Jan Paweł II nie miał żadnych armat, wojsk, banków i mnóstwa pieniędzy, a jest moralnym punktem odniesienia dla świata. Jak każdy z nas miał swoje lepsze i gorsze dni, a jednak został Błogosławionym. Jednie świętym jest Bóg. Natomiast my na tyle jesteśmy święci, na ile jesteśmy ludźmi – mówi ks. Wacław Oszajca SJ.
– Chciałoby się machnąć ręką. Prawdą jest, że do nadużyć pedofilskich dochodziło. Prawdą jest, że część biskupów i księży nie stanęła na wysokości zadania i nie przeszkodziła w tym procederze. Ale nieprawdą jest, że papież nic nie zrobił.
• A zrobił ?
– Po pierwsze natychmiast nawiązał kontakt z biskupami amerykańskimi, bo tam się zaczęła afera. Przekazał całą sprawę księży pedofilów do Kongregacji Doktryny Wiary. A więc wyżej się nie da. Prowadzenie sprawy zlecił kardynałowi Ratzingerowi. Skutek jest taki, że za pontyfikatu Benedykta XVI obowiązuje zero tolerancji w sprawie księży pedofilów.
• Czyli?
– Jeśli udowodni się komukolwiek z duchownych tego typu zachowania, to przestaje on pełnić funkcję duchownego. Więc wspomniany na początku artykuł z „New York Times” w kwestii takiej oceny papieża jest w całości kłamliwy.
• Czy rzeczywiście Jan Paweł II był konserwatywny w stosunku do takich nowych trendów w Kościele jak na przykład kapłaństwo kobiet?
– Gdyby to się dało rozstrzygnąć przez głosowanie, to nie byłoby żadnego kłopotu. Natomiast mamy do czynienia z miliardową rzeszą katolików na całym świecie. Z mocno osadzonym w świadomości kościelnej modelem, że przy ołtarzu jest mężczyzna. W obrządku zachodnim żyjący w dodatku w celibacie. Nie ma tradycji kobiet prezbiterów, wyjątkiem jest tu w Polsce kościół mariawitów i kalwinistów. Nawet uchwałą soboru nie da się tego administracyjnie załatwić, bo trzeba, żeby najpierw taka potrzeba zaistniała w świadomości ludzi. Bo co z tego, że papież zarządzi, że święcimy kobiety, tak się stanie i to doprowadzi do rozbicia Kościoła. Nic nie zyskamy, wiele stracimy. Trzeba trochę czasu, żeby ten temat mentalnie przepracować.
• Jak dzisiaj mamy patrzeć na Jana Pawła II? Był wielkim politykiem, który dokonał zmian na świecie?
– Trzeba zacząć od tego, że zostawił po sobie ogromny spadek. To są encykliki, inne dokumenty kościelne, pielgrzymki, kazania, to jest również jego twórczość literacka i poetycka i przykład życia. Do tego trzeba wracać, bo jest człowiek, który jak widać miał wyczucie czasu i miejsca. Natomiast żył w swoim czasie. Czyli epoce kończącego się komunizmu, kończącej się zimnej wojny pomiędzy dwoma wielkimi mocarstwami. Żył w zupełnie innym świecie niż my dziś żyjemy. Warto popatrzeć na styl jego myślenia i jego sposób patrzenia na świat i oceniania otaczającej rzeczywistości.
• W jakim duchu Jan Paweł II myślał o świecie i Kościele?
– Zasadniczym rysem będzie jego otwartość na ludzi, którzy mają własne imiona i nazwiska. Otwartość na kulturę, bo to on powiedział, że wiara, która nie tworzy kultury jest wiarą martwą. Następnie otwartość na naukę, to on napisał encyklikę „Fides et ratio”, gdzie dowartościowuje wiarę, ale też i rozum, mówiąc, że wiara bez rozumu staje się zabobonem. A rozum bez wiary traci skrzydła.
• A jeśli chodzi o inne Kościoły?
– To ekumenizm. To nie był ze strony Karola Wojtyły jakiś zabieg taktyczny, tylko styl widzenia chrześcijan ewangelickich i prawosławnych. Był otwarty na inne religie. Nie zwalczał, nie tępił, nie odsądzał od czci i wiary, ale wierzył, że w innych religiach też są ziarna prawdy. Stworzył dialog ze światem Islamu i Judaizmu. No i wreszcie dialog z niewierzącymi. Ateizm przestaje być abberacją umysłową, staje się światopoglądem, z ateistą można i warto rozmawiać.
• Jak można najkrócej podsumować pontyfikat Jana Pawła II?
– Najpierw powiedział całemu Kościołowi „Nie lękajcie się”. Potem realizował swoje posłannictwo powtarzając „Otwórzcie drzwi Chrystusowi”. Powtarzał, że jesteśmy ludźmi wolnymi i to my decydujemy o tym, czy przyjąć czy nie przyjąć to, co przynosi Chrystus. I wreszcie powiedział „Wypłyń na głębię”.
• Co to znaczy?
– To znów słowa Chrystusa o tym, że nie wystarczy się nie bać i tylko przyjąć to, co przynosi Chrystus. Ale trzeba ruszyć na najgłębsze wody tego świata, tam gdzie się dzieją ważne rzeczy. Żeby tam chrześcijan nie zabrakło.
• Czy to, że Jan Paweł II został Błogosławionym, przyczyni się do obudzenia w ludziach ich wiary?
– Sam fakt ogłoszenia Jana Pawła II błogosławionym niewiele zmienia. Po pierwsze dla wielu z ludzi ten akt kanonizacji został dokonany w momencie pogrzebu. Zgromadzony na Placu Św. Piotra cały Kościół zawołał „Święty”. Oczekiwana przez wielu uroczystość jest tylko potwierdzeniem tego, co Kościół jako całość (zarówno świeccy jak i duchowni) miał za oczywistość, za fakt od dawna. Jeśli posłuchamy Jana Pawła II i przyjmiemy jego styl myślenia, to może stać się bardzo dużo. Takim testem może być podejście do katastrofy smoleńskiej.
• Czyli?
– Czy nadal będziemy podtrzymywać w sobie zapiekły ból, szukać pretensji, bezustanne siedzieć na cmentarzu i trwać w żałobie. Czy może wyprowadzimy z tego nieszczęścia jakieś dobro i może z kolejnej rocznicy zrobimy dzień pamięci i wdzięczności tym, którzy zginęli pod Smoleńskiem i tym, którzy giną dzień w dzień. Zarówno jedni jak i drudzy giną w pracy. Warto nabrać trochę odwagi i mówić o tym, że taka możliwość istnieje. Ze zła można wyprowadzić dobro. Nigdy nic nie wiadomo. Mówi się, że plotka wylatuje skowronkiem a wraca wołem. Tak samo i dobre rzeczy wracają zwielokrotnione. Jedno słowo gdzieś może zakiełkować i przy odpowiednim szczęściu i wysiłku ludzkim może wiele zrobić. Przecież Jan Paweł II nie miał żadnych armat, wojsk, banków i mnóstwa pieniędzy, a jest moralnym punktem odniesienia dla świata. A bez ładu moralnego też i demokracji nie będzie.
• Ktoś z młodych ludzi powiedział, że pójdzie drogą Jana Pawła II, bo jakby Pan Jezus dziś przyszedł na świat, to robiłby to samo, co papież?
– Aż tak odważny to bym nie był.
• Dlaczego?
– My jednak dość nieudolnie naśladujemy Chrystusa. Jan Paweł II żył w Chrystusowym duchu (Dla chrześcijan jest to Duch Święty), ale jak każdy z nas miał swoje lepsze i gorsze dni. To, że został Błogosławionym potwierdza nasz punkt odniesienia, którym jest Bóg. Jednie świętym jest Bóg. Natomiast my na tyle jesteśmy święci, na ile jesteśmy ludźmi. Na tyle, na ile potrafimy żyć w tym samym duchu, którym żyje Bóg. Na tyle, na ile potrafimy być wolni, twórczy i odpowiedzialni.