- To coś, bo nie ktoś. Takiej kreatury nie można nazwać człowiekiem, nie jest nawet zwierzęciem, bo zwierzę nie zabija z tak niskich pobudek. To coś musi być usunięte ze społeczeństwa. Domaga się ochrony godności, której nie ma. Jest bestią, obrazem ludzkiego szamba, fekaliami, gangreną na zdrowym, ludzkim społeczeństwie - Krzysztof Orszagh, pełnomocnik rzecznika praw obywatelskich
Jest noc z 23 na 24 sierpnia 2004 roku. Dochodzi 3 rano. W dyskotece w Grzywnie pod Chełmnem (woj. kujawsko-pomorskie) ze swoimi przyjaciółmi i chłopakiem bawi się 18-letnia Katarzyna. Impreza dobiega końca. Dziewczyna razem ze swoim chłopakiem idzie na pobliskie skrzyżowanie i tu się rozstają. Kasia ma do domu jeszcze kilka kilometrów i wraca sama. Jej zmasakrowane ciało znaleziono trzy dni później w przydrożnym rowie.
Morderstwo
Adrian niemal od początku był podejrzany. A w niewielkiej miejscowości takie informacje szybko się rozchodzą. Po kilku dniach sam zgłosił się na policję. Nie, nie przyznał się. Przyszedł zapytać, dlaczego policja się nim interesuje. Przecież on jest niewinny.
Kolejne wyjaśnienia składał już w areszcie.
Niecały rok po morderstwie Adrian został skazany na 25 lat więzienia. Sąd nie miał żadnych wątpliwości. W samochodzie oskarżonego znaleziono fragmenty ubrań zamordowanej. Przeprowadzono również szczegółowe analizy materiału biologicznego. Badania DNA również potwierdziły winę Adriana.
Pozew
Toruński sąd pozew przyjął i na dodatek zwolnił Adriana W. z kosztów sądowych. Bo ten nie pracuje i nie zarabia.
Mirosław Jasik, toruński prawnik, który pomógł kobiecie napisać odpowiedź na pozew, nazwał pismo Adriana wytworem chorej wyobraźni oskarżonego: - To jest totalne science fiction i zwykły wymysł - tłumaczył.
Niemal natychmiast sprawą zainteresował się minister sprawiedliwości, Zbigniew Ziobro. Nakazał sądowi stanąć po stronie Danuty Zegan. Również prokuratura, rzecznik praw ofiar, a także rzecznik praw obywatelskich pomagają kobiecie, od której zabójca córki chce pieniędzy.
A Adrian W. wciąż mówi o swoim nieszczęściu.
Nie pierwszy raz zresztą.
Spisek
Kolejna rozprawa. Zeznaje okulistka. Jej przesłuchanie było konieczne, bowiem Adrian W. zakwestionował wzrok jednego ze świadków. Według niego bez okularów nie mógł go widzieć feralnej nocy.
Okulistka nie potwierdza wersji mordercy. Ale ten nie daje za wygraną. Widzi, że na sali są dziennikarze i postanawia wygłosić oświadczenie.
Zaczyna od przewodniczącego składu sędziowskiego, który miał się zapoznawać z materiałem dowodowym w domu, co zdaniem mordercy i gwałciciela jest niedopuszczalne. Ten sam sędzia był też nadgorliwy, bo zadawał świadkom takie pytania, które sugerowały odpowiedź. Zresztą świadkowie też byli źli.
Kłamali.
- Ci rzekomi świadkowie przypomnieli sobie co się stało dopiero wtedy, gdy o sprawie napisała prasa! - grzmiał na sali rozpraw zwyrodnialec. - Zresztą gazety były sterowane przez śledczych.
Wyrok
Na koniec swojego oświadczenia stwierdził, że sędziowie robią wszystko źle, ale on nie chce ich wyłączenia, bo wtedy rozprawa zaczęłaby się od nowa. Po chwili zmienił zdanie i zażądał wyłączenia przewodniczącego Andrzeja Szadkowskiego. Dodał, że drugi sędzia - Piotr Rydzewski - może być. Ale i w tej kwestii zmienił zdanie.
W czasie kolejnych rozpraw okazało się, że Adrian W. pojawiał się w aktach jeszcze dwóch podobnych morderstw. Jednak tu śledczy nie znaleźli wystarczających dowodów.
Ostatecznie w czerwcu 2005 sąd skazał go na 25 lat więzienia za zabójstwo. W samochodzie Adriana W. znaleziono fragment z ubrania ofiary. Analiza DNA i pozostałe dowody potwierdziły, że Katarzyna została zgwałcona i uduszona przez Adriana.
Bandyta nie będzie ofiarą
- Przejrzałem kasetę. Takie zdanie tam nie padło - mówi Jarosław Lewandowski, dziennikarz TVP3.
Na pozew mordercy pierwsza zareagowała Mariola Tuszyńska, kujawsko-pomorski rzecznik praw ofiar i zapewniła pani Danucie kompleksową pomoc prawną przed sądem.
Następny był Zbigniew Ziobro: - Poleciłem toruńskiej prokuraturze, by włączyła się do sprawy i stanęła po stronie kobiety.
W obronie kobiety stanął również rzecznik praw obywatelskich. Z rodzicami Kasi spotkał się też Krzysztof Orszagh, pełnomocnik RPO. - Ta pani musi tę sprawę wygrać. Nie wyobrażam sobie, by było inaczej. I my ją w tym wesprzemy zapewniając wszelką pomoc prawną. Przestępcy muszą sobie wreszcie uświadomić, że to oni są katami, a nie ofiarami. Mam nadzieję, że po tej sprawie więcej już takich pozwów nie będzie.
Danucie Zegan pomógł również Roman Jasiakiewicz, były prezydent Bydgoszczy, dzisiaj dyrektor Zakładu Produkcji Rolnej. - Nasza firma pokryje koszty pomocy prawnej, jeżeli taka będzie potrzebna - zadeklarował.
Kasia
- To on nam powinien zapłacić - Stanisław Zegan nie wstydzi się łez. - Przez niego straciliśmy naszą kochaną Kasię.