Duże zamieszanie wywołało otwarcie w Słupsku salonu fryzjerskiego tylko dla panów. Skąpo ubrane fryzjerki przyciągają do zakładu nawet łysych. Tymczasem sanepid, inspekcja pracy i związkowcy uważają, że w takich warunkach nie można pracować.
Za zasłoniętymi oknami
Niewielki zakład znajduje się w samym centrum miasta. Jednak idąc ulicą trudno go zauważyć. Fryzjer Tylko Męski Paradise - taka jest oficjalna nazwa - znajduje się w podwórku otoczonym poniemieckimi kamienicami. Na oknach zasłony.
W środku panuje miła i ciepła atmosfera. Dwie młode kobiety ubrane w grube swetry czekają na klientów. - Jest zimno i musimy się dogrzewać - mówi blondynka. - Czekamy na klientów, przed południem mało kto zachodzi.
To takie miłe - mówią klienci
Fryzjerki chętnie godzą się na fotografie, ale z zastrzeżeniem, że mamy nie pokazywać twarzy. - To dziewczyny z małych wsi - mówi ich kierowniczka. - Nie chcą rozgłosu, bo mogą mieć przez to kłopoty.
Gdy wchodzi klient, panie ożywają. Już nie mają swetrów, są uśmiechnięte i przemiłe. W seksownych koronkowych stringach, pończochach i samym staniku zaczynają obsługiwać klienta. Widać, że fach mają w ręku, strzygą bardzo sprawnie. Pan jest najwyraźniej zadowolony, wodzi wzrokiem za tyłkami fryzjerek, uśmiecha się za każdym razem, gdy dziewczyna się nad nim pochyla.
To skandal - grzmią urzędnicy
Jednak to, co cieszy męskie zmysły, jest według przepisów nielegalne! Urzędnicy uważają, że to skandal, żeby fryzjerki chodziły nago. - Rozporządzenie ministra zdrowia jednoznacznie mówi, że fryzjer musi być w odzieży ochronnej - mówi Janusz Zaręba. - Te panie nie spełniają warunków, więc nie mogą stosować usług strzyżenia. One skórą dotykają klienta!
Poważne wątpliwości ma też inspektor pracy, który uważa, że pracownice mogą być w ten sposób wykorzystywane. - Jeśli te panie są współwłaścicielami zakładu, to nie mogę mieć zastrzeżeń - mówi Roman Giedrojć, szef słupskiego oddziału Państwowej Inspekcji Pracy. - Jeśli zaś są zatrudnione na umowę, to uważam, że pracodawca nie może namawiać do rozebrania się, nawet jeśli się na to godzą. To wynika z prawa pracy.
Jego zdaniem, pracownik nie może się zgodzić na rozebranie do rosołu, tak samo, jak nie może się zrzec wynagrodzenia za pracę.
Związkowcy patrzą spode łba
Również związkowcy patrzą na fryzjerki spode łba. - Nie wiem, jak to wygląda od strony przepisów - przyznaje Stanisław Szukała, przewodniczący NSZZ "Solidarność” w Słupsku. - W mojej ocenie to może być nadużycie i wykorzystanie wysokiego bezrobocia. Człowiek zdesperowany brakiem pracy godzi się na różne rzeczy. Poza tym, to naganne z punktu moralnego.
A fryzjerki nie narzekają
Tymczasem same fryzjerki są zadowolone z pracy, nie narzekają, że muszą chodzić w seksownej bieliźnie. Praca im się bardzo podoba. Nie uważają też, żeby robiły coś złego.
Tym bardziej że ich klienci są bardzo zadowoleni.
- To doskonały pomysł - mówi Tomasz, którego strzygły fryzjerki w bikini. - Takiej obsługi to jeszcze nigdy nie miałem. Panie są profesjonalistkami. Na dodatek ładnie wyglądają.
Jego zdaniem, roznegliżowane kobiety nie są w dzisiejszych czasach niczym niemoralnym. - Przecież na plaży czy na basenie wszyscy chodzą w bikini i nikogo to nie gorszy - zauważa. - Nagie piersi są widoczne nawet w reklamach kosmetyków.
W Lublinie stringom mówimy nie!
- To podrywanie autorytetu naszego zawodu - dodaje Leonarda Łaniewska, szefowa salonu "Łaniewscy” w Lublinie. - U fryzjera nie powinno być gołej ręki. Nie może być gołej pachy ani dekoltów jak, za przeproszeniem, w barach.
We wszystkich lubelskich zakładach fryzjerskich obowiązują odpowiednie stroje. Fartuchy, kamizelki czy stroje firmowe. Tego wymaga sanepid i tego często wymagają właściciele salonów. - A tak w ogóle, to najwygodniej pracuje się w spodniach - dodaje Leonarda Łaniewska. - I w naszym zakładzie na pewno nie będzie stringów.
A w innych?
- A pan by chciał? - dopytuje się Dorota, fryzjerka. - U nas pracują bardzo ładne laski, ale nie sądzę, żeby chciały się rozbierać. A tak w ogóle, to co my byśmy z tego miały? Zresztą, ja nie sądzę, żeby w Lublinie ktoś się na to odważył. Co innego w Warszawie. Tam są już nawet fryzjerzy intymni, którzy strzygą, czeszą i farbują włosy łonowe.
Pomysł ze stringami nie podoba się też Marioli, która pracuje w niedużym, osiedlowym, zakładzie. - No nie bardzo - mówi Mariola. - To by było krępujące. I bardzo niewygodne.
Dlaczego?
- Włosy przylepiałyby się do ciała. Po drugie przy farbowaniu często kapnie gdzieś farba. A to strasznie żre.
A może kobiety dopytywały się o fryzjerów w skąpych slipach? - My strzyżemy też panie. I one są bardzo zadowolone - śmieje się Mariola. - Żadnych chłopów nie potrzebujemy.
Stringi? Nieee!
Podobnie jest Chełmie. O stringach nikt nie chce słyszeć. I w Białej Podlaskiej. I w Zamościu. - Właśnie o tym rozmawialiśmy, bo koleżanka nam o tym opowiedziała - opowiada Ewa Miszczak z salonu "Ewa”. - U nas to nie przejdzie. My się zajmujemy świadczeniem usług fryzjerskich, a nie nie wiadomo czym. Poza tym, sanepid na to by nie pozwolił.
Tak właśnie było na Pomorzu. Sanepid stwierdził: Stringi nie nadają się do strzyżenia.
Radomir Wiśniewski
Co na to lubelski sanepid?
- Takiej sytuacji jeszcze nie mieliśmy. Natomiast wszelkie sprawy związane ze strojem fryzjera reguluje rozporządzenie ministra zdrowia z 17 lutego 2004 roku. Przede wszystkim w każdym zakładzie musi być segregacja ubrań roboczych i osobistych. Fryzjer nie może pracować w prywatnym ubraniu. Musi mieć ubranie ochronne do pracy. Czy to będzie firmowy strój, czy fartuszek, to nie ma już znaczenia. Latem dopuszczamy też podkoszulki. Nie wiem natomiast, jakbyśmy zareagowali, gdyby w zakładzie pracowały fryzjerki w stringach i np. przezroczystych fartuchach ochronnych. Mamy nadzieję, że u nas do tego nie dojdzie. s