Z Igorem Herbutem z zespołu LemON rozmawiamy przed trasa „TU | Etiuda Zimowa”.
• Od wydania poprzedniej płyty minęły już…
- Dwa lata. W tym czasie nie nagrywaliśmy, ale bardzo wiele się działo. W dwa lata daliśmy 160 koncertów. Mam też poczucie, że w tym czasie rozwinęliśmy się i muzycznie, i jako ludzie.
W pewnym momencie poczuliśmy, że to jest już ten czas. Pojechaliśmy do Śnietnicy, czyli miejsca z którego pochodzi mój dziadek. Osiedliśmy w starej, drewnianej łemkowskiej chacie. Przez dziesięć dni żyliśmy jak jej mieszkańcy dziesiątki lat temu. I pracowaliśmy. To tam powstało pół płyty, ale też cały jej wyjątkowy koloryt. Druga część prac nad płytą była diametralnie inna, bo odbywała się w Nowym Jorku. Powstało tam kilka tekstów. Kilka piosenek dokończyłem. Stąd też wyjątkowy jej charakter.
• Teksty na płycie „TU” też są wyjątkowe.
- Jestem innym człowiekiem niż kilka lat temu. Dojrzałem. Chciałem opisać to co czuję. Są więc tu elementy bolesnej historii i skomplikowanych relacji damsko-męskich. Nigdy nie angażuję się w politykę, ale nie mogę też uciec od opisywania tego, co widzę i co mnie otacza. Piszę więc o tym, a rzeczywistość nie jest czarno biała. Zło zderza się z dobrem, głupota z mądrością. Mam nadzieję, że słychać też wpływ moich wielkich mistrzów, których warsztat podziwiam: Ciechowskiego, Osieckiej, Przybory. Nie ukrywam, że są moją inspiracją. Nie mógłbym śpiewać o dupie Marynie. To musi być coś więcej.
• Ale wielu muzyków śpiewa o niczym.
- Mamy wolność, a to nie oznacza, że wszyscy musimy iść w tym samym kierunku. Nie chcę robić rzeczy, które nie wymagają przemyślenia i nie mają głębszego sensu. Jestem człowiekiem, który nie oczekuje od świata prostego przejścia przez nie bez zastanowienia się i bez dostępu do bodźców. Jestem otwarty na wszystko co mnie otacza. Szukam czegoś więcej. Nie chce zamykać się w swoich czterech ścianach tylko wychodzić do ludzi i odkrywać świat. Chcę pisać dla ludzi mi podobnych.
• Jesteś Łemkiem i mówisz często o tożsamość i tolerancji.
- To dla mnie bardzo ważny temat. Jestem dumny ze swojego pochodzenia etnicznego. Polska jest tak wielkim, pięknym i różnorodnym krajem, że powinniśmy podchodzić do tej różnorodności z ogromnym szacunkiem. Czerpmy z niej. Czerpmy od ludzi, którzy nas odwiedzają i których odwiedzamy my. Mam nadzieję, że coraz więcej z nas będzie otwartych i mądrych.
• Nie boisz się hejtu w związku z taką postawą?
- Hejt był, jest i będzie. Nie boję się go, bo nie boję się swoich odczuć i myśli. Nie patrzę na innych i nie próbuję wszystkim dogodzić, bo to jest zwyczajnie niemożliwe. Oczywiście, chcę dotrzeć do jak największej rzeszy ludzi i pokazać im swoje uczucia. Dać im coś do przemyślenia. Jeśli tego nie chcą - nie ma sprawy. Na hejt nie zwracam uwagi. Bardzo ważna jest za to dla mnie krytyka konstruktywna. Kiedy trzy lata temu zaśpiewałem coś po angielsku pojawiły się głosy, że to bełkot. To nie był hejt tylko rzeczywiste stwierdzenie faktu. Dlatego nie obraziłem się na cały świat tylko wziąłem się do roboty. Od tamtej pory wciąż się uczę, żeby być dobrym w tym co robię. A internautom, którzy wtedy mnie krytykowali mogę tylko przytaknąć - tak, to był bełkot.
• Nie boisz się odkrywać tak bardzo w swoich tekstach?
- Obawiam się, że mogę zostać niezrozumiany, czy nadinterpretowany. Boję się, że komuś się nie spodoba, bo przecież każdy chciałby być pochwalony i doceniony. Robię jednak swoje i cały czas idę do przodu. Ciągle mam jakieś zaległości. Dopiero niedawno wróciłem do np. Beatlesów, Floydów czy Zeppelinów, z wydaje mi się o wiele większą świadomością. Bardzo ważny jest dla mnie rozwój i myślę, że słychać to w naszej muzyce.
• Waszej nowej muzyki będzie można teraz posłuchać w trakcie trasy koncertowej.
- To będzie coś zupełnie innego. Po pełnych energii występach Przystanku Woodstock, czy Europejskim Stadionie Kultury, ruszamy w niezwykle emocjonalną, intymną i liryczną trasę. Obok TU zagramy pierwszy raz na żywo materiał z płyty Etiuda Zimowa. A ponieważ połączenie dwóch albumów wymaga wyjątkowej oprawy, występować będziemy w filharmoniach i pięknych salach koncertowych, w których intrygujące aranżacje i dźwięki wybrzmią w teatralnej oprawie wizualnej a liryczność przeplatać się będzie z nieokiełznaną drapieżnością. W Lublinie pojawimy się w CSK, 9 listopada.