Tańsze niż na targu czy markecie owoce, zrywane prosto z drzewa czy krzaka. "Samozbiór" owoców zyskuje kolejnych zwolenników także w naszym regionie, choć – jak zauważa prezes Lubelskiej Izby Rolniczej – są też pewne punkty zapalne.
– Owoce są pyszne, naprawdę wspaniałe – zachwala pani Bożena z Opola Lubelskiego, którą spotkaliśmy we wtorek na plantacji borówki w Karczmiskach Drugich (powiat opolski). – O tym, że można przyjechać na miejsce i samemu zebrać sobie owoce dowiedziałam się pocztą pantoflową. Ogłoszenie jest też w mediach społecznościowych. Dobrze, że jest taka możliwość. Przede wszystkim jest taniej niż w sklepie. Poza tym sama sobie urwę i sama zjem – uśmiecha się kobieta. – Przy takim "samozbiorze" można połączyć przyjemne z pożytecznym. Spędzimy czas na świeżym powietrzu, dotlenimy się. Jedyne czym jestem zaskoczona to wysokością krzaków borówki. Wydawało mi się, że są niższe.
Nawałnica i borówka
– „Samozbiór” na naszej plantacji borówki w Karczmiskach Drugich rozpoczął się w zeszły czwartek. Akcja, o której poinformowałem na Facebooku, jest spowodowana sytuacją losową. 24 czerwca na terenie gminy Karczmiska i gminy Wilków od strony Wisły przeszła potężna nawałnica z gradobiciem – opowiada dr Paweł Krawiec, właściciel firmy Horti Team z Opola Lubelskiego. – Zniszczyła nam ok. 70 procent plonu, połowa znalazła się na ziemi, część z tego co zostało na krzewach została zdewastowana.
Nie oznacza to jednak, że owoce, które zostały do niczego się nie nadają.
– Posiadamy na tyle duże doświadczenie, że zabezpieczyliśmy borówki przed gniciem i pleśnieniem. Od razu uprzedzam, że nie ma się czego bać, na plantacji stosujemy zasady integrowanej produkcji owoców, czyli wykorzystujemy środki zarówno standardowe jak i biologiczne. Obecnie zdrowe owoce utrzymujemy na bazie preparatów biologicznych – podkreśla dr Paweł Krawiec.
Tylko 6 zł za kilogram
Owoce z jednej części plantacji zostały zebrane za pomocą kombajnu i sprzedane do przetwórstwa. Drugą część plantacji przeznaczono dla zainteresowanych samodzielnym zbiorem owoców. Owoce można samemu zebrać, przyjeżdżając na miejsce.
– Codziennie odwiedzają nas liczni smakosze borówek – przyznaje właściciel plantacji w Karczmiskach Drugich (ul. Owocowa 1). – Owoce, które znajdują się na krzewach, są w pełni dojrzałości konsumpcyjnej i naprawdę bardzo słodkie i smaczne, w odróżnieniu od tych na półkach sklepowych, które zbiera się nieco wcześniej, w celu zachowania dobrej jakości na półce sklepowej. A to, że nieco gorzej wyglądają to nikomu nie przeszkadza. Osoby, które przyjeżdżają zajadą się już stojąc przy krzewach.
Atrakcyjna jest też cena. Za kilogram zebranych samemu borówek płaci się 6 zł. Borówki można zbierać od godz. 8 do 17. Należy zabrać ze sobą łubiankę (jeśli się zapomni można kupić na miejscu), przyda się też wstążka lub pasek do przywiązania opakowania w pasie.
– Przy okazji „samozbioru” mamy fantastyczną promocję tego gatunku uprawianego w Polsce, o olbrzymim potencjale antyoksydacyjnym (chroniącym przez nowotworami, spowalniającym proces starzenia się – przyp. aut.) – dodaje dr Paweł Krawiec. – Ponieważ obecnie sporo czasu spędzamy przy komputerze, to w związku z tym
trzeba zadbać o wzrok, w czym borówka również pomaga.
Klienci zadowoleni
Inni klienci też chwalą nie tylko borówki, ale i samą formę sprzedaży owoców.
– To super pomysł – poleca pani Małgorzata, kolejna z osób, która przyjechała kilka dni temu na plantację borówki po owoce.
– Mam dzień wolnego, więc zabrałam ze sobą chrześnicę i zrywamy. Jest naprawdę przyjemnie.
– Córka znalazła ogłoszenie na Facebooku i nas namówiła do przyjazdu – przyznaje pan Marcin z Lublina, który do Karczmisk Drugich przyjechał razem z żoną i synem. Do domu wracali w kilkoma łubiankami. – Część owoców zjemy od razu, z części przygotujemy sok i dżem, niektóre robimy bez dodatku cukru tylko pasteryzowane – zapowiada pan Marcin i dodaje: – Jesteśmy bardzo zadowoleni z zakupów.
– Ja pójdę na łatwiznę, większość zamrożę, z reszty przygotuję pierogi z borówkami – mówi pani Małgorzata.
– Już wcześniej byliśmy na samozbiorze – przyznaje Julia z Puław, która na plantację borówki przyjechała razem z babcią i bratem. – Trochę ciężko się zbiera, bo jest upał, ale warto. Owoce są bardzo smaczne.
Malinowe zaproszenie
Ogłoszeń dotyczących samozbioru nie tylko owoców, ale też i warzyw można szukać między innymi na portalu myzbieramy.pl.
Można szykować się na przykład na zbiór malin w gminie Tuczna (powiat bialski).
– Zapraszamy na plantację, ale dopiero za tydzień – uprzedza pan Andrzej. – Bo zbiór dotyczy maliny jesiennej, więc jest jeszcze sporo zielonych owoców.
Plantator w tym roku postanowił zamieścić informację o zbiorze w internecie. – Ogłaszam się pierwszy raz. Dlaczego? Bo nie ma chętnych do pracy. Cena na skupie maliny jest rzeczywiście atrakcyjna (12-13 zł za kilogram – przyp. aut.), ale co z tego jak pracowników brakuje.
Wybierając się na plantację malin trzeba zabrać ze sobą pojemniki na owoce. „Istnieje również możliwość kupienia owoców bez konieczności samodzielnego zbierania, oczywiście po wcześniejszym kontakcie telefonicznym” – czytamy w ogłoszeniu. Jest też dodatkowa zachęta: „Nasze gospodarstwo jest w pełni ekologiczne, nie stosujemy nawozów sztucznych ani środków ochrony roślin”.
Jaka cena?
– Tego jeszcze nie wiemy, zobaczymy jakie stawki będą na skupie – dodaje plantator.
Na samozbiór także należy umówić się wcześniej telefonicznie lub za pośrednictwem poczty elektronicznej.
Wycieczka po wiśnie
Od poniedziałku na wiśnie zaprasza też pan Lech, sadownik z miejscowości Niemienice-Kolonia (powiat krasnostawski), którego ogłoszenie także można znaleźć na portalu myzbieramy.pl.
– Zbiór jest w pełni. Do sprzedania mamy łutówkę, czyli podstawową odmianę wiśni. Jest najbardziej sokowa i kwaśna – zaprasza na samozbiór nasz rozmówca. – Póki co zainteresowanie jest bardzo słabe. Przyjeżdżają jedynie osoby z okolic, które już wcześniej kupowały u nas owoce.
Sadownik przekonuje, że zbiór wiśni jest bardzo łatwy. – Wybiera się tylko najładniejsze owoce, gorsze idą do tłoczni, na wino – wyjaśnia gospodarz. I ogłasza:
Cena za wiśnie u nas wynosi 2,5 zł za kilogram.
Jego sad wiśniowy nie jest duży. – Część drzew zlikwidowałem, bo to nie jest teraz opłacalne – przyznaje sadownik. – Kiedyś miałem też plantację czarnej porzeczki, ale cena tych owoców przez kilka lat była bardzo kiepska. W przeciwieństwie do cen w sklepach. I podsumowuje: – Niektórzy mówią, że sadownictwo jest teraz jak loteria.
Warto spróbować
Do samozbiorów zachęcają też kolejni nasi rozmówcy.
– Na pewno podczas takiej wizyty na plantacji osoba, która mieszka w mieście może zobaczyć jak żyje się na wsi i jak wygląda praca w gospodarstwie – mówi Marek Wojciechowski, zastępca dyrektora oddziału terenowego Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa w Lublinie. – Samo zerwanie owoców jest ciężką pracą. Samozbiór daje pojęcie, ile czasu trzeba poświęcić aby zebrać łubiankę owoców. Na pewno taka wycieczka na wieś będzie taką lekcją poglądową, edukacyjną dla osób, które nie znajdą życia na wsi i nie wiedzą ile wysiłku wymaga praca w polu czy sadzie.
– Dlatego warto zabrać ze sobą dzieci i im to wszystko pokazać, żeby nie miały tylko obrazu ładnie zapakowanych owoców w markecie – dodaje Gustaw Jędrejek, prezes Lubelskiej Izby Rolniczej, który zwraca też uwagę na zupełnie inny aspekt samozbiorów. – Jeśli ktoś decyduje się pojechać na plantację to powinien liczyć się z tym, że owoce należy zebrać dokładnie i do czysta. Jeśli zbieracze tego nie zrobią, to sadownik i tak będzie musiał kogoś wynająć aby te owoce zebrać do końca.
Dlatego też, na co zwraca uwagę prezes LIR, rolnik czy sadownik powinien wcześniej przygotować instrukcję jak należy zbierać owoce i opowiedzieć o obowiązujących na plantacji zasadach.
– Wtedy uniknie się konfliktów – przyznaje Gustaw Jędrejek. I dodaje:
– Idea samozbiorów jest dobra zarówno dla zbierających jak i sprzedających.
Ważne by ta współpraca jednych z drugimi była uczciwa dla każdej ze stron.