ROZMOWA z Leszkiem Mądzikiem, jednym z najbardziej znanych polskich reżyserów, który chce w Starym Teatrze otworzyć Międzynarodowe Centrum Sztuki
- Po skończeniu Liceum Plastycznego w Kielcach przyjechałem do Lublina, żeby zdawać na historię sztuki. Wziąłem pod pachę obrazy, które wtedy malowałem. Komisja otworzyła przed mną album i poleciła mi zanalizować jakiś obraz. Spojrzałem i wybiegłem z sali. Za chwilę na stole położyłem moją interpretację średniowiecznego malowidła. Oni oniemieli, ja zdałem.
• Tak zaczęła się era Mądzika w Lublinie?
- Zacząłem robić teatr.
• Spodziewał się Pan, że 40 lat później nazwisko Mądzik znajdzie się w najpoważniejszych encyklopediach, wymienione obok Grotowskiego, Kantora czy Wajdy?
- Tak się szczęśliwe ułożyło. Ale trudno mi siebie chwalić.
• Wróćmy do początków teatru i niezwykłego seansu, który zdarzył się w Kinie Staromiejskim w zabytkowym budynku teatru przy Jezuickiej.
- Bardzo lubiłem tam chodzić. Bo niby to było kino, a w środku były loże, kolumny, balkony i żyrandol. No i zobaczyłem film "Kobieta diabeł”. Urzekła mnie muzyka. Tak bardzo, że za człowiekiem, który przywiózł taśmę, pojechałem do Radomia. Zdobyłem nagranie, a muzyka ze Staromiejskiego kina pojawiła się w moim pierwszym spektaklu "Ecce homo”.
• Teatr Mądzika zaczął się na Jezuickiej?
- Coś w tym jest...
• Co jeszcze pamięta pan ze Staromiejskiego?
- Nieuchwytny klimat przedwojennego teatrzyku. Wówczas żyli jeszcze jego właściele, któryś z nich siedział w kasie. Ja zawsze siadałem w loży, chowałem się za kolumną, gdzie było tam pełno zakamarków. Wieczorem kino wyglądało jak z bajki. I jeszcze te tajemnicze maski na frontonie.
- Wierzę, że szczęśliwie ją przerwę. Przy pomocy Opatrzności, która nade mną czuwa udało mi się stworzyć teatr rozponawalny w świecie. Galeria Sztuki Sceny Plastycznej KUL na Złotej w zabytkowych wnętrzach ma się dobrze. Udało mi się założyć w Kielcach Muzeum Sztuki Sakralnej. Teraz przyszedł czas, żeby spłacić dług Lublinowi.
• Złożył pan projekt otwarcia w zabytkowym budynku Starego Teatru Międzynarodowego Centrum Sztuki. A co ze Sceną Plastyczną na KUL-u?
- Jedno nie wyklucza drugiego. Nigdy nie zostawię mojego teatru na uniwersytecie. Z drugiej strony nie zamierzam w Starym Teatrze eksponować siebie.
- Pokazywać szeroko rozumiany teatr. Znajdą tu miejsce klasyczne formy teatru, monodramy, teatr tańca, pantomima i kameralne formy operowe. Nie zabraknie spotkań z ludźmi teatru, literatury, poezji i plastyki. Zabiegałbym o najbardziej znaczące nazwiska, autorytety i osobowości. W centrum organizowane byłyby również kameralne wystawy prezentujące twórczość indywidualnych artystów bądź teatrów (ekspozycje makiet scenograficznych, projektów kostiumów). Zadbałbym również o gromadzenie taśmoteki umożliwiającej projekcje filmów z zapisami spektakli, prób i biografii artystów.
• A co z gwiazdami?
- Mam dla swojego pomysłu życzliwość Jana Englerta i wielu znakomitych aktorów, którzy z chęcią przyjmą moje zaproszenie. Rozmawiałem też z Mikołajem Góreckim. Przyjedzie.
• Robi pan nowoczesny teatr, teraz chce wejść do zabytkowej perełki?
- Która musi zostać perełką. Wysmakowanym miejscem, do którego trzeba przyjść w czarnym garniturze czy eleganckiej sukni. Na teatralny wieczór. I zostać na dłużej. Na spotkaniu, rozmowie, wystawie.
- Mam 62 lata. I swoje autorytety. Ludzi, którym wierzę i ufam. Powiedziałem im o tym, że chcę resztę swojego życia oddać dla Starego Teatru. Może to brzmi patetycznie, ale tak to czuję.
• Komu najpierw pan powiedział?
- Krystynie Zachwatowicz i Andrzejowi Wajdzie. W liście poparcia napisali, że daję pewność odbudowy i właściwego zagospodarowania tego teatru.
• Kto jeszcze jest za?
- W przygotowaniu projektu Międzynarodowego Centrum Sztuki konsultowałem się z Eugenio Barbą, który prowadzi podobny ośrodek w Danii. Napisał mi, że moja osoba daje nadzieję, że program na Stary Teatr daje nadzieję, że będą się tam działy rzeczy ważne dla Lublina i sztuki europejskiej. Mam życzliwość Ośrodka Badań Twórczości Jerzego Grotowskiego we Wrocławiu. Ale najbardziej cieszę się z tego co napisała mi Jana Pilatova z Akademii Teatralnej w Pradze.
• A co napisała?
- "Czasy są trudne, uwodziciele najróżniejszego gatunku kuszą konsumpcyjnymi atrakcjami, że aż strach. Trzeba stwarzać przeciwwagę tym przynętom”.
• No właśnie: jest już pomysł na teatr impresaryjny zgłoszony przez artystów z Centrum Kultury w Lublinie?
- Wydaje mi się, że Stary Teatr zasługuję na coś więcej niż impresariat. W każdym mieście w Polsce działa jakiś impresariat. Lepszy lub gorszy. A Stary Teatr jest tylko jeden.
• Ma pan 62 lata. Nie za późno na kolejną przygodę?
- Tadeusz Kantor zrobił najlepsze spektakle po sześćdziesiątce. Józef Szajna ma dużo więcej i pokazuje wystawy. Ale na poważnie: Jestem w taki punkcie swojego życia, że zaczyna mi najbardziej smakować. Trochę zwalniam, żyję uważniej, mniej się spieszę. Stary Teatr może być dla mnie dobrą, szczęśliwą przystanią.
Fot. Dorota Awiorko