Piotr spędzi święta w Badowie, gdzie kręcono film "Testosteron”. Robert w swoim domu pod Krakowem. Piotr zrobił śledzie i w zupełności zdał się na swoją żonę Mirkę. Robert w specjalnej maszynce zrobił szynkę. Pierwszy będzie ucztował. Drugi zrobi sobie podczas wigilii rachunek sumienia.
Robert z żoną Agnieszką i synami: Mikołajem oraz Ferdkiem, to podstawowy skład przy wigilijnym stole u Makłowiczów. W domu pod Krakowem. Do tego Beata, mama Roberta i jego siostra Dominika. – Najbliżsi – mówi krótko Makłowicz. Jaki będzie smak wigilii? Na pewno dobry. – Moja rodzina pochodzi z Galicji Wschodniej. Ze Lwowa, ze Stanisławowa. Mniej wpływów litewskich, więcej gruzińskich. Z akcentami węgierskimi i austriackimi. Moja babcia była Ormianką. W tym obrządku brałem ślub i chrzciłem dzieci – opowiada Makłowicz. Nic dziwnego, że na wigilijnym i świątecznym stole będą przeplatały się różne smaki.
Będą karpie
U Piotra Bikonta będzie kilka rodzajów karpia. – W tym smażony na wiejskim oleju z wigilijną kapustą. Musi też być groch puré, który pamiętam z dzieciństwa– mówi wielki smakosz.
U Makłowiczów na stole znajdzie się obowiązkowo karp po żydowsku. Dlaczego? – Bo lubię smak ryby połączony z rodzynkami, migdałami, cebulą i dużą ilością pieprzu. To wzruszające, że do tradycji katolickiej przeszła potrawa żydowska. Jedzona w święto, które w judaizmie nie występuje – dziwi się Makłowicz.
Piotr Bikont obowiązkowo zrobi śledzie z cebulą i olejem lnianym. Makłowicz grzyby. – Smażone kapelusze prawdziwków. Najpierw moczę je w mleku, następnie panieruję i smażę. Suszone prawdziwki mają bardzo skondensowany smak.
Bez jakich potraw nie wyobrażają sobie wieczerzy wigilijnej?
– Bez barszczu, śledzi, klusek z makiem – mówi Piotr.
– Bez barszczu, który kisi się w domu. Bez uszek z nadzieniem z prawdziwków. Jak co roku, zjemy też strudel z nadzieniem z jabłek, rodzynek i cynamonu. No i kutia. Zawsze była kutia. Do dziś ją robimy – dodaje Robert.
Wspomnienie Piotra
Święta to jedno z najsilniejszych wspomnień rodzinnych. – Myśmy obchodzili święta w Poznaniu, gdzie mieszkałem z rodzicami. Albo w Toruniu u babci. Rodzina ojca była z Wilna, rodzina mamy z Torunia. Ja nie miałem rodzeństwa, mama miała tylko jednego brata, więc to nie były wielkie zjazdy rodzinne. W dzień wigilii mama, babcia i ciocia od rana walczyły w kuchni. Do mnie należało siekanie i krojenie – wspomina Piotr Bikont.
Ubrany w białą koszulę i spodnie z dziadkiem grał w szachy. Na stole już był biały obrus. – Zaczynało się z pierwszą gwiazdką. Co było na stole? Musiał być karp smażony i faszerowany, śledzie, barszcz. Nie zawsze z uszkami. Zawsze do smażonego karpia na ciepło było puré z grochu. I duszona kapusta. Nie było pierogów. Było dużo słodkiego. Ciasta. Potężny makowiec z dużą ilością maku. Sernik, babki, biszkopt przekładany kremem cytrynowym z migdałami na wierzchu. Dużo pomarańczy i orzechów. Babcia wprowadziła marcepany, które do dziś bardzo silnie kojarzą mi się ze świętami.
Robert robi rachunek sumienia
Robert Makłowicz o świętach mówi niechętnie. – To bardzo prywatny czas. Tak często nie ma nas z Agnieszką w domu, że święta są bardzo rodzinne. Szykują je mama z żoną, ja ograniczam się do zrobienia zakupów. Jak mam czas, robię szynkę – opowiada Makłowicz.
Do końca roku i sylwestra nie przywiązuje znaczenia. – Ale kiedy siadam do wigilijnej wieczerzy, robię sobie swój prywatny rachunek sumienia. Sumuję zyski i straty. Planuje następny rok i robię swoje małe postanowienia.
Co na świątecznym stole?
Tradycja. – Jeżeli Ćwierciakiewiczowa radziła podawać na wigilię makaron z parmezanem, to już wtedy szukano na świątecznym stole urozmaicenia. Bardzo lubię karpia i inne ryby, święta mogłyby być wielkim festiwalem ryb – mówi Piotr Bikont. Zamyśla się i dodaje – Już nie jestem w stanie tego wszystkiego zjeść, ciągle dziewczyny robią za dużo jedzenia. Wystarczy mi śledź, karp na ciepło z grochem i kapustą. I już mógłbym nic więcej nie jeść.
Jedno jest pewne. Na stole w Badowie będzie dużo eksperymentów. Z rybami, z rozmaitością sałatek, z łączeniem mięs, serów i owoców. – Będzie indyk. Pamiętam, jak babcia mówiła, że indyk musi być z kasztanami. Jakaż to była radość, gdy w Polsce pojawiły się kasztany, nieobecne w komunistycznej nocy kulinarnej – mówi Robert Makłowicz.
Gotuj z Suliszem w Radiu Lublin
W piątek 25 grudnia od 9 do 12 specjalne wydanie audycji "Święta z Piotrem Bikontem i Robertem Makłowiczem”. Będą wspomnienia, autorskie przepisy wielkich smakoszy oraz gość specjalny: Włodzimierz Wiszniewski, ulubiony aktor lubelskiej publiczności. Do propozycji na świąteczny obiad dołączymy przepisy na wspólne bycie razem, szufladkę z przyprawami i dobrą muzykę. Zapraszamy, Magdalena Fijałkowska i Waldemar Sulisz