie publicznym, jak i dla dobra całego zakładu sprawę należało szybko wyjaśnić - tłumaczy Jerzy Jakubowicz, przewodniczący "Solidarności” w ZUS.
Interwencja związkowców okazała się skuteczna. Trzy dni po rozpoczętej przez centralę kontroli dyrekcja lubelskiego oddziału skierowała sprawę do prokuratury.