Rosjanie żyją w okopach, które sami sobie zgotowali. I w których im dobrze.
Niewiele osób na tym świecie może pokusić się o takie sądy. On może. W końcu nie każdy był doradcą prezydenta Ronalda Reagana ds. Rosji i Europy Środkowej, nie każdy jest cytowany w czołówkach największych gazet świata, i wreszcie nie każdy zajmuje się historią Rosji na uniwersytecie Harvarda.
To prof. Richard Pipes, amerykański historyk i sowietolog. W ubiegłym tygodniu przyjechał do Lublina. Spotkał się z lubelskimi studentami na KUL. Temat przewodni: "Rosja Putina”. - Formalnie powinienem mówić o Rosji Miedwiediewa - zaczął Pipes. - Ale, patrząc na to, kto naprawdę rządzi tym krajem, lepiej mówić o Rosji Putina.
Porządek przede wszystkim
Jedna z rosyjskich pracowni badawczych przeprowadziła wśród Rosjan sondaż, kogo uznają za największego Rosjanina wszech czasów. Wygrał bezapelacyjnie Stalin. - Władzom "demokratycznej Rosji” taki wynik był nie na rękę. Więc Stalin musiał wylądować w drugiej dziesiątce - opowiada prof. Pipes. - A wygrał jakiś książe, o którym 90 proc. Rosjan nigdy nie słyszało.
To, zdaniem Pipesa, mówi wiele o narodzie rosyjskim. - Oni od wiek wieków potrzebują silnej władzy. Im jest z tym dobrze - tłumaczy. I powołuje się na kolejny sondaż. - Mieszkańców Petersburga zapytano, co jest dla nich ważniejsze: porządek czy swoboda. 84 proc. ankietowanych wskazało na porządek.
Tęsknota za ZSRR
- Czy jest więc nadzieja, że w tym kraju kiedykolwiek będzie normalnie? - zapytał Pipesa jeden z lubelskich studentów.
Ten się zamyślił i po chwili, wyraźnie zasmucony, odpowiedział: Bardzo w to wątpię. To kwestia psychologii Rosjan - wyjaśniał. - Oni żyją w okopach, które sami sobie zgotowali. I w których im dobrze. Bo boją się sąsiadów. Boją się innych krajów. Boją się Europy. Że to wszystko może ich przygnieść. Rosjanie nie wierzą we własne społeczeństwo. Potrzebują silnej władzy, bo tylko wtedy czują się bezpiecznie. Bez niej boją się, że wszystko dookoła może się rozpaść.
Stąd taki sentyment do ZSRR. - Rosjanie ciągle uważają, że są wielkim krajem - podkreśla. - Problem w tym, że w języku rosyjskim słowo "wielki” oznacza zarówno duży pod względem rozmiaru, jak i potęgi. A dziś Rosja jest już tylko krajem dużym. Bo o potędze, ani militarnej, ani gospodarczej nie ma mowy.
Groźne łechtanie
Rosjanie ciągle mają też w pamięci dawne wpływy. - Nie dziwi więc tak wielkie obruszenie Kremla na tarczę antyrakietową, która ma powstać w Polsce - mówi Pipes. - Rosjanom tak naprawdę nie chodzi o to, że Amerykanie chcą postawić tarczę. Ale o to, gdzie chcą ją postawić. W Polsce! W kraju, który jeszcze do niedawna to oni kontrolowali. Dla nich to duży policzek.
Podobnie jest z Ukrainą. - Zrobią wszystko, żeby nasi wschodni sąsiedzi nie wstąpili do NATO. Nie wykluczam nawet, że pokuszą się o interwencję zbrojną. Taką, jak w Gruzji. Dopóki Polacy będą flirtowali z Ukrainą, to będą drażnili Rosjan.
Zdrajcy Słowian
A i tak, zdaniem Pipesa, nie jesteśmy w Rosji zbyt dobrze postrzegani. - Oni Polaków po prostu nie lubią - podkreśla. - Między innymi dlatego, a może głównie dlatego, że Polska jest katolicka. Prawosławie odgrywa ogromną rolę w ich światopoglądzie.
Czy jest więc szansa na poprawę stosunków polsko-rosyjskich? - One teraz chyba nie są najgorsze, a na pewno nigdy nie będą ciepłe - uważa Pipes. - Choćby ze względu na światopogląd Rosjan. Dla nich Polacy do zdrajcy narodu słowiańskiego.
Czy Rosja zagraża teraz Polsce - pytamy profesora.
- Bezpośrednio nie. W najbliższym czasie Rosjanie na pewno nas nie napadną. Ale powinniśmy się ich bać - dodaje. - Rosja to groźny sąsiad, który może nas izolować albo ignorować. Załatwiać wszystko za naszymi plecami, mówiąc, że Polska to mały kraj, który nie jest ważny. Dlatego powinniśmy szukać np. alternatywnych źródeł energii, żeby w jak najmniejszym stopniu uzależniać się od Rosjan. To powinno być dla nas najważniejsze.