Przeglądarka, z której korzystasz jest przestarzała.

Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.

Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)

Pobierz nowszą przeglądarkę:

Magazyn

15 kwietnia 2019 r.
13:28

Planeta Fixia. Historia niezwykłej lubelskiej drukarni

0 1 A A

Na zdjęciu: Marek Letkiewicz na tle maszyny drukarskiej. Żeby wydrukować taki podpis wystarczy 49 czcionek. Ale żeby opisać historię, którą ta fotografia ilustruje, potrzeba tych czcionek 11 493.

AdBlock
Szanowny Czytelniku!
Dzięki reklamom czytasz za darmo. Prosimy o wyłączenie programu służącego do blokowania reklam (np. AdBlock).
Dziękujemy, redakcja Dziennika Wschodniego.
Kliknij tutaj, aby zaakceptować

C

Czcionka. Pojedynczy znak pisma drukarskiego. Podstawowy materiał zecerski używany w technice druku wypukłego.

M

Maszyna. – Jej konstrukcja jest taka, że pozwala na więcej niż typowym maszynom do druku książek czy gazet. Metaforycznie mówiąc, jeśli tamte są jak maszerująca rytmicznie kolumna wojska, to Planeta Fixia jest jak balet. Była produkowana mniej więcej w latach 1910-1922, to jest w okresie I wojny światowej i krótko po niej. Kiedy upadały trony, pojawiły się nowe ekipy rządzące światem: finansjera, przemysłowcy. I to oni domagali się medium, które by wyrażało nowy porządek świata. Mój dziadek, Aleksander Michalski, kupił ją dopiero w 1930 roku. Maszyna była używana, sprowadzona z Niemiec. Jest bardzo ciężka i to ją po części uratowało. My tu o niej rozmawiamy jak o czymś cennym, a dla wielu osób miała wartość złomu. Gdyby tylko byli w stanie ją wynieść, to by sprzedali – mówi Marek Letkiewicz, opierając się o zabytkową dziś i nadal działającą pamiątkę po drukarni Popularnej.

W

Wnuk. Dr hab. Marek Letkiewicz jest adiunktem na Wydziale Artystycznym UMCS w Lublinie. Artystą multimedialnym, który pracuje w technologii CGI, scenarzystą, realizatorem mappingów architektonicznych. Jest także autorem prac naukowych z zakresu genezy, historii, teorii i problemów warsztatowych sztuki mediów cyfrowych.

P

Popularna. Od początku lat 30. ubiegłego wieku Aleksander Michalski ze wspólnikiem Józefem Rybińskim, przy ul. Żmigród 1 w Lublinie prowadzili drukarnię Popularną. Pomagała im żona pana Aleksandra Zofia. Postawiona wówczas przez nich w maszynowni Popularnej maszyna płaska Planeta Fixia stoi w tym samym miejscu do dziś. Zmieniło się oczywiście wszystko wokół niej. Teraz Planeta Fixia pracuje w Domu Słów-Izbie Drukarstwa Ośrodka Brama Grodzka Teatr NN.

– W okresie międzywojennym drukarnie miały znaczenie, które dziś nam w pełni trudno sobie wyobrazić. Jak Polska odzyskała niepodległość, to w Warszawie 50 procent ludzi było analfabetami, na wschodzie były regiony, że 80 procent. Drukarnia to była misja, to nie tylko był biznes. Babcia mi mówiła, że ilu było drukarzy tyle było koncepcji na wolną Polskę. Każdy należał do jakiejś organizacji – mówi Marek Letkiewicz.

W drukarni przy Żmigrodzie powstawało wszystko, czego oczekiwał ówczesny rynek: akcydensy, broszury, cenniki, tabele. Przedsiębiorcy reklamowali się gwarantując „ceny niskie i wykonawstwo terminowe”. Możliwe, że to przyciągało klientów specjalnych: poetów.

W

Wiersze. Do kancelarii przylegającej do maszynowni musiał zaglądać i Bronisław Józef Michalski, i Józef Podstawka, i Stanisław Piętak. „Odbito czcionkami drukarni Popularnej w Lublinie” - taką adnotację znajdziemy w tomikach ich wierszy. Ale też w tomikach wielu innych autorów różnych pokoleń. Przeglądając tylko zbiory Muzeum Literackiego przy ul. Złotej można uskładać spory stosik międzywojennych publikacji, które opuściły drukarnię Michalskiego i Rybińskiego. Mimo upływu czasu, zwracają uwagę elegancją i prostotą. Bez względu na to, czy chodzi o wydaną w twardej okładce książeczkę dla dzieci „Duszki” Franciszki Arnsztajnowej z ilustracjami Samuela Miklaszewskiego, jeden z jej ostatnich tomików „Odloty” czy „Rozmowę z Ojczyzną” Józefa Łobodowskiego.

Miłosz, Majakowski, Czechowicz, Putrament, Łobodowski. To autorzy z pierwszego numeru miesięcznika poświęconego sprawie polskiej kultury proletariackiej. „Dźwigary” ukazały się w Lublinie w listopadzie 1934 roku, egzemplarz miał ponad 80 stron i kosztował 1,50 zł. Pierwszy numer pisma, którym kierował Józef Łobodowski złożono i odbito w drukarni Popularnej. Później poeci się ze Żmigrodem rozstali. Po drugim numerze „Dźwigary” upadły.

R

Rodzina. – Dziadek był w Lublinie przybyszem. Jego ojciec miał majątek na Rzeszowszczyźnie, po tym jak car Mikołaj II wyzwolił chłopów, rodzina przeniosła się do Warszawy. Pradziadek był adwokatem. Czterech czy pięciu jego synów, bo nie mogę się doliczyć braci dziadka, też było prawnikami. Nie wiem czy najmłodszy Aleksander był w rodzinie czarną owcą czy pieszczoszkiem, któremu wszystko wolno. Nie został prawnikiem jak ojciec i bracia tylko przyjechał do Lublina i został drukarzem. Trafił do drukarni przy Krakowskim Przedmieściu 60, którą prowadził Józef Popiel, mąż jego ciotki. Babcia pochodziła z Lublina. Jej dziadek a później ojciec mieli zakład szewski przy ul. Grodzkiej. W miejscu gdzie teraz jest Pub u Szewca – opowiada Marek Letkiewicz. – Nie wyszli tu dobrze. Tacy jacyś spięci – dodaje pokazując ślubną fotografię dziadków.

F

Fotografia. 26 letnia Zofia Olszewska, już teraz Michalska i 30 letni Aleksander Michalski. Jest rok 1920. Panna młoda otulona delikatnym welonem, z okazałym bukietem. Chyba goździków. Pan młody poważny, ściska w dłoni białe rękawiczki. Zdjęcie w sepii, odbitka na tekturce. W rogu sygnatura zakładu fotograficznego „Szeftel”.

To raczej nie był przypadek, że młoda para zrobiła sobie pamiątkowe zdjęcie u żydowskiego fotografa. Urie (Uri) Szeftel miał zakład przy Krakowskim Przedmieściu 60, a później pod „24”. „60” była też adresem drukarni Józefa Popiela, z którą Michalski był wiele lat związany. Kiedy drukarnia wydawała kolejne edycje „Kalendarza Przemysłu i Handlu województw; lubelskiego, kieleckiego i Kresów Wschodnich ” - jako jeden z nielicznych reklamował się tam Zakład Fotograficzny U. Szeftel. „Wykonywa wszelkie prace w zakresie sztuki fotograficznej. Portrety wszelkich rozmiarów, grup, zdjęcia artystyczne. Ceny przystępne. Uwaga: fotografie do paszportów na poczekaniu” – zachęcał czytelników kalendarza, ówczesnej bazy firm i portalu ogłoszeniowego w jednym. Drukarze i fotograf musieli się znać.

W

Wojna. – Dziadek był demokratą, podczas wojny drukował dla wszystkich opcji, dla wszystkich frakcji. Żeby to mógł robić, wykonywał zlecenia dla woskowego niemieckiego szpitala. Dostawał od nich tyle rzeczy do drukowania, że babcia wyrobiła zezwolenie na pracę w nocy. Zasłaniali okna, przybijali to zezwolenie do drzwi i drukowali nielegalne materiały. W tamtych czasach nie było papieru, więc zamówienia dla Niemców powstawały na odwrocie makulatury, a na dobrym papierze te nielegalne – wnuk relacjonuje wojenne, rodzinne historie.

W drukarni nikt nie wiedział, kto jest kim i nie chciał wiedzieć. Ludzie przychodzili, mieli swoje zlecenia, drukowali, makulatura trafiała do pieca, nie było śladu. Pani Zofia musiała chodzić na ul. Szopena, do budynku dzisiejszego Narodowego Banku Polskiego. W czasie okupacji były tam urzędy między innymi cenzura.

– Któregoś dnia babcia na schodach mijała grupkę mężczyzn w niemieckich mundurach. Jeden wyciągnął do niej rękę i mówi „Heil Hitler”. Przerażona zobaczyła, że on i połowa kolesiów z którymi stał, to ludzie, którzy po cywilnemu przychodzili na Żmigród. Pomyślała, że jeśli jest Niemcem to nie ma zmiłuj. Weszła do budynku, załatwiła sprawę. Ale pani zbladła – powiedział do babci śmiejąc się, gdy wieczorem czy na następny dzień przyszedł do drukarni. Nie pamiętam jak on się nazywał, ale wiem, że po wojnie zabili go komuniści. Teraz bardzo żałuję, że nie wziąłem zeszytu i nie zapisywałem tego, co opowiadała babcia. Ale wtedy wydawało mi się to wszystko odległe, jak przed wojnami peloponeskimi. I miałem dość tej martyrologii – mówi Marek Letkiewicz, który dziadka Aleksandra zna tylko z opowiadań.

Z

Zamek. W nocy z 7 na 8 marca 1944 roku, Niemcy aresztowali właścicieli Popularnej, drukarzy i ich rodziny. Nie oszczędzili nawet współlokatorów z mieszkań, z których wyprowadzali aresztowanych. W sumie ponad 200 osób. Ktoś z bliskich pracowników drukarni był konfidentem i doniósł o podziemnej działalności drukarni. Państwo Michalscy i Rybińscy trafili do więzienia na Zamek. Część aresztowanych podzieliła ich los, inni zostali przetransportowani do obozów koncentracyjnych.

Ś

Śmierć. 1 czerwca 1944 roku 30 uzbrojonych strażników więziennych pod dowództwem oficera i podoficera szło z koszar przy ul. Lipowej na Zamek. Chodzili tak codziennie przez Bramę Krakowską i Grodzką. Jak wspominał po wyzwoleniu Stanisław Piłat, akurat wtedy przejście przez Bramę Grodzką było zagrodzone rusztowaniami. Strażnicy idący na służbę musieli skręcać przed bramą i iść wąskim przejściem. Tą sytuację wykorzystał podporucznik piechoty Wojska Polskiego Czesław Rossiński „Kozioł”. Pluton „cichociemnego” zaatakował strażników. W wyniku wybuchu i ostrzału z broni maszynowej żołnierze AK zabili trzech esesmanów a czterech ranili.

„Za karę za ten akt gwałtu zostały według rozporządzenia o zwalczaniu napadów przeciw niemieckiej odbudowy w Generalnym Gubernatorstwie (…) przez Sąd Doraźny Policji Bezpieczeństwa i SD w Lublinie niżej wykazane osoby skazane na karę śmierci i natychmiast ich rozstrzelano:”

Takie obwieszczenia z nazwiskami 50 mężczyzn rozlepiono na lubelskich ulicach. 15. na tej liście był Michalski Aleksander z Lublina. Niżej, w tej samej kolumnie 23. Rybiński Józef z Lublina.

– Nie zostali rozstrzelani. Zginęli w samochodzie-komorze gazowej na trasie z Zamku do obozu na Majdanku. Ciała nikt wówczas nie wydawał rodzinie. Zresztą nie było się komu o to upominać. Babcia w więzieniu na Zamku, moja mama w obozie koncentracyjnym. Była królikiem doświadczalnym w Ravensbruck – relacjonuje pan Marek.

P

Pokój. Zofii Michalskiej udało się przeżyć na Zamku. Doczekała wyzwolenia w więziennym szpitalu. Chora na tyfus, mając wyrok śmierci wydany za rozprowadzanie ulotek wrogich Niemieckiej Rzeszy, jakimś cudem ocalała. Razem z garstką więźniów uniknęła rozstrzelania podczas masowej egzekucji pod sam koniec wojny.

Po wyzwoleniu pani Michalska z Zamku przyszła do drukarni. Nie miała gdzie wracać. Kamienica przy ul. Królewskiej 5, w której mieszkali do nocy aresztowania, nie istniała. Zachowały się zdjęcia, na których widać wypalone szkielety domów. Fotograf, który najprawdopodobniej wychylał się z okna kamienicy po przeciwnej stronie Królewskiej, pokazał wystający ze zrujnowanej „5” radziecki czołg. Jeden z tych, jakie w tym rejonie miasta uszkodzili wycofujący się Niemcy. Dziś w tym miejscu stoi siedziba Zarządu Regionu Środkowowschodniego NSZZ Solidarność.

Popularna została upaństwowiona. Weszła w skład Spółdzielni Pracy Introligatorów i Drukarzy „Intrograf”.

– Babcia jeszcze jakiś czas zarządzała drukarnią. Miała wiedzę, która im się przydawała. Po wojnie pracowali tu ludzie przez nią wyszkoleni – opowiada wnuk.

Po wojnie pani Michalska przez różne organizacje szukała rodziny Józefa Rybińskiego, współwłaściciela Popularnej. Był kimś więcej niż wspólnikiem. Miała nadzieję, że może chociaż córka przeżyła. Bezskutecznie. Próby po latach ponawiał Marek Letkiewicz. Też nic.

W

Wnuk. – Przez całe lata przychodzili do nas ludzie związani z Popularną. Potrzebowali potwierdzenia swej aktywności podczas okupacji. Babcia z nimi rozmawiała, potwierdzała. Dla wielu, to było miejsce ich największego heroizmu. Jeszcze pod koniec lat 90. przychodzili do mnie. Już bardzo starzy, rozliczali się z życiem. Mama nie była zainteresowana drukarnią, to było dla niej zbyt trudne. Babcia, która mnie wychowywała zmarła na początku lat 70. Około roku 1980 skontaktował się ze mną „Intrograf” - czy bym nie chciał tego przejąć. Byłem świeżo po studiach, siedziałem głównie w Londynie. Poprosiłem ich o zwłokę, że się zastanowię. Ale się nie zdecydowałem. Nie miałem w tamtym momencie dobrego pomysłu na to miejsce – wspomina Marek Letkiewicz.

Siedzimy w miejscu przedwojennej maszynowni, obok stoi Planeta Fixia. Dokładnie nad nami trwa wystawa prac Marka Letkiewicza „Planeta Fixia”. „Duchom tego miejsca, tamtych ludzi i czasów pracę tę poświęcamy” – napisał we wprowadzeniu.

P

Planeta Fixia. Wystawa należy do gatunku poezji wizualnej. Jest wizualizacją poezji Olgi Letkiewicz-Ryłów, zrealizowana przez Marka Letkiewicza przy współpracy programisty Kamila Ryłówa. Tytuł tego tekstu zawiera cytat z jednego z wierszy („Czy zdarza Wam się zgubić”).

– Nazwa wydała mi się bardzo poetycka. Wywodzi się z greki. Planeta to tyle co wędrowiec, a fixia zablokowany czy zamrożony. Zastanawiało mnie, że Niemcy są tacy rzeczowi a tu takie poematy. Ale fixia w technice oznacza rodzaj przekładni. Nazwa charakteryzuje funkcjonowanie tej drukarskiej maszyny – wyjaśnia autor wystawy.

W

Wnuk. – Uważam się za naukowca, a nie za artystę. W dorobku mam wiele poważnych opracowań. Jedyna przewaga sztuki nad nauką jest taka, że sztuka nie musi się trzymać metodologii. Dla mnie nie ma ostrej granicy między nauką a sztuką. Tak jak jej nie było do XVII wieku – mówi dr hab. Marek Letkiewicz.

Jako plastycznie uzdolniony nastolatek wybrał naukę w Zespole Szkół Elektronicznych przy ul. Wojciechowskiej w Lublinie. Jak wspomina, w pierwszej i drugiej klasie męczył się bardzo.

– Ale w trzeciej przyszła wyższa matematyka, transformata Laplace’a i tego typu rzeczy - nagle sobie to wszystko wyobrażałem. Skończyłem z bardzo dobrymi ocenami. Koledzy liczyli, że będziemy razem balować na politechnice, ale nie zobaczyli mnie na egzaminach. Skończyłem historię sztuki. Pisałem komputerowe gry i równocześnie pracowałem dla konserwatora przy dokumentacji zabytków. Zawodów miałem od metra. Nawet witraże robiłem dwa lata. Od 2001 jestem związany z UMCS. Moje życie wygląda tak, że nie poruszam się od punktu A do B najprostszą drogą tylko najciekawszą. Nie polecam tego nikomu.

W

Wystawa. Wielkoformatowe grafiki 3D CGI i interaktywną instalację multimedialną „Planeta Fixia” Marka Letkiewicza można oglądać w Domu Słów (wejście od ul. Królewskiej) jeszcze do 19 kwietnia.

e-Wydanie

Pozostałe informacje

MŚ piłkarzy ręcznych: Polska zaczęła turniej od porażki, występ zawodnika Azotów Puławy

MŚ piłkarzy ręcznych: Polska zaczęła turniej od porażki, występ zawodnika Azotów Puławy

W pierwszym meczu mistrzostw świata reprezentacja Polski piłkarzy ręcznych przegrała z wicemistrzami olimpijskimi Niemcami 28:35. W piątek Biało-Czerwoni zmierzą się z Czechami (godzina 18)

Uwaga! Ostrzeżenia przed marznącym deszczem i gołoledzią
POGODA

Uwaga! Ostrzeżenia przed marznącym deszczem i gołoledzią

Od wtorkowego wieczoru miejskie służby miały mnóstwo pracy walcząc o to, by drogi były przejezdne. Znacznie większe kłopoty miały polskie koleje, które w nocy notowały poważne problemy; część elektrycznych pociągów stanęła z powodu oblodzenia linii. A jakie są prognozy na najbliższe godziny?

Po wygranej w poprzedniej rundzie z Tourcoing Lille Metropolie, w pierwszym meczu ćwierćfinału CEV Challenge Cup Bogdanka LUK Lublin pokonała na wyjeździe CV Melilla

Bogdanka LUK Lublin blisko półfinału Challenge Cup

W pierwszym spotkaniu ćwierćfinałowym CEV Challenge Cup Bogdanka LUK Lublin pokonała na wyjeździe CV Melilla 3:0 i jest blisko awansu do półfinału. Mecz rewanżowy zostanie rozegrany w Lublinie 28 stycznia, o godzinie 18.

Polska z amerykańskim limitem. Co z rozwojem Sztucznej Inteligencji?
Polityka i AI

Polska z amerykańskim limitem. Co z rozwojem Sztucznej Inteligencji?

USA zdecydowały o ograniczeniu eksportu GPU do wybranych krajów/ Limitami została objęta także Polska. Polscy ministrowie interweniują.

Mimo lekkiego spadku w 2024 w porównaniu z 2023, Ogród Zoologiczny im. Stefana Milera w Zamościu nadal pozostaje jedną z większych atrakcji turystycznych miasta
ZEBRY I ŻYRAFY

To nie był najlepszy rok. Ilu gości odwiedziło ZOO w 2024?

W 2024 było mniej odwiedzin niż w 2023. Za to dwa ostatnie dni minionego roku były rekordowe. 30 i 31 grudnia Ogród Zoologiczny im. Stefana Milera w Zamościu odwiedziło aż 8 255 osób. Bo wtedy można było zwiedzać za darmo.

Nieduża, ale kluczowa: obwodnica Urzędowa oficjalnie otwarta
INWESTYCJE DROGOWE

Nieduża, ale kluczowa: obwodnica Urzędowa oficjalnie otwarta

Kosztowała ponad 66 milinów, ale jest już otwarta: obwodnica Urzędowa w ciągu drogi wojewódzkiej nr 833 z Urzędowa do Kraśnika.

Policjant nie był prawdziwy. Ale stracone 200 000 złotych już tak
OSZUSTWO NA POLICJANTA

Policjant nie był prawdziwy. Ale stracone 200 000 złotych już tak

Oszust wmówił kobiecie, że jej konto padło ofiarą hakerów i musi przelać swoje pieniądze na „bezpieczny rachunek”.

Kto z nich powinien reprezentować Polskę w Konkursie Piosenki Eurowizji 2025?
SONDA
film

Kto z nich powinien reprezentować Polskę w Konkursie Piosenki Eurowizji 2025?

Komisja wybrała 10 utworów, które wybrzmią podczas finału polskich kwalifikacji do 69. Konkursu Piosenki Eurowizji 2025. W walentynki dowiemy się, kto pojedzie do Szwajcarii i będzie reprezentować Polskę na eurowizyjnej scenie.

Chernobylite 2: Exclusion Zone
PROMIENIOWANIE
film

Chernobylite 2: Exclusion Zone. Co zobaczymy w Czarnobylu? (wideo)

Przy pierwszej części się sprawdziło. Polskie studiu The Farm 51 pracuje przy grze Chernobylite 2: Exclusion Zone i potrzebuje wsparcia. Stąd kampania na Kickstarterze.

Australian Open. Świątek i Hurkacz w nocy powalczą o trzecią rundę
NA KORCIE

Australian Open. Świątek i Hurkacz w nocy powalczą o trzecią rundę

Pora na drugi mecz na Australian Open dla Igi Świątek i Huberta Hurkacza. Tym razem polscy kibice nie dość, że będą musieli „zarwać noc” by oglądać polskich tenisistów na żywo, to dodatkowo będą musieli dokonać wyboru, które spotkanie oglądać

Z Tik-Toka na scenę. Mama na obrotach w Białej Podlaskiej
patronat
21 stycznia 2025, 19:00

Z Tik-Toka na scenę. Mama na obrotach w Białej Podlaskiej

Już 21 stycznia w sali widowiskowej Starostwa Powiatowego w Białej Podlaskiej wystąpi Klaudia Klimczyk powszechnie znana jako Mama Na Obrotach. Przyjeżdża z nowym programem „Kiedyś, a dziś”.

Koci herosi z lubelskiego schroniska dla bezdomnych zwierząt szukają kochającego domu
ZDJĘCIA
galeria

Koci herosi z lubelskiego schroniska dla bezdomnych zwierząt szukają kochającego domu

Mówi się, że nikt nie da ci tyle miłości co zwierzę, któremu uratowałeś życie. I to jest prawda: zwierzak wzięty ze schroniska odpłaca się nieograniczoną miłością. Obecnie na kochający dom w lubelskim schronisku czeka 116 kotów.

Lodowisko już działa. Można nawet zarezerwować całą taflę

Lodowisko już działa. Można nawet zarezerwować całą taflę

Szkoła Podstawowa nr 5 w Świdniku otworzyła lodowisko pod chmurką. Dziś wszyscy ślizgają się za darmo. Potem trzeba będzie już płacić. Ile?

Chcieli ukraść kawę. Nakrył ich dzielnicowy
NA GORĄCYM UCZYNKU

Chcieli ukraść kawę. Nakrył ich dzielnicowy

Dwóch mężczyzn próbowało ukraść kawę w sklepie na Kalinowszczyźnie. Na ich nieszczęście, w tym samym czasie zakupy robił tam policjant.

Jesse Eisenberg i Kieran Culkin na planie filmu Prawdziwy Ból
DO ZOBACZENIA
film

Prawdziwy ból: Premiera online już za chwilę (wideo)

Były zdjęcia w Lublinie i Krasnymstawie, były świetne recenzje, są nagrody i nominacje. Czas na premierę w streamingu. Kiedy i gdzie obejrzymy Prawdziwy Ból?

ALARM24

Masz dla nas temat? Daj nam znać pod numerem:
Alarm24 telefon 691 770 010

Wyślij wiadomość, zdjęcie lub zadzwoń.

kliknij i poinformuj nas!

Najczęściej czytane

Dzisiaj · Tydzień · Wideo · Premium