Rodzina ma trzy punkty oparcia: Kościół, sypialnię i stół – mówi lubelski społecznik, ojciec pięciorga dzieci, Jerzy Bojarski. – Wszystkie są równie ważne, chociaż nie każdy jest religijny, ale łóżko i stół są w każdym domu.
d –
Te domowe sprzęty symbolizują sytuację rodziny, stół zaś w szczególności. To nie tylko miejsce jedzenia, ale przede wszystkim spotkania bliskich sobie ludzi. Jednak solidne stoły, jakiś czas temu zaczęły wypierać chwiejne składaki i stoliki-jamniki. Ani przy nich nie można się zdrowo najeść, ani rozmawiać, ani lekcji odrabiać. Rodzice i dzieci nie mają teraz ani czasu, ani nawet dobrego miejsca na spotkanie.
Jerzy Bojarski, wyraża też dość powszechną opinię, że w instytucjach państwa rodziny też nie mają oparcia. Zasiłki nie warte są tych wszystkich upokorzeń, które wiążą się ze staraniami o jakąkolwiek pomoc. A deklaracje polityków o wyrównywaniu szans i tworzeniu dobrego systemu opieki nie mają pokrycia w życiowej praktyce. Dlaczego? Według prof. Leona Dyczewskiego z KUL
łatwiej rządzić państwem, w którym więzi rodzinne są słabe.
Jednostkę łatwiej pozyskać dla najbardziej nawet niedorzecznych poglądów, ponieważ w rodzinie lepiej ocenia się jakość idei, produktów i usług. Kultura konsumpcyjna rozwija się lepiej wśród ludzi samotnych, łatwiej również ściągać od nich podatki.
Paradoksalnie więc umocnienie systemów państwowych osłabia najsilniejsze więzy łączące obywateli. Przez wieki jedynym wzorem była rodzina wielopokoleniowa, w której obowiązywały tradycyjne rytuały. Każda z osób należących do familii podporządkowana była odwiecznym rygorom i miała w domowym układzie swoje rewiry. Dla kobiet zarezerwowane było wychowanie dzieci, utrzymanie porządku w domu oraz podtrzymywanie religijnych tradycji. Mężczyznom pozostawało zapewnienie środków na utrzymanie.
Rygorystyczny podział ról zaczął zanikać wraz z rewolucją przemysłową. Seryjna produkcja odzieży wyzwoliła kobiety z obowiązku dziergania i szycia ubrań dla całej rodziny. Upowszechnienie opieki medycznej zdjęło konieczność doglądania bliskich w chorobie. Każde udogodnienie ma jednak swoją cenę. Za wszystko trzeba było płacić, kobiety stanęły więc do pracy zarobkowej. Kolejne wojny zwolniły im jeszcze więcej stanowisk pracy. Nawet w czasach pokoju nie było już odwrotu od konieczności dzielenia czasu na obowiązki domowe i zawodowe.
Nic nie jest już proste
Sukcesy sufrażystek przyniosły tyle samo dobrodziejstw, ile zgryzot. Panie mają równe z panami prawa obywatelskie, własne pieniądze i prawo wyboru życiowego partnera. Nowoczesne środki antykoncepcyjne pozbawiły je nawet jarzma fizjologii. Wciąż jednak chcą mieć mężów i dzieci, a na dodatek zachować do późnych lat urodę i doskonałą kondycję. Trudno jednak zrealizować wszystkie pragnienia. Na Zachodzie coraz częściej pary rezygnują więc z zawierania formalnych związków i posiadania dzieci. Rośnie popularność związków określanych skrótem dink’s (double income no kids), czyli bezdzietnych par o podwójnych dochodach. U nas tradycyjne rodzinne więzi nadal jeszcze są w cenie.
– Na podstawie moich prywatnych kontaktów mogę stwierdzić, że rodzina jest trwała i odpowiedzialna – wyjaśnia psycholog, prof. Krystyna Ostrowska. – W niepublikowanych jeszcze badaniach, które przeprowadziłam wśród młodzieży, wygląda to nieco inaczej. Na pytanie: czy możesz polegać na swojej matce? – 61 proc. odpowiada, że tak. Ojciec jest pewnym oparciem dla 57 proc. Jeszcze mniejsza część młodzieży rozmawia o swoich problemach z rodzicami, a plany życiowe omawia z nimi niespełna jedna trzecia dzieci. Można powiedzieć zatem, że jedna czwarta rodzin ma spore kłopoty z wychowaniem dzieci.
Potomstwo nie ma emocjonalnego oparcia w swoich rodzicach, a co szczególnie ważne – w matkach. Przekłada się to na społeczne problemy dzieci i młodzieży. Agresja w szkole, wagary, narkomania, nadużywanie alkoholu, nieakceptowane zachowania seksualne i przestępczość nieletnich są wynikiem zaburzonych funkcji rodziny. Jeśli w niej zabraknie fundamentu, jakim jest
miłość, wierność, pracowitość
oraz poszanowanie prawdy i piękna – to tych wartości będzie brakowało także w społeczeństwie.
– Jest źle! – alarmuje dr Jacek Pulikowski. – Zupełnie wypaczona została rola ojca – i pośrednio jest to też winą kobiet. Wyręczając synów we wszystkich czynnościach, nie dają im szansy na nauczenie się odpowiedzialności. Zaczyna się od tego, że chłopak nie musi w domu robić absolutnie nic. Dostaje wikt, opierunek i nie ma absolutnie żadnych obowiązków.
A później, w dorosłym życiu, również nie poczuwa się do żadnych obowiązków. Ani za życie poczęte, ani już narodzone. Skoro kobiety same dają sobie świetnie ze wszystkim radę, wielu mężczyzn nie widzi konieczności wyręczania ich. Zostają na etacie „wiecznego chłopca” – i to nie tylko w domu, ale również w pracy.
Ewa Dziadosz
Starzejemy się
Od 1984 roku z każdym rokiem rodzi się w naszym kraju coraz mniej dzieci. Kobiety rodzące stanowią zaledwie 3,7 proc. ogólnej liczby populacji kobiet w wieku 15-49 lat. W 1984 roku odsetek ten był prawie dwukrotnie wyższy i wynosił 7,7 proc. W roku 2000 najwięcej dzieci rodziły kobiety w wieku 25-29 lat. Największy spadek płodności, nastąpił w grupach wieku 20-24 lata i 15-19 lat (spadek o 45 proc).
Obecnie:
*na przeciętną Polkę1,3 dzieci przypada
*30 proc. społeczeństwa to dzieci i młodzież
*16 proc. mieszkańców kraju ma ponad 65 lat
Za 25 lat:
*Polska będzie liczyła o 3 mln mniej mieszkańców niż dziś
*16 proc. populacji kraju stanowić będzie młode pokolenie
*30 proc. mieszkańców będzie mieć ponad 65 lat