Przeglądarka, z której korzystasz jest przestarzała.

Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.

Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)

Pobierz nowszą przeglądarkę:

Magazyn

16 września 2011 r.
9:58
Edytuj ten wpis

Paweł Passini: Artysta musi się targować

0 0 A A
Paweł Passini Jedna z najciekawszych osobowości teatralnych ostatnich lat. Reżyser, dramaturg, muzyk
Paweł Passini Jedna z najciekawszych osobowości teatralnych ostatnich lat. Reżyser, dramaturg, muzyk

Ze świętem teatru w Edynburgu jest trochę tak, jak ze świnką morską. Ani to świnka, ani morska – mówi Paweł Passini, reżyser teatralny.

AdBlock
Szanowny Czytelniku!
Dzięki reklamom czytasz za darmo. Prosimy o wyłączenie programu służącego do blokowania reklam (np. AdBlock).
Dziękujemy, redakcja Dziennika Wschodniego.
Kliknij tutaj, aby zaakceptować
Przez miesiąc byliście w centrum największego festiwalu teatralnego w Europie. Jakie wrażenia? - Szczerze?

- Czułem się tam jak w wielkim hipermarkecie. 4,5 tysiąca spektakli w kilkuset różnych miejscach. Katalog festiwalu wygląda jak Panoram Firm. Nie jesteś w stanie się przez to przebić. Z kolei wyszukiwarka na oficjalnej stronie festiwalu znajdowała wydarzenia tylko po tytule, lub nazwie miejsca. Nazwy zespołów, kraje pochodzenia, czy nazwiska twórców nie funkcjonują tu w ogóle. Przynajmniej na początku. Do tego niesłychanie mały wysiłek organizatorów, by doprowadzić do spotkania się artystów ze sobą. Jak tylko przyjechaliśmy na miejsce, zacząłem dopytywać, gdzie jest klub festiwalowy. Nikt nie wiedział. Potem okazało się, że tak tytułuje się, co druga knajpa. Ale chodzi tylko o to, że ktoś w niej gra spektakl. Artysty mają robić, a nie się spotykać. A widz ma kupować bilety. I jedziemy.

Było aż tak źle?

- Było bardzo intensywnie. Jest coś niesamowitego w mieście, które przez cały miesiąc jest dosłownie zdominowane przez teatr. Na ulicy mijasz aktorów w pełnej charakteryzacji (w teatrach jest za mało miejsca i czasu, więc wszyscy robią to w domu). Ten kolorowy korowód trwa od południa do późnej nocy. Ale ciągle sobie myślałem: cieszę się, że jestem z Polski. U nas festiwalowa rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej: ludzie się spotykają, a nie tylko mijają. By się pokłócić, albo robić razem projekty. Fringe w Edynburgu to była dla mnie podróż do teatralnego piekła. Wykupujesz targowe stoisko i zasuwasz. Właściciele sal nie zadają sobie pytań w rodzaju: czego oczekujemy od teatru, gdzie nas może zabrać, co zrobić, żeby trafić do właściwego widza? Gdyby nie nagrody, to można by się zastanawiać, czy to w ogóle miało sens. Nie ze względu na prestiż. Po prostu dopiero dzięki nim zaczęliśmy spotykać artystów takich jak my.

Wróciliście z dwiema ważnymi nagrodami.

- Najpierw dostaliśmy Herald Angel. To jedna z tych nagród, które co tydzień przyznają dziennikarze największych gazet. Nie ma tu jasnych kryteriów. Twoją konkurencją może być na przykład produkcja za milion dolarów z Pekinu. Ale już o tym, kto dostanie tą drugą - Total Theatre Award, decydują artyści, krytycy i producenci. I przyznawana jest tylko raz. "Turandot" udało się mocno zaistnieć w Edynburgu. Nie jest to łatwe, jeśli nie jesteś Szkotem. Oni bardzo agresywnie promują swoje produkcje. Nas dostrzeżono, bo byliśmy zupełnie inni.

Ale zanim były nagrody…

- W Polsce "Turandot” bardzo nas rozpieściła, zawsze graliśmy przy pełnej sali. Tam, na początku przychodziło po kilkanaście osób. I tak było nieźle - inny teatr z Polski z braku publiczności musiał odwoływać swoje spektakle. My dosyć szybko wylecieliśmy poza ten wyścig. Zaczęły się pojawiać pozytywne recenzje, ludzie się powoli orientowali, z czym przyjechaliśmy. Ale nigdy nie zapełniliśmy publicznością wszystkich trzystu miejsc na sali. Nawet się nie zbliżyliśmy do tej liczby.

Ile razy zagraliście "Turandot”?

- 23. Gdy robiliśmy to po raz 15, to zacząłem mieć poważne wątpliwości. Dla repertuarowego teatru to pewnie nie byłby problem. Tyle, że my nie gramy w trybie "eko". Zawsze dramatycznie poszukuję kontaktu z widzem. Nie interesuje mnie sztampa, powtarzalność, automatyka karabinu maszynowego. Ani spektakl jako całość, ani poszczególne sceny nigdy nie wyglądają tak samo. W Edynburgu często grasz dla kilku przypadkowych osób, które udało ci się nagonić z ulicy. To dla spektaklu wypalające. Równocześnie - wśród publiczności są też producenci i ludzie, mający ogromny wpływ na kształt teatru na świecie. To nadal największy festiwal teatralny w Europie. Żywa legenda.

Największe zaskoczenie?

- Jak mało na tym festiwalu jest teatru. Zdecydowana większość to stand up comedy. Ktoś wychodzi z chusteczką i robi z tego show. Jeśli potrafisz po raz 50. rozśmieszyć widza dokładnie w tym samym momencie, to oznacza to, że jesteś profesjonalistą. W Edynburgu wygrywa ten, kto jest w stanie przywieść swój spektakl w walizce. Bo tnie koszty. I ten, kto jest w stanie błyskawicznie dostosować się do warunków i publiczności, a potem złapać maksymalny dystans. W tym wyścigu szczurów dostajesz poważny łomot. Twój zespół przez cały dzień stoi na ulicy, rozlepia plakaty, rozdaje ulotki. Nie mówię, że artysta powinien siedzieć na poduszkach, ale można przecież inaczej spożytkować energię, np. zamiast stać na deszczu mogliby prowadzić warsztaty. Znam wiele osób, dla których praca w teatrze to spełnienie marzeń. Lub takich, dla których to wielkie rozczarowanie. Ale nie znam nikogo, dla kogo to jest sprawa błaha. Pracując nad spektaklem eksploatujesz swoją wrażliwość, zdzierasz naskórek. Po to, by widz coś naprawdę dostał. Festiwal w Edynburgu w głębokim sensie temu nie sprzyja.

Wiedząc to wszystko, pojechałbyś tam jeszcze raz?

- Jestem przekorny, więc pewnie tak, ale przekora, to nie jedyny powód. Mam potrzebę, by wrócić i zrobić coś, co stanie w poprzek i uświadomi uczestnikom, co się tam dzieje. Jako artyści nie możemy odpuszczać. Szczególnie dzisiaj, teraz. Jeśli zrobimy jeszcze krok w tył, to ludzie przestaną chodzić do teatru. Bo wtedy będziemy się już tylko ścigać z telewizją. Poza tym to doświadczenie, choć bardzo wyczerpujące było potrzebne, by moi aktorzy mogli usłyszeć, że są dobrymi aktorami. To jedna z pierwszych rzeczy, jakie ludzie mówili o "Turandot": świetne aktorstwo. Kasia Tadeusz w tym roku dostała już za swoją rolę nagrodę na stricte aktorskim festiwalu w Kaliszu. Była bardzo zaskoczona. Ja nie.

Ile kosztował wasz wyjazd?

- 250 tys. zł. Gdyby nie Instytut Adama Mickiewicza, Centrum Kultury w Lublinie i Urząd Miasta i prezydent Wysocki, to nasz wyjazd nie byłby możliwy. Ich wysiłek także zasługuje na większy szacunek ze strony organizatorów Fringe'a.

Sporo…

- Też tak uważam. Nas też wiele to kosztowało Zagraliśmy 23 razy, mieszkaliśmy razem przez miesiąc i opłaciliśmy i zorganizowaliśmy transport całej scenografii. Jeśli chodzi o pieniądze, to stereotypy na temat Szkotów w pełni się sprawdziły. Okazało się, że bardziej opłaca się kupienie przełączek do kontaktów w Polsce, bo wynajęcie jednej kosztuje 20 funtów. Mieliśmy 20 minut na rozstawienie dość skomplikowanej scenografii i tyle samo na jej złożenie. Ani chwili dłużej, bo każda minuta kosztuje. Zjawisko wolontariatu też tam nie jest znane. Sztuka przełożona na prawa rynku bardzo dosłownie. Artysta musi się targować, jak przekupka na targu. Nie chcę mieć z takim teatrem wiele wspólnego. Szkoda wysiłku i publicznych pieniędzy. To naprawdę wspaniałe, że u nas jest inaczej. Cudownie być z powrotem.

Dwie ważne nagrody, entuzjastyczne recenzje, padły jakieś konkretne propozycje?

- O, były też recenzje miażdżące. Na przykład: " zupełnie nic nie zrozumiałem”. Koniec recenzji. I cieszę się też z takich. Najgorzej jest być letnim. Nie chciałbym byśmy wsiąkli w tę targowa edynburską rzeczywistość. Wielokrotnie słyszeliśmy, że powinniśmy tam wrócić, bo takich teatrów jest za mało. Pojawił się m.in. pomysł koprodukcji dotyczącej wystawienia "Dziadów". Skorzystasz? - Myślę o tym. Konkretne propozycje i zaproszenia dopiero będą spływać. Na festwial przyjeżdżają doświadczeni kupcy. Chodzą między klatkami ze zwierzętami i robią notatki. Potem wracają do domu i myślą, co jest im rzeczywiście potrzebne. I co przyciągnie widza.

Jest zapotrzebowanie na taki teatr jak twój?

- Podczas wręczania jednej z nagród krytyk Time'sa mówił o potrzebie tworzenia teatru zaangażowanego. Tak właśnie został odebrany nasz spektakl. "Niedawno ktoś zrobił sztukę o zamachu na WTC. A potem wywiadach podkreślał: nie chcę się angażować politycznie. Nie rozumiem tego. Przecież właśnie tego oczekuje się od artysty! Wsłuchiwania w to, co dzieje się na świecie.Taki jest spektakl z Lublina." Tematyka "Turandot” bardzo zadziałała: nie tylko Puccini, przede wszystkim współczesne Chiny i pytanie o to, kim w ostatecznyn rozrachunku jest artysta. Cieszę się, że to działa, że prowokuje. Wiesz, że cenzura w Mińsku właśnie zdjęła nasz spektakl?

Dlaczego?

- 24 godziny po przesłaniu im DVD z pełnym zapisem "Turandot”, dostaliśmy informację, że nie możemy go zagrać, bo "spektakl ma nie właściwy format”.

Pozostałe informacje

Zezulin. Groźny wypadek o świcie

Zezulin. Groźny wypadek o świcie

Audi zderzyło się z ciężarówką dziś około godz. 4 nad ranem. 58-letni kierowca z obrażeniami przewieziony do szpitala

Tak wyglądała Włodawa. Zdjęcia przełomu lat 50. i 60. XX wieku
foto

Tak wyglądała Włodawa. Zdjęcia przełomu lat 50. i 60. XX wieku

W zbiorach Lubelskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków w Lublinie znaleźć można prawdziwe perełki. Jedną z nich są zdjęcia Włodawy z przełomu lat 50. i 60. ubiegłego wieku Zapraszamy na nostalgiczną podróż po magicznych zaułkach miasta trzech kultur.

KULturalia ruszyły. Studenci bawią się w nowej lokalizacji
ZDJĘCIA
galeria

KULturalia ruszyły. Studenci bawią się w nowej lokalizacji

Studenci Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II rozpoczęli świętowanie. KULturalia to ostatnia z imprez studenckich w Lublinie.

Majówka z Panem Prusem w Nałęczowie
19 maja 2024, 10:30

Majówka z Panem Prusem w Nałęczowie

W niedzielę (19 maja) odbędzie się XXIII Majówka z Panem Prusem. W programie wydarzenia zaplanowano koncert (Vinyl Band), spektakl, panel dyskusyjny z udziałem wybitnych literaturoznawczyń - prof. Beaty Obsulewicz-Niewińskiej oraz prof. Beaty Utkowskiej oraz występy uczniów nałęczowskich szkół.

Roztańczone El Cubano
foto
galeria

Roztańczone El Cubano

Kolejna impreza w El Cubano za nami. Co to była za impreza! Gorąca salsa do białego rana w samym centrum Lublina. Jeśli chcecie się dowiedzieć, jak się bawi Lublin, to zapraszamy Was do obejrzenia naszej fotogalerii.

Koncert Łukasza Jemioły
18 maja 2024, 19:00

Koncert Łukasza Jemioły

W Noc Muzeów - „na ulicy Złotej pod trójką” - odbędzie się koncert Łukasza Jemioły, który zaprezentuje poezję polską (także lubelską), we własnych opracowaniach muzycznych. Początek o godzinie 19:00.

Młodzi deskorolkarze lobbują u burmistrza

Młodzi deskorolkarze lobbują u burmistrza

Młodzi chłopcy z Łukowa biorą sprawy w swoje ręce. Chcą zmian w miejskim skateparku. I osobiście powiedzieli o tym burmistrzowi.

Bliżej do zmian na Skwerze Niepodległości. Poprawią alejki

Bliżej do zmian na Skwerze Niepodległości. Poprawią alejki

Dwie firmy złożyły oferty w przetargu dotyczącego przebudowy alejek, placu zabaw oraz nowych nasadzeń zieleni na Skwerze Niepodległości w Puławach. Roboty się rozpocząć i zakończyć w tym roku. Koszty wyniosą kilka milionów złotych.

Świdnik. Jak trzeba to i życie uratują
galeria

Świdnik. Jak trzeba to i życie uratują

W czwartek na terenie galerii handlowej w Świdniku pojawił się nietypowy gość. Potrzebna była interwencja straży pożarnej, miejskiej, a także weterynarza. Drugie wezwanie dotyczyło kota, który utknął na drzewie.

Cel Górnika Łęczna na mecz ze Stalą Rzeszów? Wygrać pomimo poważnych osłabień

Cel Górnika Łęczna na mecz ze Stalą Rzeszów? Wygrać pomimo poważnych osłabień

Terminarz 33. kolejki ułożył się tak, że Motor Lublin gra na wyjeździe z Resovią, a Górnik Łęczna u siebie ze Stalą Rzeszów. Dla zielono-czarnych wynik sobotniego meczu (godz. 20) może okazać się kluczowy w kontekście walki o miejsce w strefie barażowej po zakończeniu sezonu zasadniczego

Lubartów: Motocykliści rozpoczynają sezon i pomagają

Lubartów: Motocykliści rozpoczynają sezon i pomagają

W sobotę w Lubartowie będzie słychać przyjemny ryk silników i czuć zapach spalin. Ulicami miasta przejadą setki jednośladów. Przed nami 15. Kapucyński Piknik Motocyklowy połączony ze zbiórką charytatywną.

Już od 10.00. Wyprzedaż, wystawa i warsztaty dla dzieci
18 maja 2024, 10:00

Już od 10.00. Wyprzedaż, wystawa i warsztaty dla dzieci

Fundacja KZMRZ zaprasza na weekendowe wydarzenia organizowane w hali po nieczynnym dworcu autobusowym przy Lubelskiej w Puławach: garażową wyprzedaż, a także zwiedzanie budynku i wystawę sztuki współczesnej w ramach "nocy muzeów".

Turka. Żyją na cyplu dawnych osadników
ZDJĘCIA
galeria

Turka. Żyją na cyplu dawnych osadników

W Turce odkrycie archeologiczne

Piątkowy luzik
foto
galeria

Piątkowy luzik

Nie ma to, jak piątkowy luz, bo przecież piątek to weekendu początek. Zobaczmy, jak się bawił Lublin i co się działo w lubelskim klubie 30. Zapraszamy Was do obejrzenia naszej fotogalerii.

Mateusz Stolarski (Motor Lublin): Ten zespół jest gotowy walczyć o najwyższe cele

Mateusz Stolarski (Motor Lublin): Ten zespół jest gotowy walczyć o najwyższe cele

Motor wygrał ważny mecz w Rzeszowie z Resovią i zbliżył się do gry w barażach o PKO BP Ekstraklasę. Co po piątkowym spotkaniu powiedzieli trenerzy obu ekip?

ALARM24

Widzisz wypadek? Jesteś świadkiem niecodziennego zdarzenia?
Alarm24 telefon 691 770 010

Wyślij wiadomość, zdjęcie lub zadzwoń.

Kliknij i dodaj swojego newsa!