Franciszek Skrzypczyk, rocznik 1918, ostatni żyjący Kleeberczyk, a zarazem uczestnik bitwy pod Mławą, otrzymał wczoraj nominację na stopień porucznika. Patent oficerski wręczył mu gen. bryg. Michał Rohde, prawnuk gen. dyw. Franciszka Kleeberga.
Pan porucznik Franciszek Skrzypczyk z trudem opanowywał wzruszenie podczas ceremonii oficjalnego wręczenia nominacji na stopień porucznika rezerwy. Ten 103-latek od kilku dni przygotowywał się do uroczystości w Woli Gułowskiej na placu przed Muzeum Czynu Bojowego Kleeberczyków. Patent oficerski na stopień porucznika wręczył mu gen. bryg. Michał Rohde, dowódca 19 Brygady Zmechanizowanej im. gen. dyw. Franciszka Kleeberga. – Tato napisał trzy wersje swojego przemówienia. Wybraną przepisaliśmy z rękopisu i zrobiliśmy wydruk, aby łatwiej mógł odczytać swoją mowę – mówi Włodzimierz Skrzypczyk, syn pana Franciszka.
– Będąc może ostatnim żyjącym uczestnikiem bitwy pod Kockiem, bardzo dziękuję wszystkim, którzy przyczynili się do mojej nominacji na wyższy stopień oficerski Wojska Polskiego. Nominacja na porucznika rezerwy jest dla mnie zaszczytem i uhonorowaniem. Pan Bóg pozwolił mi dożyć do 103 lat abym mógł opowiadać o wydarzeniach, których byłem świadkiem – mówił łamiącym się ze wzruszenia głosem por. Franciszek Skrzypczyk.
Wojenne losy Franciszka Skrzypczyka to gotowy scenariusz na pasjonujący film historyczny. W marcu 1939 roku został powołany do 80 Pułku Piechoty w Słonimiu. Pułk przerzucono do Mławy, tam zastał go wybuch wojny. Dzielnie walczył w bitwie pod Mławą, potem wycofał się pułkiem do Modlina, gdzie również brał w walkach obronnych. Potem dołączył do Samodzielnej Grupy Operacyjnej Polesie dowodzonej przez gen. dyw. Franciszka Kleeberga. W czasie zwycięskiej bitwy pod Klockiem, walczył w okolicach Radoryża.
Po rozformowaniu SGO Polesie nie poddał się, wrócił do rodzinnej Lubojny pod Częstochową. Od razu podjął walkę w konspiracji, w szeregach Związku Walki Zbrojnej. Z powodu swojej działalności musiał uciekać przed gestapo. Pod fałszywym nazwiskiem zakonspirował się w Radzyniu Podlaskim, gdzie kontynuował działalność w podziemiu. W 1943 roku, już jako żołnierz AK, na stacji kolejowej w Łukowie wpadł w łapance i trafił na roboty do Niemiec. W 1945 uwolnili go Amerykanie.
– Były to emocje nie do opisania. Wzruszyłem się wręczając nominację na kolejny stopień oficerski ostatniemu żołnierzowi mojego pradziadka – mówi gen. bryg. Michał Rohde. – Pan porucznik jest ostatnim świadkiem mało znanej historii SGO Polesie, która pod Kockiem stoczyła zwycięską bitwę z Niemcami – dodaje gen. Rohde.
Porucznik Skrzypczyk mimo 103 lat jest w doskonałej formie intelektualnej. Lubi dzielić się z młodszymi swoją historią. Pan porucznik przyszedł na świat w 1918 roku, jest równolatkiem niepodległej Rzeczpospolitej. Franciszek Skrzypczyk jest członkiem Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej i kawalerem Krzyża z Mieczami Orderu Krzyża Niepodległości. Dziś mieszka we wsi Podlodówka w gminie Ułęż.