Taniec był zawsze pierwszy. Natomiast paralotnię zostawiłam w momencie, kiedy w 2013 r. zerwałam więzadło krzyżowe, przeszłam operację i przygotowywałam jubileusz 65-lecia o kulach, ledwie chodząc
– Rozmowa z Bożeną Baranowską, dyrektorem Zespołu Pieśni i Tańca „LUBLIN” im. Wandy Kaniorowej, który w tym roku świętuje jubileusz 75-lecia działalności.
Właśnie obejrzałem jeden z dwóch wiosennych koncertów zespołu. Setki tancerzy, kostiumów... Czapki z głów.
– To był jeden z dwóch koncertów. Na każdym zaprezentowało się po sześć grup tanecznych, na każdym z koncertów wystąpiło spokojnie po 200 osób.
A za sceną w trakcie koncertów?
– Za sceną wcale nie ma nas tak dużo. To są instruktorzy poszczególnych grup, wiadomo, że najbardziej trzeba zająć się tymi najmłodszymi, góra 3-4 osoby. Do tego krawcowe w garderobach, bo zawsze trzeba coś poprawić w ostatniej chwili.
W tym roku Zespół obchodzi jubileusz 75-lecia istnienia. A zaczęło się od teatru?
– Pani Wanda Kaniorowa nazwała to Teatrem Młodego Widza. Zaczęło się w Trawnikach, gdzie na dziecięcych koloniach pani Kaniorowa przygotowywała różne przedstawienia, śpiewała z dziećmi piosenki, później do tych przedstawień dodawała taniec. Tak dziecięcy teatrzyk przekształcił się w zespół folklorystyczny.
75 lat to kawał czasu. Ile osób wystąpiło w Zespole w tym okresie?
– Nikt tego nie policzył, ale 40 tysięcy spokojnie.
A jak Bożena Baranowska trafiła do Zespołu?
– W 1975 roku pani Wanda Kaniorowa przeprowadziła nabór dzieci do Zespołu w lubelskich szkołach. Wybrała najzdolniejsze dzieci, a ponieważ miałam przygotowanie taneczne, tańczyłam w zespole ludowym w Szkole Podstawowej nr 24, łatwiej było mi się dostać. Po dwóch latach spędzonych w grupie estradowej u pana Kazimierza Borowieckiego, przeszłam do grupy tanecznej Małgorzaty Kanior i już zostałam w folklorze.
48 lat minęło. Przeszłam przez wszystkie etapy w Zespole. Najpierw 5 lat w grupie młodzieżowej, potem Wanda Kaniorowa przerzuciła mnie od razu do I Reprezentacji. Miałam wtedy 16 lat i tańczyłam ze swoim instruktorem w parze. W I Reprezentacji spędziłam 10 lat pod czujnym okiem dyrektora Ignacego Wachowiaka. W 1990 roku zaproponował mi pracę choreografa. Na początku prowadziłam grupy dziecięce, w 1997 roku dyrektor Alicja Lejcyk-Kamińska powierzyła mi I i II Reprezentację. Po drodze był jeszcze Główny Choreograf, Kierownik artystyczny i Zastępca dyrektora. Kiedy w 2021 roku zostałam dyrektorem, zeszłam z sali baletowej i oddałam prowadzenie zajęć młodszym choreografom, nadzorując ich pracę. Chciałam, żeby Zespół był także ośrodkiem szkoleniowym, od 2009 roku prowadzimy warsztaty artystyczne dla choreografów i instruktorów tańca z Polski i z zagranicy.
Zostawiła pani loty paralotnią dla tańca?
– Nie, taniec był zawsze pierwszy. Natomiast paralotnię zostawiłam w momencie, kiedy w 2013 r. zerwałam więzadło krzyżowe, przeszłam operację i przygotowywałam jubileusz 65-lecia o kulach, ledwie chodząc. Przyznam, że miesiąc temu podczas pobytu w Maroko mąż z synem latali, ale ja nie dałam się skusić na lot w tandemie. Przecież trzeba przygotować kolejny jubileusz. Teraz przerzuciłam się na squash, właśnie wróciłam z treningu.
Ile tak dużych zespołów jak wasz jest w Polsce?
– Nie ma takich. A to oznacza że jesteśmy największym zespołem pieśni i tańca w Polsce.
Na wiosennym koncercie za mało mi było tańców lubelskich, oglądałem tańce z innych regionów, w przyśpiewkach słyszałem co dzieje się na rynku w Żywcu, a nie w Lublinie.
– Nie zgadzam się, pokazaliśmy przekrój wszystkich tańców lubelskich włącznie z zabawami lubelskimi. Były przyśpiewki „Jesteśmy z Lublina” oraz „A w naszym Lublinie”. Nie wyobrażam sobie, żeby jakikolwiek koncert zacząć inaczej niż suitą tańców lubelskich.
Co w widowisku jest najważniejsze? Barwny zestaw kostiumów, układ choreograficzny, dobrej klasy śpiew, występ kapeli czy w końcu przesłanie, które słyszymy w pieśniach i piosenkach?
– Wszystko jest tutaj ważne. Intencją koncertów wiosennych, które są podsumowaniem jednego semestru artystycznego, jest pokazanie rodzicom i całym rodzinom, czego dzieci w zespole się uczą. Na scenie prezentujemy owoce nauki tańca, śpiewu oraz gry na instrumentach, zarówno na dzwonach orawskich, na dzwonkach chromatycznych i na fletach. Do tego dochodzi barwny kostium, światła sceny i wspaniała muzyka.
Nie ukrywam, że zaskoczył mnie artystyczny poziom kapeli. Są świetni. Czy kapela koncertuje solo?
– Kapela jest rewelacyjna. To są zawodowcy, którzy grają razem wiele lat. Kapela koncertuje na Starym Mieście podczas Międzynarodowych Spotkań Folklorystycznych. Ma na koncie kilka płyt. Ostatnio ukazały się kolędy i pastorałki „Jechała kolęda” oraz płyta z repertuarem patriotycznym „A to jest moja Ojczyzna”. Nagrywamy, dokumentujemy, żeby nie zostało zapomniane.
Co takiego jest w ZPiT „Lublin”, że tak garną się do niego dzieci i młodzież? I dzieje się to w dobie internetu, YouTube, Tik-Toka? Wydawać by się mogło, że ludowy taniec nie będzie dla młodych zbyt atrakcyjny?
– To jest po pierwsze renoma Zespołu. Po drugie:
w tym zaganianym świecie muszą być jakieś rzecz stałe, jak na przykład tradycja.
Po trzecie to rodzice przyprowadzają do Zespołu pięcio czy sześciolatki i oni muszą być co do tego przekonani. Kiedy organizujemy lekcje folkloru w przedszkolach, dzieci są zachwycone obrazkami, w których tu się tańczy, tu się śpiewa, tu się gra, tu się opowiada o tradycjach. Nie wiem, to jest magia folkloru. To jest magia tradycji.
Magia rzeczy trwałych i niezmiennych?
– Tak. Jeżeli ta magia oczarowała mnie jako dziecko, chciałam tylko to robić, do tej pory to robię i nadal mnie to wzrusza, to widocznie jest to ludziom potrzebne, jest bliskie ich sercom. Przychodzą, śpiewają, nucą sobie piosneczki, marzą o tym, żeby założyć wianuszek na głowę, ubrać strój ludowy, przychodzą na jarmarki, kupują rękodzieło ludowe. My to kochamy, my to przekazujemy i tyle.
Czy to jest także magia spotkania, wspólnie spędzonego czasu?
– Tak, magia wspólnego czasu na próbie, na koncercie, na obozach czy na występach w Polsce i za granicą. Zwiedzają świat, uczą się, poznają ludzi i inne kultury i tradycje, zaprzyjaźniają się, są wolontariuszami, pilotami zagranicznych grup podczas festiwali. Świat się otwiera na nich, a oni czują się spełnieni, potrzebni i dowartościowani.
Jesteście w oktawie jubileuszu. Jak to będzie wyglądało?
– Koncerty i warsztaty odbywają się według planu. Właśnie skończyliśmy warsztaty artystyczne „Technika tańca klasycznego a taniec ludowy” prowadzone przez panią Marię Kuśnierz-Skonieczną, dla choreografów z Polski i Europy. Przyjechało ponad 60 osób, nigdy nie miałam takiej frekwencji, trzeba było pożyczyć drążki do klasyki z Centrum Kultury.
Jeśli idzie o kolejne koncerty to zapraszam 3 maja pod Ratusz i na Plac Litewski. O godzinie 13 rusza „Polonez dla Lublina” prowadzony przez „Kaniorowców” razem z władzami miasta, województwa, mieszkańcami Lublina oraz lubelskimi zespołami folklorystycznymi. To wydarzenie zainicjowane przez Zespół już w 2010 roku cieszy się olbrzymią popularnością.
Kolejna atrakcja tego dnia to koncert „Polskie tańce narodowe i regionalne” oraz jubileuszowa odsłona warsztatów „Tańcz z Kaniorowcami” z potańcówką dla wszystkich. Najpierw pokażemy kilka tańców, a potem będziemy się bawić z kapelą. Potańcówki powtórzymy w czerwcu i lipcu, sierpień wakacje oraz we wrześniu. 16, 17 i 18 czerwca w Muszli Koncertowej Ogrodu Saskiego zaprezentujemy 3 koncerty z cyklu „Lublin-Lublinowi”. 19 czerwca I Reprezentacja wsiada do autobusu i jedziemy na największy festiwal folklorystyczny w Belgii, a w sierpniu II Reprezentacja wyjeżdża na festiwal do Rumunii. Jest jeszcze młodzieżowa 37. edycja Międzynarodowych Spotkań Folklorystycznych im. I. Wachowiaka w ramach Europejskiej Stolicy Młodzieży (8-12 lipca). Trzy Koncerty Jubileuszowe, prezentujące cały dorobek artystyczny, odbędą się w Sali Operowej Centrum Spotkania Kultur 16,17 i 18 listopada 2023.