d O siódmej rano Anna Chrząstowska bierze na ręce figurkę św. Jana Nepomucena, wynosi z domu i wędruje do podworskiej kapliczki. Ustawia Nepomuka, który do wieczora będzie strzegł mieszkańców gminy Strzyżewice. Około dwudziestej pierwszej znów zaniesie go do domu. Po co? – Żeby go w nocy ktoś nie ukradł. Tak się wymieniamy: on pilnuje nas w dzień, ja jego w nocy – śmieje się Chrząstowska.
W Rzymie i w Kiełczewicach
Najpiękniejsza panorama Bystrzycy rozciąga się z charakterystycznych, szerokich schodów kościoła p.w. Św. Trójcy w Kiełczewicach Maryjskich, gdzie znajduje się tablica nagrobna rodziny Koźmianów.
Podobno równie piękne schody znajdują się w Rzymie. W środku cudowny obraz Matki Boskiej wysłuchuje ludzkich westchnień.
– Miał być gdzie indziej, ale wóz z końmi nie mógł pokonać wzgórza i został nad Bystrzycą – opowiada Adam Pidek, prezes Strzyżewickiego Towarzystwa Regionalnego.
Na dziedzińcu kościoła czas zatarł napisy na nagrobku Piotra Klamborowskiego, dziedzica Strzyżewic. Podobnie na cmentarzu, na nagrobkach dziedziców: Daniszewskich i Kozarynów. Czy tego Kozaryna, co po zdradzie żony powiesił się w śliwkowym sadzie? Kto to wie...
Los nie sprzyjał Kiełczewskim. Fundator kościoła, co kazał skopiować rzymskie schody, w gniewie uderzył księdza niosącego monstrancję. Podobno uzyskał przebaczenie w Rzymie, ale ostatni z rodu żyli na żebraczym chlebie.
Spółka ze św. Nepomucenem
W Kiełczewicach Dolnych po dworze nie ma śladu. W podworskim parku zachował się dawny czworak i kapliczka z figurką św. Nepomucena, co przez wieki chronił ludzi od powodzi.
Codziennie rano Zofia Chrząstowska bierze Nepomuka na ręce, wynosi z domu i wędruje w kierunku kapliczki. Często pomoże jej w tym listonosz.
– Przez cały dzień Nepomucen pilnuje ludzi od zła i chorób. Wieczór znów biorę go na ręce i chowam do domu. Żeby go... nie ukradli. Taką mamy spółkę: on pilnuje nas w dzień, ja jego w nocy – śmieje się Chrząstowska.
Przy starym młynie
Niegdyś co parę kilometrów pracował na Bystrzycy młyn wodny. Choć do dziś zachowało się w gminie tylko siedem, to podróż ich szlakiem robi wrażenie.
Turbinowy młyn wodny w Osmolicach, zbudowany ponad półtora wieku temu dla Juliusza Stadnickiego, dziadka ostatniego majątku w Osmolicach, wygląda najpiękniej. Jeszcze czasem stoi przed nim furka.
Dużo gorzej jest z zabytkowym młynem w Kiełczewicach Dolnych.
– Skończyliśmy remont domu młynarza, gdzie mieszkamy. Teraz kolej na młyn. W lecie chcemy zabezpieczyć dach. Marzy nam się łowisko, ryba z grilla. W tamtym roku Bystrzyca wyrwała się z koryta, rozwaliła drogę, porwała ryby ze stawu – mówi Halina Iwanicka.
Czterokondygnacyjny młyn w Strzyżewicach kupił właśnie od gminy Arkadiusz Kańczugowski z Niedrzwicy Kościelnej, który już ma tu stawy.
– Jest młody, może zrobi tu malowniczy zajazd – zastanawia się Jan Andrzej Dąbrowski, wójt Strzyżewic.
Ale z młynami trudna sprawa. Miał żyć turbinowy młyn z 1901 r. zakupiony przez prof. Zbigniewa Borzęckiego z Lublina. Na elewacji pojawił się nawet sympatyczny niedźwiadek. Ale wciąż stoi zamknięty na kłódkę. Dlaczego? Nikt w okolicy nie wie.
Osmolice pod młotek
W zespole pałacowo-parkowym w Osmolicach zamieszkiwali Jakub i Jan Osmólscy. Jan zrobił z rodowej siedziby wspaniałą rezydencję magnacką. Kolejni właściciele rozbudowali pałac i założyli rozległy park. Dziś opuszczony, ale zabezpieczony został przez gminę wystawiony na sprzedaż. Kolejny przetarg nie przyniósł rozstrzygnięcia. Teraz o sprzedaży zadecyduje Rada Gminy. Nie ma pałac szczęścia. Czy to sprawka Białej Damy, zamurowanej w jednym ze skrzydeł?
Więcej szczęścia miał dworek Rohlandów w Pszczelej Woli, o który dba Zespół Szkół Rolniczych w Pszczelej Woli. Na szczególną uwagę zasługuje stara aleja lipowa, zwana Aleją Rohlandów i bardzo tajemniczy kurhan. Nie wiadomo, czy to grobowiec jakiegoś starożytnego bohatera. Gdy w latach sześcdziesiątych rozkopano kurhan, odkryto szkielety zwrócone czaszkami na wschód. Do dziś nikt nie odgadł tajemnicy kurhanu.
Modrzew Norwida, buk lorda Byrona
Szczęśliwie z napaści rosyjskiej, rabunków miejscowych partyzantów i chłopskiej pazerności ocalał dworek w Piotrowicach, w którym pędził dojrzałe lata wódz polskich klasyków Kajetan Koźmian, zaciekły przeciwnik Adama Mickiewicza. Tak pisał o swoim dworku:
„Na zielonym pagórku chata moja stoi
u stóp krynica miękką trawę poi
czysta rzeka przez groblę śluza się przeciska
i wąskim nurtem wąskie odwilża pastwiska”
Słynął Koźmian ze staropolskiej gościnności. Bywali tu politycy i artyści. Dbał o to, by każdy z gości posadził drzewo. Dziś w parku rosną buki, zasadzone w dniu dotarcia do Piotrowic wieści o śmierci Byrona.
Gdzieś rośnie także modrzew, zasadzony ręką Cypriana Kamila Norwida, który gościł w Piotrowicach w 1842 r.
„Wiertarka” z małą ojczyzną w tle
O godzinie szesnastej w centrum Piotrowic życie ledwo się kręci. Z jednej strony straszy zardzewiały POM, którego syndyk nie może sprzedać. Z drugiej strony z szamba położonego niepodal pałacyku Koźmiana leniwie sączą się ścieki. Pośrodku Centrum Promocji i Kultury z salą kina, co już dawno przestało wyświetlać filmy. Za to w chłodnych pracowniach powstają rzeźby, a stałe łącza internetowe i komputery służą mieszkańcom całej gminy.
W jednym ze sklepów spożywczych mężczyzna w średnim wieku kupuje kilo zwyczajnej, czarny i pasztetową.
– I wiertarkę pani da... – kończy zamówienie.
Do torby wędruje... butelka spirytusowego napoju.
– Teraz już „Patyk” tak nie schodzi, odkąd wprowadzili koktaile. Mówią na nie „Wiertarka”. Że jak wypijesz, to zakręci... – śmieje się zza lady sklepowa.
Idziemy pod pałacyk Koźmiana.
– Tu jest mała ojczyzna Strzyżewic. Za dwa, trzy lata będzie tu małe muzeum Koźmiana, będą wystawy i koncerty – zapowiada wójt.
Elżbieta Budzyńska, sekretarz gminy:
– Oddamy to młodzieży. Pałacyk będzie tętnił życiem.
Joanna Kawałek, kierownik Centrum Kultury i Promocji:
– Tam, gdzie mamy dzikiego lokatora, są piękne sklepienia. W sam raz na kawiarnię z galerią.
Co o małej ojczyźnie sądzą mieszkańcy Piotrowic?
– To chyba byłby jakiś cud? Ale niech im tam Pan Bóg dopomoże. Panie kochany – ja pamiętam ostatniego hrabiego Łosia. Oranżerie z kwiatami po sam dach. A jak w parku cudownie było! Ścieżeczki pod sznurek. Może to wróci? – cieszy się Stefania Woszczek.