Prasa donosi,
radio nadaje:
afery ciągle
wstrząsają krajem,
na szczytach władzy
gnieździ się klika,
Rywin łapówki
chce od Michnika,
Ziobrę, co bada
źródła afery,
można bezkarnie
nazywać zerem
(także, gdy nie jest
się premierem?...).
Łapiński: „Zdejmij...!”
– bojówkę szczuje,
Halber do „Kwiatka”:
„Oni to ch...!”.
Zboże gdzieś znika,
mąka drożeje.
Narodzie! Widzisz?!
Toż to złodzieje!
Przepraszam, ale
muszę sprostować,
albowiem mogą
mnie zapudłować.
Wyjaśniam: „złodziej”
to nic nie znaczy...
To człek uczciwy...
Tylko – inaczej.
* * *
Zacznę wiec wierszyk
swój od początku,
nie tracąc przy tym
głównego wątku:
Panie premierze,
gdy kraj nasz tonie,
czemu kurczowo
siedzisz na tronie,
czy ta posada
aż tak cię łechce?
Naród już przejrzał
– większość cię nie chce.
Ustąp i utnij
ciąg dalszych afer.
W imieniu ludu
– czechowski raper.