Małe rzeczy cicho śpią, ale wokół wszędzie są. Czy widzisz je? – śpiewa w piosence "Małe rzeczy”. Po 20 latach pobytu za granicą spędzi rodzinną wigilię w Polsce. Irena Jarocka. Dla wielu jest ikoną polskiej piosenki. Charyzmatyczna i wrażliwa potrafi zauważać małe cuda, które dzieją się na wyciągnięcie ręki
– Z jednej strony, zdobywanie w sklepach wszystkiego, kolejki po karpia, rodzynki i orzechy. Z drugiej, kolędy i atmosferę, jakiej nie ma poza Polską. Przez 20 lat miałam wigilie w Stanach. Jak przyjechałam tutaj, żeby spędzić pierwszą polską wigilię z rodziną, to widzę, za czym tęskniłam przez lata.
• Za czym?
– Za rodzinnym ciepłem. W moim rodzinnym domu w Gdańsku-Oliwie było bardzo biednie. Ale na święta zawsze było 12 dań i to był kontrast do szarej codzienności. Były prezenty, na które się czekało, z braćmi robiliśmy zabawki na choinkę, były na niej słodycze. Jak się choinkę rozbierało, to same papierki wisiały. Po wigilii śpiewanie kolęd i pasterka. Na wszystko był czas.
• Co wówczas było najważniejsze?
– Więź rodzinna. Dziś, kiedy rodziców już nie mam, bracia porozrzucani po świecie – jeden jest w Niemczech, drugi w Kanadzie, trzeci, który mieszka w Polsce, wyjechał do Londynu – ta więź i wspomnienia są jeszcze ważniejsze. Świat się komercjalizuje. Takie wartości, jak miłość i przebaczenie tracą sens.
• Opłatek jest pustym gestem? W Polsce ludzie wolą uniknąć opłatka i nie przyjść na wigilię w pracy?
– Dobrze, że jeszcze mamy ten opłatek, że pamiętamy, ile znaczył dla rodziców, ile w geście łamania było wybaczenia, ile miłości. Że choinka pachnie Polską, bo w Stanach nawet choinki wycięte z hodowli nie mają intensywnego zapachu.
• Wróciła pani do Polski po 20 latach...
– Nie wiedziałam, że to wszystko tak fajnie się ułoży. Najpierw był pomysł zrobienia płyty z kolędami, bo publiczność mnie o to prosiła od lat. Płytę nagrałam w lipcu i potem dopiero doszło do mnie, że to już dwadzieścia lat, jak nas nie było w Polsce. Przyjeżdża moja córka ze Stanów, mąż, z moją polską rodziną spędzimy święta w dwanaście osób, to bardzo silne przeżycie.
• Płyta nosi tytuł "Ponieważ znów są święta”.
– Nagrałam ją po to, żeby ludzie przypominali sobie o rodzinnych świętach i najmilszych momentach ich życia. Do płyty dołączona jest książeczka z tekstami, żeby razem śpiewać. Na mojej wigilii zaśpiewam bliskim piosenkę "Ponieważ znów są święta”, potem będziemy śpiewać razem. Na święta przylatuje do Warszawy moja córka Monika, jest w piątym miesiącu ciąży, w maju ma urodzić. Zostanę babcią...
• Cieszy się pani?
– No wreszcie. Cieszę się, bo to kolejne, nowe doświadczenie. Wiem, że to będzie chłopiec. Jestem cała w czekaniu, bo to nowa miłość. Miłość do rozpieszczania tego dziecka, bo swoich dzieci się nie rozpieszcza, tak jakby się chciało.
• Na zdjęciach, wykonanych przez Justynę Steczkowską, wygląda pani pięknie i młodo... Z otwartości na świat kobieta wygląda tak pięknie?
– Dziękuję. Często mnie ludzie pytają, co robię, że wyglądam tak jak wyglądam. Na pewno jest to sprawa genów, bo czasem sama sobie nie wierzę, że tak wyglądam.
• Stosuje pani jakąś dietę?
– Nie, aczkolwiek od dwudziestego roku życia mam tę samą wagę. Byłam dwadzieścia lat wegetarianką. Wróciłam do białego mięsa. Jem ryby. Staram się zdrowo jeść i to mi weszło w krew. Ale życie to nie tylko jedzenie. Dokładam do tego pozytywne nastawienie do ludzi, do wszystkiego co się dzieje dokoła. No i dystans. Jest bardzo ważny.
• Dlaczego?
– Dystans do polityki, świata i złych spraw bardzo mi pomaga. Dystans jest obroną, zmienia punkt widzenia, pozwala nie przejmować się tym co błahe i tym, na co nie mamy wpływu.
• Wróćmy do płyty. Jak doszło do spotkania z Justyną Steczkowską i fotograficznej sesji?
– Poprosiła mnie, żebym była jej modelem w programie telewizyjnym "W obiektywie Justyny Steczkowskiej”. Zgodziłam się. Okazało się, że program ze mną miał rekordową oglądalność. Zdjęcia Justyny są specyficzne, naznaczone jej osobowością. Jestem na nich niezwykle dojrzała. Jest mi z tym dobrze. Jedno z nich wybraliśmy na okładkę płyty z kolędami. Pasuje do klimatu świąt Bożego Narodzenia.
• A dlaczego, pani zdaniem, Polacy zagubili duchowy wymiar świąt, skupiając się na zakupach?
– W Polsce zachłysnęliśmy się zachodem; za pożyczone pieniądze stać nas na kupno wszystkiego. Wpadamy w obłęd zakupów, wpadliśmy w wir komercjalizacji świąt. W końcu z tego musimy ochłonąć, żebyśmy całkiem się nie zagubili. I nie zapomnieli, że obchodzimy urodziny Jezusa.
• Co w świętach Bożego Narodzenia jest najważniejsze?
– Że to jest odrodzenie nas wszystkich. Że nie to co mamy, jest najważniejsze, bo nie zabierzemy tego na tamten świat. Ale ważne jest to, ile dobra zostawimy po sobie. I jeszcze jedno jest ważne: jest opłatek, jest rodzina. Zróbmy wszystko, żeby święta Bożego Narodzenia dały nam siłę na cały rok. Jeśli są godnie przeżyte, siłę dadzą. Pokonamy największe problemy. Jeśli święta zbędziemy, wejdziemy w nowy rok z pustką.
• Co się w życiu liczy najbardziej? Rodzina? Miłość? Zdrowie? Pieniądze?
– Miłość jest najważniejsza. Z miłości się wszystko narodziło, jest podstawą życia. Miałam szczęście do miłości, odkrywam ją na nowo. Mimo że na świecie dzieją się sprawy okrutne, to możemy wysłać im naprzeciw miłość. Z miłości nauczyłam się dystansu do zła, do tego, co kiedyś by mnie bardzo bolało. Dziś mnie nie boli, bo przechodzę ponad tym. Przechodzenie ponad jest jedną z najważniejszych umiejętności w życiu.
• A po miłości?
– Rodzina. Po rodzinie przyjaciele, na których można liczyć. I to, żeby dostrzegać pozytywy w życiu. Jest ich pełno, tylko trzeba chcieć je zauważać.
• Nasze życie to tylko etap wędrówki. Nie boi się pani śmierci, umierania?
– Nie boję się. Nie boję się starzenia, bo zmarszczki są oznaką mądrości. Kiedy byliśmy z mężem na wakacjach na Krecie, zauważyłam, że starsi ludzie trzymają się na ręce i uśmiechają się do siebie z miłością. Kiedyś tego nie zauważałam. Teraz wiem, że w każdym wieku, nawet chorując, można znaleźć moment, żeby wziąć się za rękę, żeby okazać sobie miłość, czułość i przyjaźń. Potwierdzić, że możesz na mnie polegać. A jeśli coś boli, to Boże, trzeba czasami przyjąć ten ból. Wtedy też najbardziej pomaga bliskość najbliższych.
• Zostaje pani w Polsce?
– Dwa lata temu wydałam płytę "Małe rzeczy”. W tym roku wyszła kompilacja dwóch płyt z moim starymi przebojami. Teraz kolędy. W przyszłym roku chcę wydać moją francuską płytę i antologię piosenek... Tak, zostaję w Polsce. Dużo koncertuję. Na widowni widzę młodych ludzi. Wzruszam się, jak te dzieci śpiewają kawiarenki.