Rozmowa z Krzysztofem Hetmanem, marszałkiem województwa i byłym wiceministrem rozwoju regionalnego
– Nie jestem pamiętliwy i nie robię z tej sprawy problemu. Nie ma niechęci między nami i już nieraz żartowaliśmy z tej sprawy. Z urzędu odszedłem sam. Zorientowałem się, że nie ma popytu na moją wiedzę i nie trzymałem się na siłę stołka. Gdybym był pamiętliwy, to bym nie powtarzał, że trzeba zerwać z myśleniem plemiennym i rozpoczął urzędowanie od czystek w urzędzie.
• Przecież od trzech lat rządzi Platforma i PSL, więc swoich pan nie będzie wyrzucał?
– Jeszcze by się znalazły osoby do usunięcia, ale kiedyś trzeba przerwać ten zaklęty krąg zemsty.
• Po wyborze na marszałka uścisnął pan dłoń kontrkandydata Andrzeja Pruszkowskiego z PiS. Skończy się na ładnym, ale tylko geście?
– Z mojej strony na pewno nie. Będziemy dyskutować z radnymi PiS podczas obrad sejmiku i na komisjach. I nie chodzi o prawienie sobie złośliwości. W szeregach opozycji jest wiele osób merytorycznie przygotowanych i nie widzę powodu, żeby nie korzystać z ich rad czy podpowiedzi. Tylko to się musi odbywać na zasadzie współpracy i wzajemnego zaufania.
• Czy między PO i PSL jest zaufanie? Kilka tygodni temu krytykował pan ówczesnego marszałka Grabczuka za marne wykorzystanie pieniędzy unijnych z Regionalnego Programu Operacyjnego.
– Nie odnosiłem się personalnie; krytykowałem urząd i czynnik ludzki. W Ministerstwie Rozwoju Regionalnego nasza koalicja działa świetnie, wszyscy są nastawieni na realizację celów. Na poziomie lokalnym muszę się do tego przekonać. Trzeba oddzielić politykę od spraw merytorycznych.
- Jeśli widziałem, że wydawanie pieniędzy z RPO idzie słabo, to powinienem o tym mówić. Za to brałem pieniądze w ministerstwie. Tak samo ostro wypowiadałem się o Adamie Struziku, marszałku województwa mazowieckiego, choć jest z PSL.
- Brak koniunkturalizmu udowodniłem przy okazji pieniędzy na baseny w Rykach i Parczewie. Jako wiceminister miałem obowiązek stać na straży prawidłowego podziału środków unijnych i nie miało znaczenia, że w tych miejscowościach rządził PiS, a o pieniądzach decydował zarząd PO-PSL, ale chciałem podkreślić, że w dobrej wierze.
• Przed wyborami samorządowymi taka krytyka była na rękę ludowcom.
– Nie zgodzę się z taką tezą. O kwestiach związanych z wydawaniem pieniędzy z RPO mówiłem jeszcze na początku roku. Nikt wtedy nie myślał o wyborach. Gdybym nie użył mocnych słów, to czy dziś byłaby taka mobilizacja w Urzędzie Marszałkowskim, żeby szybko i sprawnie wydać unijne pieniądze?
• W Niedźwiadzie od lata czeka na zagospodarowanie 180 ha ziemi. Wiadomo, że nie powstanie tam lotnisko. Jaki ma pan pomysł na tę ziemię?
– Najlepiej utworzyć tam podstrefę ekonomiczną. Jednak teraz to jest, niestety, dyskusja akademicka. Na zakup ziemi województwo dostało dotację celową od państwa. Cel nie został zrealizowany.
- Ziemia nam zostanie, ale grozi, że będziemy musieli oddać te pieniądze. Trzeba usiąść do stołu z Ministerstwem Rozwoju Regionalnego i naradzić się, czy te pieniądze można uratować. Taką wstępną dyskusje podjąłem jeszcze jako wiceminister tego resortu, niezobowiązująco, jako marszałek wybrany tydzień temu jeszcze nie miałem okazji
• To zaniechanie poprzedniej ekipy PO–PSL?
– Wszyscy byli tak skoncentrowani na budowie lotniska w Świdniku, że sprawa Niedźwiady została odsunięta na dalszy plan.
• Jak rozwiązać spór między władzami województwa a architektem w sprawie Centrum Spotkania Kultur (Teatru w Budowie)?
– Mam jeszcze zbyt mało informacji, by zająć stanowisko w tej sprawie. Natomiast powiem rzecz niepopularną: trzeba myśleć nie tylko o przecięciu wstęgi na CSK, ale też o tym, jak utrzymać potem ten obiekt. Inwestycja jest prestiżowa i trzeba ją zrobić rozsądnie.
• Ma pan pecha. Rozpoczął pan rządy w momencie, kiedy największe i najważniejsze inwestycje, jakie powstaną na Lubelszczyźnie (np. lotnisko czy CSK), już się rozpoczęły. Będą zapisane na koncie pana poprzedników.
– Nie nazwę tego pechem. Czy powstaje już płyta lotniska? Czy widzi pan sprzęt budowlany na placu przy CSK? Czy stanął most nad Wisłą w Kamieniu i czy przebudowana jest droga dojazdowa? Potrzeba dużo wysiłku i pracy żeby wykonać te inwestycje.
- To nie będzie łatwa kadencja wypełniona tylko przecinaniem wstęg. Nikt dotychczas w województwie lubelskim nie miał 1 mld euro do dyspozycji. Trzeba wydać te pieniądze i rozliczyć, prawidłowo.
-W ciągu najbliższych dwóch lat rozstrzygnie się, jak będzie wyglądała Lubelszczyzna w 2015–2020 r. Ile dostaniemy unijnego wsparcia po 2014 r., na co wydamy te pieniądze.
- Trzeba zbudować sojusz województw ze wschodniej Polski. I nie lamentować, że jesteśmy biedni, bo to na nikim w Brukseli czy Warszawie nie robi wrażenia. Musimy mieć własny pomysł, jak chcemy wykorzystać przyszłe środki finansowe pochodzące z Unii Europejskiej.
• To jak będzie wyglądała Lubelszczyzna w 2014 roku na zakończenie pana kadencji?
– Powstaną "cywilizacyjne” projekty: lotnisko i most na Wiśle, mieszkańcy będą mieli dostęp do szerokopasmowego Internetu, pokażemy Lubelszczyznę nie tylko od strony fajnych kulinariów, pięknych krajobrazów czy czystego powietrza. Proszę mi wierzyć, o tym w Warszawie wszyscy wiedzą. Z agroturystyki utrzyma się 5–10 proc. mieszkańców, a co z pozostałymi?
- Trzeba pokazać rodzimych przedsiębiorców, tworzyć sieci podstref ekonomicznych, pomagać lokalnym firmom w nawiązywaniu współpracy, wciągać uczelnie do wspólnych działań gospodarczych. Musimy walczyć o zewnętrznych inwestorów, nie tylko z zagranicy, ale i np. Śląska.
- Trzeba inteligentnie promować nasze uczelnie, bo samo ustawienie we Wrocławiu billboardu "Przyjedź na UMCS” nic nie da. Należy postawić na unikatowe kierunki. Np. mało kto wie, że Państwowa Wyższa Szkoła Zawodowa w Chełmie jest jedną z dwóch w kraju, która kształci cywilnych pilotów. Chcę, żeby Lubelszczyzna była inteligentnym regionem, a nie Polską B.
• Jaki zostawi pan pomnik po swoim urzędowaniu?
– Nie myślałem o tym w takich kategoriach, chcę dobrze wykonać pracę. Chyba największym sukcesem będzie zmiana wizerunku Lubelszczyzny. Będę zadowolony, jeśli przekonam ludzi do tego, że warto mieszkać, pracować i inwestować w naszym regionie.
- Jeśli sami mieszkańcy uwierzą, że zmiany na lepsze są możliwe, jeśli uda się tchnąć w ludzi optymizm, poparty zrealizowanymi projektami, to będę miał wielką satysfakcję.
Rozmowa była przeprowadzona 6 grudnia