Do pracy, do szkoły, na studia. Z granicę albo do bogatszych regionów Polski. Rekordowo dużo mieszkańców ucieka z naszego regionu w poszukiwaniu lepszego życia
Warszawa lepsza
Dziś Karolina nie żałuje tamtej decyzji. - Chodzę na wykłady do prof. Balcerowicza czy prof. Bartoszewskiego - wyjaśnia. - Czuję, że jestem w samym środku wielkiego świata. Zawsze o tym marzyłam. Powoli zaczynam szukać pracy, ale z tym problemu być nie powinno. Jedno wiem na pewno: po studiach zostanę w Warszawie.
Podobnych przypadków z roku na rok jest coraz więcej. Z danych Urzędu Statystycznego w Lublinie wynika, że już w 2000 r. z naszego województwa wyprowadziło się ponad 7 tys. ludzi. - W kolejnych latach ta liczba wzrosła o tysiąc. A roku 2004 przekroczyła 9 tysięcy - tłumaczy Wojciech Żuchowski, kierownik Wydziału Udostępniania Informacji US. - Jak łatwo policzyć, w ostatnich pięciu latach z Lubelszczyzny na stałe wyemigrowało prawie 40 tys. ludzi.
Podkarpacie też nie najgorsze
A to dopiero początek, bo coraz częściej wyjeżdżamy za granicę. W statystykach każdego roku odnotowanych jest tu pół tysiąca osób wyjeżdżających poza Polskę. Tyle że urząd odnotowuje tylko tych, którzy wyprowadzają się na stałe. A nie na kilka tygodni albo miesięcy.
- Bo od kilku lat prawdziwa rzesza mieszkańców Lubelszczyzny jedzie za granicę do pracy - zauważa Jacek Gallant, dyrektor Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Lublinie. - Szacujemy, że rocznie na zagraniczny zarobek wyjeżdża od nas ponad 30 tys. ludzi. Najwięcej do Niemiec, Wielkiej Brytanii i Hiszpanii.
Przyczyny są oczywiste. - Bezrobocie i brak szans na poprawę warunków życia w miejscu zamieszkania - kwituje krótko dr Mariusz Gwozda z Instytutu Socjologii UMCS. - A jeśli wierzyć statystykom, to jesteśmy najbiedniejszym regionem Unii Europejskiej.
- Staliśmy się przyjemną rolniczą krainą, która nie daje szans na dobrą pracę - dodaje Gallant. - Padł przemysł, nie ma zagranicznych inwestycji ani nawet dróg dojazdowych. Wcale się nie dziwię, że jak ktoś ma coś do zaoferowania, to od nas ucieka.
Polska \"C”
Jedną z propozycji Jakub dostał od firmy kosmetycznej, z którą współpracuje od drugiego roku studiów. - Na początku pracowałem tam po kilka godzin tygodniowo, a i tak spokojnie zarabiałem na utrzymanie, a do tego zebrałem mnóstwo ciekawych doświadczeń.
Teraz praca zajmuje Jakubowi już znacznie więcej czasu. - Nie pamiętam, kiedy miałem wolny weekend - przyznaje. Zarobki? - Nic nadzwyczajnego, trzy tysiące zł miesięcznie. Liczę, że po studiach dostanę więcej.
Wysokie zarobki i możliwość pracy w najlepszych firmach przyciąga do dużych polskich miast najbardziej zdolnych z biedniejszych regionów. M.in. od nas.
- Na wyjazd decydują się przede wszystkim ludzie młodzi i wykształceni. To poważny problem - zaznacza dr Gwozda. - Nasz region postrzegany jest jako ta część Polski, która nie stwarza szans na wszechstronny rozwój zawodowy i godne w sensie materialnym życie. Jeśli nie wykorzystamy funduszy unijnych i nie zachęcimy biznesu do inwestycji na Lubelszczyźnie, to staniemy się na długo przysłowiową Polską "C”.
Jaka tragedia?
Miłosz Bednarczyk