O Jezusie historycy wiedzą bardzo niewiele. Skąpe dane mówią, że ten Żyd mieszkał w Nazarecie w Galilei. Zapewne w 28 r. zaczął nauczać i głosić bliskość królestwa Bożego. Gromadził wokół siebie rozentuzjazmowane tłumy. Gdy jednak władze żydowskie postawiły Jezusa przed sądem, tłumy go opuściły . Umarł, skazany na śmierć przez prefekta Judei, Poncjusza Piłata
- Każde postępowanie poprzedzane jest działaniami wstępnymi. Tak musiało być i tym razem, po proces, który miał się odbyć, nie był wygodny ani dla społeczności żydowskiej, ani dla starszyzny, którą reprezentował Annasz.
• Dlaczego?
- Żydzi mieli do czynienia z trudną sytuacją. W Niedzielę Palmową Jezus wjechał do Jerozolimy i był entuzjastycznie witany przez tłumy. Popularność zaniepokoiła starszyznę. Do tej pory wiedzieli, że coś się dzieje, ktoś naucza, jest słuchany. Teraz zobaczyli, że do Jerozolimy wjechał człowiek niebezpieczny, z którym trzeba coś zrobić.
• Dlaczego niebezpieczny?
- Głosi się Mesjaszem. Wypędza kupców ze świątyni. Wkracza w kompetencje kapłanów. Przeciwstawia się ich władzy. W Jerozolimie robi się napięta sytuacja. Dopóki Jezus działał na obrzeżach, władza to tolerowała. Gdyby podczas Niedzieli Palmowej witała go garstka wyznawców, większego problemu by nie było.
• Annasz przesłuchał Jezusa,
ale z procesowej ostrożności wolał go odesłać do Kajfasza?
- Zobaczył podejrzanego, sprawdził, czy pogłoski o nim są prawdziwe. Wyczuł niebezpieczeństwo. W dodatku Jezus wcale nie wdawał się w rozmowę, nie usprawiedliwiał się, ani tłumaczył. Świadomy swojej misji nie zaprzeczał, że jest Mesjaszem. Był stanowczy. Trzeba pamiętać, że Żydzi też byli w swoich przekonaniach religijnych bardzo stanowczy i łatwo nie ustępowali.
• Trafiła kosa na kamień?
- Nie ma się co dziwić. Pojawił się młody człowiek,