Pełną listę można znaleźć na stronie www.pdpz.pl (fot. Maciej Kaczanowski)
Rozmowa z Ewą Dados, pomysłodawczynią akcji Pomóż Dzieciom Przetrwać Zimę
• Godziny dzielą nas od rozpoczęcia wielkiej ulicznej zbiórki darów w ramach 27. akcji Pomóż Dzieciom Przetrwać Zimę. To jedna z ostatnich chwil, kiedy może pani normalnie i spokojnie rozmawiać. Kiedy zwykle traci pani głos?
- Zazwyczaj już koło południa. W niedzielę już od rana dużo mówię. O 8.30 mamy odprawę, każdego kierowcę z ekipą wolontariuszy trzeba odprawić, przekazać teczkę z dokumentami i skierować do właściwego punktu zbiórki. W Lublinie punktów będzie 65, część z nich zlokalizowanych w supermarketach. Na chwilę obecną (rozmawiamy w środę - przyp. aut.) mamy 42 samochody. To nieźle. Nawet, gdybyśmy już nie mieli więcej, to damy radę. Ale ta lista zapewne jeszcze nie jest zamknięta. Nawet dziś, tuż przed wyjściem na spotkanie odebrałam przemiły telefon. Dzwonił restaurator, który nie tylko zaoferował posiłki dla naszych wolontariuszy podczas zbiórki, ale i zaproponował użyczenie auta z kierowcą.
• Takich sygnałów co roku w trakcie akcji dociera wiele.
- Ludzka życzliwość absolutnie nie maleje. To chęć wsparcia, ale i budowania, bo tę akcję od początku tworzymy wszyscy razem.
• Jak to się dzieje, że po tylu latach organizowania akcji zainteresowanie nią nie maleje? Jak zarażacie ludzi tym dobrem?
- Wielką siłą jest internet. W tym roku zauważyliśmy, że jeszcze zanim w mediach zaczęły się pojawiać informacje na temat akcji, już zaczęły się odwiedziny na naszej stronie internetowej w zakładce dotyczącej rejestracji sztabów.
To znaczy, że są ludzie, którzy obserwują to, co dzieje się w naszej akcyjnej rodzinie. Kiedyś było tak, że zaczynaliśmy wcześniej, a uliczna zbiórka właściwie kończyła zbieranie darów. Teraz do od zbiórki zaczynamy, bo w ten sposób, także przy wsparciu mediów, wysyłamy sygnał, że to już. Wtedy niektórzy sobie przypominają, że jeszcze można założyć sztab, organizować zbiórki stacjonarne w szkołach czy zakładach pracy i przekazać dary potrzebującym. Każdy może to zrobić.
• W Lublinie i regionie hasło „Pomóż Dzieciom Przetrwać Zimę” zna chyba każdy. Ale od kilkunastu lat akcja ma zasięg ogólnopolski.
- To jest akcja, która wymagała czasu. Jest wiele tego typu przedsięwzięć, Polacy są otwarci i życzliwi dla różnych pomysłów. Zawsze powtarzam, że na mapie charytatywności w naszym kraju jest bardzo dużo miejsca. Ale każda akcja jest odrobinę inna i każdy może sobie wybrać to, co mu odpowiada. W naszym przypadku ogromnie istotna jest stabilna konstrukcja i niezmienność. Są pewne zasady obowiązujące od lat, ale nie uciekamy od nowości. Każdy nowy pomysł przyjmowany jest z ogromną radością, nie zmieniając tego, co sprawdzone i dobre. Rejestrujemy sztaby w całej Polsce. Każdy z nich, jeśli chce, może organizować zbiórki, mecze, koncerty spotkania, stworzyć swoistą wspólnotę, tak jak my zrobiliśmy to w Lublinie. Ale jesteśmy pod egidą Społecznego Komitetu Organizacyjnego z siedzibą przy Polskim Radiu Lublin, skąd koordynujemy całą akcją.
• Niezmienne i wyróżniające jest to, że nie zbieracie pieniędzy.
- Ta formuła się przyjęła, choć często słyszeliśmy pytania, dlaczego nie założymy konta, albo nie zaczniemy zbierać SMS-ów. Odpowiedź jest wciąż ta sama. Dlatego, że jeżeli człowiek chce uważnie przyjrzeć się problemom drugiego człowieka i naprawdę mu pomóc, musi się natrudzić. Prawdziwa pomoc z serca nie przychodzi łatwo. To jest idea tej akcji.
• Jesteście w stanie policzyć, ilu osobom co roku pomagacie?
- Na naszej stronie internetowej są dostępne bardzo precyzyjne statystyki od naszych współorganizatorów i sztabów. To są tysiące ludzi w całej Polsce. Ale od tych liczb i ton zebranych darów ważniejsze jest to, ile niezważalnego i nieopisywalnego ciepła tworzy się wokół tego wszystkiego.
• W dalszym ciągu przed rozpoczęciem akcji do głównego biura trafiają setki listów z prośbami o pomoc?
- Może już nie ma ich tyle, co kiedyś. Od lat staramy się uczyć ludzi przekraczania bariery lęku przed ujawnianiem swojej trudnej sytuacji. Zachęcamy do tego, żeby chcieli zgłosić do naszych współpracowników w regionach, ale też do instytucji, w których mogą uzyskać pomoc. W ten sposób daje się wędkę, a już nie tylko rybę. Taką rybą może być paczka z darami, ale ważne jest też to, co dzieje się dalej, więź która zostaje i umiejętność odnalezienia drogi w potrzebie. Listów wciąż jednak przychodzi dużo. W wielu z nich są opisywane sytuacje, w których ktoś nagle choruje, odchodzi; że coś nagle się wydarzyło. Jest dużo listów od osób samotnych. Ale są też takie, które niosą radość, kiedy dowiadujemy się, że już jest zupełnie inaczej, że coś się poprawiło. Wiele osób, które skorzystały z naszej pomocy często wskazuje kogoś jeszcze, komu można pomóc...
• W ostatnich latach funkcjonuje wiele programów socjalnych, chociażby „500 plus”. Czy zauważa pani, że w związku z tym potrzeby waszych podopiecznych się zmieniają?
- Zmniejszają się. Jest mniej rodzin, które nie radzą sobie z powodów czysto finansowych. Więcej z nich ma problemy z różnych innych względów. Aczkolwiek żywność potrzebna jest zawsze i o tę żywność niezmiennie prosimy.
• Wróćmy jeszcze do punktu wyjścia: co będzie się działo w ramach niedzielnej zbiórki?
- O godzinie 14 rozpoczyna się tradycyjny, coroczny koncert. W tym roku będziemy gościli w amfiteatrze w kościele na Poczekajce. Gospodarzem sceny będzie Leszek Gęca, zaśpiewają najmłodsi, do których dołączą nasi zaprzyjaźnieni artyści. Udział potwierdzili między innymi Łukasz Jemioła, Darek Tokarzewski, Mariusz Matera, śpiewaczka operetkowa Krystyna Szydłowska. Inni też zapowiedzieli, że w miarę możliwości do nas dołączą. Tam też będzie można przynosić dary, do czego gorąco zachęcamy.
• Wspomniała pani, że zbiórka to dopiero początek akcji.
- Zbiórki stacjonarne będą trwały do 23 grudnia. 9 grudnia odbędzie się tradycyjny Mecz Słodkich Serc, w którym koszykarze Startu Lublin zmierzą się ze sportowcami z innych lubelskich klubów. Być może pojawią się jeszcze inne pomysły.
• A kiedy wy, jako organizatorzy, skończycie tegoroczną akcję?
- Biuro organizacyjne co roku w sposób wytężony pracuje praktycznie do końca marca, kiedy kończymy cały cykl oganizacyjno-sprawozdawczy. Do 23 stycznia musimy złożyć pierwszą część sprawozdania do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Kolejne dostarczamy wtedy, kiedy wszystkie sztaby i współorganizatorzy poinformują, jak rozdysponowali dary. Z reguły odbywa się do końca lutego.