Kiedy w 1822 roku Łukasz Rodakiewicz stawiał teatr na działce podarowanej przez mu przez teścia - Kaspra Drewnowskiego
Czy pod fundamentami teatru rzeczywiście kryją się katakumby klasztoru Szarytek?
- Są. Na pewno są. Kto je naruszy, tego zabije klątwa. Dlatego Rodakiewicz zamknął podziemia. Ojciec powtarzał nam, że kto rozkopie te podziemia, naruszając architekturę budynku, obudzi tę klątwę - mówi twardo Jerzy Makowski, syn ostatniego właściciela Starego Teatru, też Jerzego.
Historia na śmietniku
Do 1939 r. zabytkowy teatr przetrwał w nienaruszonym stanie. We wrześniu bomba naruszyła jedną ze ścian, ale Niemcy zostawili teatr w spokoju. W latach 50. przeprowadzono pobieżny remont, podczas którego z zaplecza teatru usunięto archiwalne zbiory, gromadzone jeszcze przez Julię Makowską, córkę Rodakiewicza. Wywieziono je na śmietnik. W ,81 budynek został opuszczony przez Wojewódzki Zarząd Kin, który prowadził tam Kino Staromiejskie. Od tamtego czasu teatr się rozpadał: w odciętym od prądu budynku wybito okna, spalono wnętrze. Pijazki urządzili sobie w nim melinę.
Co siedzi pod teatrem
W środku teatr przypomina dekoracje do filmu science fiction. Nie ma widowni. Nie ma trzykondygnacyjnych lóż i balkonów; rozebrane, czekają na konserwację.
Zamiast stropu parteru dębowe dechy, a pod nimi fragmenty fundamentów i lochy.
- Okazuje się, że Łukasz Rodakiewicz postawił budynek na dwóch działkach. W XVI wieku stały tu dwie kamienice. Jedna z nich należała do niejakiego Rudgiera - mówi Rafał Niedźwiadek z firmy Archee, archeolog, który nadzoruje prace budowlane.
Mieszczanin spod podłogi
Szarytki do Lublina sprowadziła Jadwiga Niemyska, podsękowa lubelska. W 1736 roku siostry objęły bardzo zniszczone i zaniedbane budynki kościoła św. Wojciecha i szpitala św. Łazarza. Siostry miały także zająć kamienicę, stojącą na rogu Złotej i Dominikańskiej. To dwa kroki od budynku Starego Teatru.
Czy to stąd wzięła się legenda o scenie teatru, zbudowanej na ruinach klasztoru bądź kościółka Szarytek?
Scena cokolwiek podniesiona
Żeby podbić fundamenty, robotnicy musieli dostać się pod scenę.
Po stromo zawieszonej metalowej drabince schodzimy trzy metry pod ziemię. - To fragmenty piwnic. Do tych pomieszczeń podchodzę z szacunkiem, ale nie znaleźliśmy tu nic, co wskazywałoby na to, że są to krypty grobowe - mówi Niedźwiadek. - Ja w tylu kryptach już byłem i jeszcze nikt i nic krzywdy mi nie
zrobiło...