- Przede wszystkim trzeba zaufać służbom weterynaryjnym. One naprawdę wiedzą co robią, bo mają praktykę. Poradziliśmy sobie już z wieloma zarazami: gruźlicą, brucelozą, czy pryszczycą. Przeżyliśmy już SARS i BSE, gdzie strach był zrozumiały, bo priony ginęły dopiero w temperaturze około 500 stopni. Dlaczego nie mielibyśmy poradzić sobie z wirusem, który ginie w temperaturze 70 stopni?
•Ale dlaczego coraz częściej choroby ze zwierząt przenoszą się na człowieka?
- Po pierwsze: mamy coraz doskonalsze metody diagnostyczne i co za tym idzie lepsze możliwości wykrywania wirusów. Po drugie: zmiany w środowisku naturalnym nie pozostają bez wpływu na system immunologiczny naszych organizmów. To są w większości wirusy tzw. immunosupresyjne, które osłabiają naszą odporność. Podam pewien przykład: nie tak dawno ogłosiliśmy koniec walki z gruźlicą i pozamykaliśmy sanatoria. A dziś znów notuje się coraz więcej przypadków zachorowań na tę chorobę.
•Jesteśmy coraz mniej odporni?
- Świat się zmienia, ale zagrożenia pozostają. Gdy Pasteur odkrył bakterie wydawało się, że znaleźliśmy rozwiązanie na wszystko. Wynalezieniu antybiotyków pod koniec II wojny światowej towarzyszyły podobne emocje. Tymczasem antybiotyki mogą pomóc, ale ręce ciągle trzeba myć.
•To wystarczy, żebyśmy zdrowi byli?
- Warto jeszcze łykać witaminę C, a zamiast gapienia się w telewizor pójść na spacer. To wszystko gwarantuje wysoką sprawność systemu immunologicznego.
•I unikać mięsa drobiowego...
- Ależ skąd! Jeśli ktoś ma koguta i kurę, to nie zależy mu tak na ich zdrowiu, jak komuś kto ma w kurniku 100 tysięcy ptaków. Duże fermy są pod ścisłym nadzorem lekarsko-weterynaryjnym. Nie ma możliwości, aby chory drób trafił do uboju. Ptaki z ferm są nawet nie na 100, ale na 1000 proc. bezpieczne.
•A skąd w ogóle ta ptasia grypa?
- To choroba znana od dawna. Są różne odmiany tego wirusa o różnym stopniu zjadliwości. Ale nigdy nie mówiło się o nim jako o przyczynie dużych strat w chowie fermowym. Drób choruje raczej na białaczki, czy salmonellozy. Jeśli chodzi o choroby ludzi, to w ciągu roku notuje się od 15 do 20 tys. zachorowań na salmonellę, na toksoplazmozę: około pół tysiąca. A o tym się nie mówi...
•Tymczasem ptasią grypą zaraziło już ponad sto osób...
- Na całym świecie od 2003 roku zachorowało około 170 osób, z których zmarła połowa. Tymczasem na ludzką grypę choruje
9 proc. całej ludzkości! A śmiertelność określana jest na około 0,1 proc.
•Ale wirus ptasiej grypy przełamał barierę gatunkową...
- Powtórzę jeszcze raz: to choroba ptaków. Nie ludzi, i nie kotów. Zakażenie może nastąpić tylko w kontakcie bezpośrednim. A przełamanie bariery gatunkowej zależy od tzw. czasu ekspozycji. Z jednym wirusem organizm sobie poradzi. Gorzej, gdy ma do czynienia z milionem.
•Czy te groźne wirusy można wytępić raz na zawsze?
- Nie możemy liczyć na to, że znikną ze środowiska. Możemy tylko zrobić wszystko, żeby przerwać łańcuch epidemiologiczny. W praktyce oznacza to tyle, że wiedząc o tym, że na surowych tuszkach drobiowych mogą być pałeczki salmonelli, nie kładziemy ich na najwyższej półce w lodówce; tak żeby kapało z nich na ser, który jemy na surowo. Kładziemy je na najniższej półce i w ten sposób unikamy ryzyka.
•Często studenci pytają pana o ptasią grypę?
- Na pierwszym wykładzie w październiku zapytałem, czy idziemy starym systemem, czy zaczynamy od grypy. Wtedy chcieli słuchać o grypie, więc poświęciłem jej kilka wykładów. Dziś sami mówią: grypy mamy już dosyć.
Gołębie też zagrożone
Za dobrego gołębia płaci się od 300 do tysiąca złotych. Przygotowanie gołębi do sezonu, to codzienne wolne obloty. Każdy przynajmniej po godzinie. W przeciwnym razie o dobrych wynikach nie ma co marzyć. Wie o tym doskonale Wiesław Sorbiniuk z Krasówki pod Włodawą, który gołębie pocztowe hoduje od dwudziestu lat.
- Wcześniej nie wypuszczałem gołębi, bo na naszym terenie było bardzo dużo drapieżników - mówi. - Teraz jest ptasia grypa. A gołębie potrzebują tej chwili wolności. Powinienem je wypuszczać najpierw rano, potem po południu przynajmniej na godzinę.
Tymczasem gołębie tygodniami siedzą zamknięte w klatkach.
Pierwszy lot konkursowy gołębi zaplanowany był na 9 kwietnia. Związek Hodowców Gołębi Pocztowych zakazał ich organizowania aż do maja. Zakazał nawet lotów treningowych. Pan Wiesław zwracał się do związku o wyrażenie zgody na wypuszczanie gołębi w określonych godzinach. Zgody nie otrzymał. Mało tego: wprowadzono dodatkowy zakaz organizowania wystaw. Nie można też ich sprzedawać. Hodowcy nie mogą przekazać gołębi nawet na aukcje charytatywne, a jeszcze w ubiegłym roku właśnie w taki sposób pomogli dzieciom niepełnosprawnym z Parczewa.
- Kondycja takich gołębi jest żadna. Kiedy je wreszcie będzie można wypuścić, to pewnie nie wrócą do domu - przyznaje Sorbiniuk.
Kolejny kłopot to zegary elektroniczne do dokładnego pomiaru czasu lotu gołębi. Kupiło je wielu hodowców. Sorbiniuk za swój dał 2600 zł, a to i tak tanio, bo normalna cena
to 5-6 tys. zł. Teraz zegar leży bezczynnie.
Do sekcji włodawskiej należy 56 hodowców. Tyle samo hodowców jest w sekcji parczewskiej. I każdy z nich zapowiada, że będzie zmniejszał hodowlę. Po prostu będą musieli: sprzedać gołębi nie można, a nie trenowane tracą swoją wartość. - Nie będę łączył gołębi w pary i młodych nie będzie - przyznaje jeden z lubelskich hodowców. - Jak tak dalej pójdzie, to zmniejszę hodowle nawet do 50 sztuk.
Janusz Włodarczyk
Ptasia grypa, czyli influenca drobiu znana jest od 1901 r., ale dopiero w 1955 r. zidentyfikowano wywołującego ją wirusa z rodziny Orthmyxviridae. Zidentyfikowano różne jego typy z których najgroźniejszy jest H5N1.
Działanie
Epidemia wśród ptaków występuje co kilka lat, chociaż w Polsce wcześniej jej nie notowano. W latach 1997-98 oraz w 2003 roku wirus spowodował ogromne straty w Hongkongu. Influenca rozprzestrzeniła się też w Wietnamie, Japonii, Tajwanie, Tajlandii, Kambodży, Chinach, Laosie, Pakistanie i Indonezji oraz w Holandii, gdzie w marcu 2003 r. ubito blisko 20 mln ptaków. W sierpniu 2005 r. chorobę w jej najbardziej zakaźnej formie wykryto w Rosji. Mimo ubicia blisko 12 tys. ptaków rozprzestrzeniła się ona na 6 okręgów administracyjnych. W tym samym czasie w Kazachstanie z powodu ptasiej grypy ubito 9 tys. ptaków. Jesienią ubiegłego roku i w pierwszych miesiącach tego roku, w Europie stwierdzono występowanie choroby w Turcji, Rumunii, Bułgarii, Chorwacji, na Cyprze, na Ukrainie, w Słowacji, we Włoszech, Grecji, Austrii, Francji, Słowenii, Bośni, Szwajcarii, Szwecji, na Węgrzech, w Niemczech i w Polsce.
Zakażenie
Od 2003 r. ptasia grypa spowodowała śmierć 94 osób na świecie. Najbliżej nas - w Turcji - tylko w tym roku zachorowało 21 osób. Prawdopodobnie ptasia grypa na fermach pojawia się na skutek pośredniego lub bezpośredniego kontaktu drobiu domowego z dzikimi ptakami. Kiedy choroba wystąpi w stadzie, rozprzestrzenia się bardzo szybko. Zakażenie następuje przez kontakt z odchodami chorych ptaków, a także z wydzieliną z ich oczu i nozdrzy. Stwierdzono, że wirusy występują także w żółtku i białku jaj. Z zakażonych jaj nie wylęgają się kurczęta.
Małgorzata Felińska