Kiedy rok temu w telewizyjnym programie "Kapitalny pomysł” wygrał 300 tys. zł. liczył, że to wystarczy na stworzenie prototypu specjalnych gogli i przeprowadzenie badań. Pieniądze, choć ogromne, okazały się za małe na zrealizowanie tych planów.
– Nie potrafię teraz powiedzieć, czy to będzie kilka miesięcy, czy może dłużej. Ale uda mi się na pewno – Karol Kowalczuk, pochodzący z Grabowca pod Zamościem student mechatroniki na Politechnice Warszawskiej nie ma co do tego żadnych wątpliwości.
Myślenie to jego specjalność
Grabowiec kilkanaście lat temu. Karol wspólnie z kolegami buduje samoloty z klocków. Te stworzone przez jego rówieśników składają się przeważnie z trzech elementów. Jest kadłub i komplet skrzydeł: dłuższych i krótszych. Konstrukcja Karola została "dozbrojona” w podwieszane bomby i kilkadziesiąt innych elementów. Ma około pół metra. I jest problem: zabrakło klocków.
– Po wygranej w programie mnóstwo ludzi pytało mnie czy pamiętam, kiedy to moje kombinowanie się zaczęło – wspomina Karol. – Właśnie wtedy. A później trwało już bez przerwy. Z tym że konstruowałem i wymyślałem coraz bardziej skomplikowane rzeczy.
Kiedy ponad rok temu telewizja TVN ogłosiła nabór do programu "Kapitalny pomysł” Karol Kowalczuk zastanawiał się tylko nad tym, czy wystartować ze sztucznymi mięśniami, czy goglami, które mogą pomagać oczom. Wybrał to drugie. Bo uznał, że najlepiej postawić na wynalazek, który będzie pomagał ludziom. Ale równie dobrze mógł zgłosić którykolwiek spośród swoich wynalazków. Ma ich na koncie mnóstwo. Np. reaktor jądrowy i rakietę kosmiczną P368028, za którą już jako 17-latek został nagrodzony podczas konkursu w Japonii.
Wynalazków jest u niego dostatek
W tworzeniu tych mniej skomplikowanych wynalazków zawsze pomagał mu tata, znany w Grabowcu mechanik "złota rączka”. On też miał swój udział w skonstruowaniu pierwszych gogli, które Karol pokazał w telewizyjnym konkursie. Wygrana w "Kapitalnym pomyśle” pozwoliła mu na to, by do pracy nad prototypem okularów zaangażować grupę specjalistów.
– Zatrudniłem elektronika i programistę, współpracowałem z firmą optyczną z Krakowa, także z inżynierem materiałowym, a nad ostatecznym wyglądem gogli pracował designer – wylicza wynalazca. – Bo ja jestem tylko konceptykiem. Mam wiedzę podstawową z kilku dziedzin, ale bez specjalistów nie dałbym rady.
Prototyp jest już gotowy. Stworzenie go pochłonęło 25 tys. zł, nie licząc robocizny. Żeby gogle skierować do badań klinicznych, potrzeba aż 20 sztuk. Do tego wygrana w programie gotówka okazała się niewystarczająca. Ale to nie powstrzymało Karola Kowalczuka. – Mógłbym, oczywiście, teraz sprzedać ten prototyp jakiejś firmie i pewnie "ustawić się” na całe życie, ale nie wiem, czy przypadkiem nie wylądowałby w szufladzie. Dlatego postanowiłem sam doprowadzić sprawę do finału.
Redukcja hałasu
Chce starać się o wsparcie z Unii, ale do tego potrzebny jest niemały wkład własny. Karol zdobędzie go, sprzedając inne swoje wynalazki. To nowy rodzaj zawieszenia rowerowego, który sprawia, że w ciągu kilku sekund zwykły miejski bicykl zamienia się w specjalistyczny rower do jazdy po górach. – Mam to zamontowane we własnym rowerze i sprawdza się znakomicie – zapewnia wynalazca. Poza tym, liczy też na "spieniężenie” pompy tlenowej (znakomicie przydaje się np. w silnikach spalinowych) i tłumiku, który hałas redukuje o 95–98 procent.
Plany zbyt ambitne? Absolutnie! Kiedy Karol wygrał "Kapitalny pomysł” przekonał się, że nie ma rzeczy niemożliwych. Otworzyło się przed nim mnóstwo drzwi i mnóstwo możliwości. – Ja sprzed programu i ja dzisiaj to ta sama i taka sama osoba. Inaczej tylko zaczęło mnie postrzegać otoczenie.
Nie jest już dla innych wyłącznie zdolnym fantastą i pasjonatem. Jest człowiekiem, z którego pomysłów można czerpać i na nich korzystać. – Dla mnie to sukces, że założyłem własną firmę, że będąc jeszcze studentem, zacząłem prowadzić zajęcia na uczelni, że spotykam się z ważnymi ludźmi. Niedawno np. miałem spotkanie z panią prezes firmy Solaris, która chce w produkowanych u nich autobusach wykorzystywać moje pomysły innowacyjne – mówi jednym tchem Karol. – No i mogłem sobie pozwolić na to, żeby zafundować moim rodzicom prawdziwe wakacje w apartamencie nad morzem. To tak, jakbym teraz miał wreszcie wystarczająco dużo klocków do realizacji tego, co wymyślę.
Karolów mamy więcej
A jak młody mężczyzna widzi swoją przyszłość? Ta najbliższa to zima na snowboardzie (w prezencie gwiazdkowym kupił sobie komplet sprzętu z najwyższej półki), po niej pewnie wiosna na quadach i jeszcze powrót do gimnastyki wyczynowej. A dalsza? – Na pewno nie przestanę tworzyć wynalazków – zapewnia. – Bo ja to robię nawet we śnie.
Ma jednak również bardzo poważne marzenie. Chciałby stworzyć fundację, która wspierałaby rozwój i dawała możliwość realizacji takim pasjonatom, jak on. I wcale nie chodzi mu tylko o pomoc ścisłym umysłom. – Każdy z nas ma w sobie coś wyjątkowego, coś niezwykłego. Tylko trzeba dostać narzędzia, żeby tę pasję wydobyć i pielęgnować.