8-letni Józef Pankroś (Pankros) stoi w bramie hotelu Europejskiego (dziś hotel Europa) w centrum Lublina z pistoletem marki Browning w kieszeni kurtki. Obok ma dwóch uzbrojonych kolegów. Nerwowo spoglądają na pobliski gmach policji przy ulicy Poczętkowskiej (Staszica). Za chwilę wyjdzie z niego 43-letni policmajster, kapitan Anatoljusz Ulich. Człowiek, którego chcą zabić.
Zniechęceni i zastraszeni
Jest niedzielny poranek 16 maja 1909 roku. Przechodnie dopiero wypełniają ulice Lublina. Miasto zapomniało już niemal o rewolucji, która kilka lat temu podpaliła zabór rosyjski.
Strzały? Ostatnio słyszano je, kiedy jeden z mieszkańców kamienicy przy Dolnej Panny Marii, za nic mając wyrzuty sąsiadów, urządzał polowania na wróble i koty. Owszem, jeszcze rok temu na Krakowskim Przedmieściu zginął w biały dzień nadgorliwy komisarz policji, potem padali szpicle, żołnierze i strażnicy. Także przypadkowe osoby. Jednak Rosjanie ostro wzięli się do roboty. Car ciężką ręką karał buntowników. Najróżniejsze represje dotknęły 1500-2000 osób z guberni lubelskiej. Podziemną organizację w Lublinie zdziesiątkowały aresztowania i surowe wyroki.