Czy elektrociepłownia na paliwo ze śmieci to dobry pomysł? Mieszkańcy okolicy boją się fetorów i zanieczyszczenia powietrza. Inwestor twierdzi, że powietrze stanie się wręcz czystsze. Argumenty obu stron musi teraz zważyć Ratusz, choć wydaje się być przychylny tej inwestycji. Do 21 kwietnia w sprawie kontrowersyjnej instalacji potrwają konsultacje społeczne
O sprawie zrobiło się głośno w listopadzie, gdy inwestor złożył w Ratuszu dokument niezbędny do uzyskania decyzji środowiskowej, bez której nie ma mowy o takiej inwestycji.
Do poprawki
Okazało się jednak, że zakład wywołuje bardzo duże kontrowersje, a dokumenty w wielu miejscach są zbyt mało treściwe. Uwagę na to zwróciła zarówno Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska jak też sanepid, czy Urząd Miasta. Ze złożonego przez spółkę raportu nie można było m.in. wywnioskować jak dużo starych opon będzie mogło trafiać do instalacji jako paliwo uzupełniające. Wszystkie wspomniane instytucje zażądały wyjaśnień oraz uzupełnienia raportu. Spółka złożyła takie dokumenty, a teraz cała procedura rusza na nowo.
W nowej dokumentacji spółka poinformowała, że jednak nie będzie spalać w instalacji ani opon, ani wysuszonych osadów z oczyszczalni ścieków, choć w pierwszej wersji mowa była również o takim paliwie.
Co tu trafi?
Każdego dnia w nowym bloku elektrociepłowni spalanych miałoby być od 338 do 385 ton paliwa z odpadów. Inwestor podaje, że paliwo miałoby być dowożone ciężarówkami przez ul. Mełgiewską i Tokarską.
W ciągu godziny byłoby to siedem pojazdów. Rozładunek ma następować poprzez specjalne śluzy bezpośrednio do bunkra magazynowego, w którym panować ma podciśnienie zasysające powietrze tak, by odory nie wydostawały się poza bunkier. W pomieszczeniu tym paliwo RDF (bo tak się ono nazywa) ma być mieszane, bo może różnić się składem w zależności od dostawcy, ale też od... pory roku.
- Skład będzie zmienny z uwagi na jego niejednorodność w zależności od odpadów komunalnych (...) trafiających do punktów przetwarzania odpadów oraz pory roku - czytamy w dokumentach inwestora. - Z tego też względu konieczny jest bufor w postaci bunkra, w którym dostarczane z różnych tras i dostawców odpady będą uśredniane poprzez mieszanie.
Co więcej, odpady będą tu trafiać nie tylko z Lublina i okolic, bo tych będzie za mało. Spółka przyznaje, że konieczne będzie przywożenie ich także z bardziej odległych zakątków regionu.
Co dalej?
Do 21 kwietnia trwać będą rozpoczęte kilka dni temu konsultacje społeczne. Każdy z mieszkańców ma prawo zgłosić swoje uwagi, zastrzeżenia i pytania do tego projektu.
Mieszkańcy dzielnicy Tatary obawiają się tego zakładu. Zebrali już osiem tysięcy podpisów pod protestem przeciwko takiej spalarni. Składali je nie tylko lokatorzy budynków na Tatarach, ale też mieszkańcy innych, odleglejszych dzielnic. Twierdzą, że do powietrza będą się dostawać szkodliwe substancje. Tymczasem spółka twierdzi, że powietrze będzie bardziej czyste, bo nowy blok na paliwo z odpadów ma zastąpić częściowo ten tradycyjny, na węgiel, który musi spełniać znacznie mniej rygorystyczne normy.
Żeby grzało
To właśnie zastąpienie tradycyjnych bloków energetycznych jest wskazywane przez Megatem EC jako główny powód budowy takiej instalacji. Spółka twierdzi, że od roku 2016 r., a najpóźniej od roku 2020 w życie mają wejść wymogi dyrektywy Parlamentu Europejskiego w sprawie emisji przemysłowych.
- Oba źródła ciepła zasilające system ciepłowniczy Lublina wymagały będą radykalnej przebudowy, lub zostaną zamknięte - twierdzi inwestor w uzupełnieniach do raportu. - Budowa bloku ma za zadanie częściowe zastąpienie likwidowanych urządzeń, przez co w części zostanie pokryty deficyt mocy spowodowany zmniejszeniem mocy zainstalowanej w Megatem z obecnych 383 MWt do przewidywanych 217 MWt od roku 2016.
Miasto chce
Kontrowersyjna inwestycja była niedawno dla jednego z radnych powodem do oficjalnego wystąpienia do prezydenta Lublina z pytaniem o plany wykorzystania odnawialnych źródeł energii. W odpowiedzi na jego pismo Ratusz chwali bardzo rozwiązania stosowane w Kopenhadze.
- Połowa odpadów generowanych przez miasto trafia do recyclingu, a pozostała część jest wykorzystywana do zasilenia miejskiej sieci ciepłowniczej - czytamy w piśmie Artura Szymczyka, zastępcy prezydenta. - Dzięki temu obywatele postrzegają odpady przez pryzmat ich ponownego wykorzystania, jako źródło ciepła i energii dostarczanej do domów i przedsiębiorstw.
Według przytaczanych przez Ratusz danych, jeden worek domowych odpadów to dla przeciętnego gospodarstwa domowego energia elektryczna na 3,5 godziny i 4 godziny ogrzewania.