Zaczęło się od kultu, którym pierwsi chrześcijanie otaczali miejsca związane z życiem i męką Jezusa Chrystusa. Powstały tam kościoły i bazyliki.
Rozmowa z ks. Tadeuszem Domżałem
- Powtarza przejście Jezusa Chrystusa z krzyżem ulicami Jerozolimy, z pretorium Piłata, gdzie wydano wyrok śmierci przez ukrzyżowanie, na niewielkie wzgórze zwane Golgotą, gdzie wyrok wykonano.
• Cofnijmy się do tamtych czasów. Wszystko zaczyna się...
- W godzinach rannych. Piłat próbuje ratować Jezusa. Każe go ubiczować, żeby wywołać wśród zgromadzonych w pretorium uczucie litości. Jezus dostaje 39 batów. Ale tłum zgromadzonych skanduje: Ukrzyżuj go! Żołnierze rzymscy nakładają skazanemu krzyż. Zaczyna się ostatnia droga Jezusa.
• Zanim wyruszy, żołnierze urządzają sobie zabawę?
- Grę w króla. Bawili się w nią z nudów w koszarach. Kto odpadał z gry, dostawał za swoje. Nakładają Jezusowi koronę cierniową, zamiast berła dają mu do rąk rózgę.
• Bawią się Jezusem?
- Tak.
• Potem ruszają w drogę opisaną przez ewangelistów?
- Ewangeliści opisali dziewięć stacji. Kolejne pięć scen - spotkanie z Matką, trzy upadki i spotkanie z Weroniką - przekazała nam tradycja.
• Kto wpadł na pomysł, żeby wyruszyć śladami bolesnej drogi Jezusa?
- Zaczęło się od kultu, którym pierwsi chrześcijanie otaczali miejsca związane z życiem i męką Jezusa Chrystusa. Powstały tam kościoły i bazyliki. Następnie procesje zaczęły przypominać najbardziej dramatyczne wydarzenia męki Chrystusa. W 1320 roku franciszkanie obejmują "patronat” nad świętymi miejscami w Jerozolimie i ustalają "scenariusz” odwiedzania "bolesnej drogi”. Do popularyzacji drogi krzyżowej przykładają się wyprawy krzyżowe. Pielgrzymka do Ziemi Świętej owocowała odpustem.
• Skąd wiemy, jak wyglądały wtedy drogi krzyżowe?
- Z dzienników pielgrzymów, także polskich można dowiedzieć się o liczbie stacji i długości drogi. Liczba stacji nie była dokładnie ustalona, o czym świadczą wybudowane w okresie baroku polskie kalwarie, z Zebrzydowską na czele.
• Kiedy drogi krzyżowe pojawiły się w kościołach?
- W 1726 roku Benedykt XIII dał prawo do odprawiania drogi krzyżowej we wszystkich parafiach, a odpusty związane z drogą krzyżową w Jerozolimie rozciągnął na cały Kościół. W 1750 roku papież Benedykt XIV odprawił drogę krzyżową w rzymskim Koloseum, a jej odprawianie w tym miejscu zyskało szczególny wymiar za pontyfikatu Jana Pawła II.
• Droga krzyżowa fascynowała artystów?
- Od XVIII wieku powstają wspaniałe cykle drogi krzyżowej w Wenecji, Augsburgu, w Polsce. W 1900 roku powstają monumentalne stacje na Wałach Jasnogórskich. W 1930 roku Droga Krzyżowa Mehoffera w kościele krakowskich Franciszkanów zachwyca ekspresją. Osobiście bardzo podoba mi się droga krzyżowa w kościele w Opolu Lubelskim, na której się wychowałem. Ostatnio byłem w klasztorze Franciszkanów w Kazimierzu - tam też można zobaczyć i przeżyć niezwykłą sceny.
• Najbardziej niezwykła formą drogi krzyżowej są jednak
kalwarie.
- Trudno się dziwić. Po powrocie z Ziemi Świętej pielgrzymi starali się stworzyć u siebie namiastkę Jerozolimy, by jeszcze raz przypomnieć sobie to, co przeżyli na miejscu Męki Zbawiciela. W XV wieku w Europie zaczęły powstawać budowle, będące kopią jerozolimskich. Zespoły tych budowli zaczęto nazywać kalwariami. Pierwsza kalwaria powstała w latach 1405-1420 w południowej Hiszpanii. Następne kalwarie były coraz bardziej rozbudowane. Na przykład kalwaria w Plougastel w Bretanii miała 200 kaplic i figur. Liczba stacji wahała się od 7, 9, 12 do 18. Różnie lokowano też punkt wyjścia nabożeństwa. Raz wyruszano z Wieczernika, raz z Ogrójca, raz z pałacu Piłata.
• Jak powstała najsłynniejsza polska kalwaria?
- W XVI wieku droga krzyżowa była w Polsce popularnym nabożeństwem. Pierwsza kalwaria w naszym kraju zawdzięcza swoje powstanie wojewodzie krakowskiemu Mikołajowi Zebrzydowskiemu, który w 1605 r. przeczytał książkę Chrystiana Adrichomiusa opisującą Jerozolimę w czasach Chrystusa. Wyliczono tam miejsca uświęcone męką Jezusa oraz podano odległości między poszczególnymi miejscami. Autor niezwykłego przewodnika po Jerozolimie zachęcał czytelników, aby takie stacje odtwarzali koło swych domów, by w samotności rozważać cierpienia Chrystusa.
• Zebrzydowski zapalił się do pomysłu?
- Mieszkał wówczas w zamku w Lanckoronie. W swych dobrach dopatrzył się znacznego podobieństwa terenu do położenia Jerozolimy. Sąsiednia Góra Żarek przypominała mu wzgórze Golgoty, rzeczka Skawinka - jerozolimski potok Cedron, Góra Lanckorońska - Górę Oliwną. Ksiądz Feliks Żebrowski, wychowawca syna wojewody, zmierzył teren i razem z Zebrzydowskim ustalił miejsca poszczególnych stacji. W tych miejscach w następnych latach budowano kaplice. Ale nie wszystko dało się odtworzyć dokładnie tak, jak w Jerozolimie.
• Dlaczego?
- Wyszły im dłuższe odległości między poszczególnymi stacjami. Ale Zebrzydowski wychodził z założenia, że "za jeden krok Chrystusa winniśmy zrobić i dziesięć”. Myślę, że warto pojechać do Kalwarii Zebrzydowskiej i wyruszyć w drogę za Jezusem... Na drodze krzyżowej można zrozumieć to, co przeszedł Jezus. Jak był samotny i jak rozdarty w sobie. Zajrzeć w twarze ludziom, którzy stali na tej drodze. Na jednych jest współczucie, na drugich niesmak, na innych niewdzięczność. Poza tym, na drogę krzyżową warto pójść, kiedy człowiekowi jest źle, dostał w kość, ktoś go zranił. Wtedy wystarczy spojrzenie na którąś ze scen, aby zrozumieć, że to, co nas dotyka i boli, to zupełnie mała rzecz.