W Sudanie sponsorowane przez rząd milicje przemocą przejmują kontrolę nad złożami złota w Darfurze. W Sudanie Południowym, który uzyskał niepodległość niespełna dwa lata temu, złoty interes kwitnie poza prawem.
W metalowym pudełku po ciastkach handlarz trzyma kilkanaście grudek złota i woreczek wielkości kuli bilardowej wypełniony złotym pyłem. Znalezienie grudki złota to kwestia szczęścia lub wykrywacza metalu. Wypłukiwanie złotego pyłu to żmudna robota.
Okolice wioski Namorinyang, położonej kilkanaście kilometrów dalej, wyglądają, jakby grasowała tu gigantycznych rozmiarów nornica, kopiąc w ziemi dziury głębokie na 4-8 metrów. To szyby wykopane przez mężczyzn z plemienia Toposa, którzy ziemię z kruszcem zanoszą nad rzekę. Tam kobiety z dziećmi godzinami wypłukują złoty pył.
"Ja taki pył kupuję hurtem, nie chcę sobie zawracać głowy małymi ilościami" - mówi Garang w swoim sklepiku.
Wielkość złóż złota w Sudanie Południowym jest wciąż niewiadomą. Ostatnie badania geologiczne prowadzono tu w latach 80., jednak większość dokumentacji przepadła podczas wojny. Według specjalistów złotonośne tereny mogą być trzykrotnie większe niż w Ghanie, która jest największym producentem złota w Afryce.
Entuzjazm poszukiwaczy złota wzbudzają doniesienia o dużych samorodkach znajdowanych tuż pod powierzchnią ziemi.
"Korupcja w naszym kraju jest straszna, ciekawe, czy zwykli obywatele będą coś z tego mieć - zastanawia się Garang, wciskając pod ladę blaszane pudełko po ciastkach. - Po uzyskaniu niepodległości interes idzie gorzej". Miejscowa ludność nie sprzedaje już kruszcu za bezcen, a w okolicy pojawiło się sporo profesjonalistów z wykrywaczami metalu, którzy przemycają złoto bezpośrednio do sąsiedniej Kenii. "To już nie to, co podczas wojny" - wzdycha handlarz.
Legendy o workach złota, za które Ludowa Armia Wyzwolenia Sudanu (SPLA ) kupowała broń, by walczyć z arabską Północą, krążą po całym kraju.
Wojna domowa pomiędzy Południem i Północą trwała w Sudanie 23 lata. Secesja Sudanu Południowego pozbawiła rząd w Chartumie dostępu do ponad dwóch trzecich zasobów ropy naftowej. Nic dziwnego, że Północ, pozbawioną dopływu petrodolarów, ogarnęła gorączka złota. Bogate złoża cennego kruszcu znajdują się w Darfurze i Południowym Kordofanie - prowincjach od lat ogarniętych konfliktem.
Jeszcze niedawno Dżebel Amir było niewielką mieściną w Północnym Darfurze. Na zdjęciach satelitarnych wykonanych na przestrzeni roku wyraźnie widać, jak to miasteczko w krótkim czasie zmieniło się w zagłębie górnicze, gdzie w prymitywnych szybach, gołymi rękami, złoto wydobywają dziesiątki tysięcy ludzi.
Brakuje tam profesjonalnego sprzętu ratowniczego. Kilka tygodni temu w jednej z kopalń zginęło stu górników.
To właśnie z Dżebel Amir pochodzi jedna trzecia całego eksportu cennego kruszcu, którego wydobycie w zeszłym roku osiągnęło ponad 40 ton, czyniąc Sudan trzecim największym producentem złota w Afryce.
Aby zwiększyć wydobycie i utrzymać kontrolę nad złotonośnymi terenami, rząd w Chartumie sięgnął po stare metody represji. Z raportu opublikowanego w maju br. przez organizację Enough Project wynika, że dozbrajane przez Chartum plemienne milicje dopuszczają się aktów przemocy wymierzonych w ludność zamieszkującą Darfur Północny.
Eskalacja przemocy obserwowana od początku roku spowodowała najcięższy od lat kryzys humanitarny. Według ONZ w lutym przed walkami rywalizujących o dostęp do kopalni złota arabskich milicji ze swoich domów uciekło ponad 100 tys. ludzi.
Dziesięć lat temu wojna domowa w Darfurze kosztowała życie ponad 300 tys. ludzi. W obozach dla uchodźców do tej pory przebywa ponad milion ludzi, którzy nie mogą powrócić do swoich domów.
Sudańskie Siły Zbrojne (SAF) nadal walczą w tej prowincji z rebeliantami, co jakiś czas wybuchają również konflikty na tle etnicznym.
Prezydent Sudanu Omar el-Baszir jest ścigany listem gończym przez Międzynarodowy Trybunał Karny za ludobójstwo i zbrodnie przeciwko ludzkości w Darfurze.