35-latka straciła prawo jazdy za zbyt dużą prędkość. Policjantom tłumaczyła, że... spieszyła się do toalety. Jej mąż kilkanaście dni wcześniej stracił prawo jazdy na tym samym odcinku.
W środę po południu policjanci z łukowskiej drogówki zauważyli w Kolonii Jamielnik jadący z dużą prędkością samochód osobowy. Mundurowi zwrócili uwagę, że kierujący tym autem wyprzedził inne pojazdy na „podwójnej linii ciągłej” i na skrzyżowaniu. Gdy zmierzyli prędkość osobówki to okazało się, że porusza się z prędkością przekraczającą 110 km/h. Samochód w tym czasie jechał odcinkiem drogi w obszarze zabudowanym, gdzie obowiązuje ograniczenie prędkości do 50 km/h.
35-latka zatrzymana do kontroli tłumaczyła policjantom, że śpieszy się do toalety, a w obawie przed kleszczami nie chciała zatrzymywać się na parkingu leśnym. Mundurowi powiedzieli, że wcześniej przejeżdżała w pobliżu stacji paliw, gdzie mogła skorzystać z toalety, jednak kobieta oświadczyła że wolała pojechać na inną, konkurencyjną stację paliw.
Za popełnione wykroczenia, przekroczenie dozwolonej prędkości policjanci zatrzymali 35-latce prawo jazdy i ukarali ją wysokim mandatem. Dodatkowo na konto kobiety „wpłynęło” 15 punktów karnych. Zatrzymany dokument uprawniający do kierowania pojazdami 35-letnia zamościanka odzyska za trzy miesiące.
Pasażer auta – mąż 35-latki, kilkanaście dni temu, praktycznie o tej samej godzinie, na tej samej trasie i tym samym samochodem, jechał w obszarze zabudowanym z prędkością prawie 120 km/h. Mężczyzna wówczas też został ukarany mandatem, dostał punkty karne i również „stracił” prawo jazdy.