Kiedyś znajomi dziwili się, że zamiast na piwo chodzę do lasu. Dziś czasami wyskoczę „na miasto”, bo częściej jestem w lesie – mówi Paweł Szlendak z ,,Partyzantów Lubelszczyzny’’.
Wyobraźmy sobie sytuację, że elektrownia w Kozienicach staje w wyniku awarii czy sabotażu. Lublin w 80 proc. jest zależny od dostaw energii z tej siłowni. W mieście nie ma prądu.
– Ludzie już wiedzą, robią zapasy wody w domach. Ludzie z mieszkań na parterze wieżowca na Czechowie czy LSM po kilku godzinach toną w szambie. Zalewają ich sąsiedzi spłukujący toalety, bo nie działa przepompownia ścieków, a grawitacja robi swoje. Czy ten scenariusz jest niemożliwy? Przypadek Ukrainy pokazuje, że może być realny – mówi Paweł Szlendak.
Więcej o „Partyzantach Lubelszczyzny” w piątkowym Magazynie Dziennika Wschodniego. Dostępny także jako e-wydanie.