To jedyne takie miejsce w Polsce. Niektórzy wręcz mówią, że w Muzeum Sił Powietrznych w Dęblinie stoi największa flota samolotów wojskowych nad Wisłą. Wprawdzie maszyny są już uziemione, ale wciąż emanują romantyczną magią lotnictwa wojskowego. Warto poznać to miejsce.
Niemal cały Dęblin przez swoją rosyjsko-żydowską zabudowę przypomina wehikuł czasu. Nie trzeba wprawnego oka, aby dostrzec charakterystyczne żydowskie, przycupnięte kamieniczki czy czerwoną cegłę carskich koszar. Tylko ryk odrzutowych silników łączy klamrą przeszłość z teraźniejszością. Dosłownie pośrodku tej pętli czasu działa Muzeum Sił Powietrznych. Warty tam zajrzeć i poczuć się jak na wielkim, wojskowym lotnisku.
Muzeum Sił Powietrznych w Dęblinie to jedna z najnowszych lubelskich perełek. Dlaczego najmłodszych? Placówka przy Szkole Orląt powstała zaledwie w 2011 roku, ale już ma grono wiernych fanów. Dość powiedzieć, że podczas ostatniej Nocy Muzeów odwiedziło ją ponad 1000 osób.
Fokker na dzień dobry
Już od progu czuć atmosferę wojskowych samolotów. Miłośników lotnictwa wita replika samolotu Fokker E V z polską szachownicą - osobistym malowaniem legendarnego por. pilota Stefana Steca. Potem podążamy wraz z czasem, do kolejnego konfliktu, czyli do II Wojny Światowej.
Blisko 100-letnie tradycje lotnicze Dęblina, jak również najważniejsze etapy dziejów polskich skrzydeł, pokazuje wystawa „Historia polskiego lotnictwa wojskowego”.
- Ekspozycja ułożona chronologicznie, uzupełniona jest licznymi dokumentami i archiwaliami oraz umundurowaniem lotniczym typowym dla danego okresu historycznego, wzbogacona prezentacjami dźwiękowymi i filmowymi - mówi ppłk Roman Kozłowski, dr historii, emerytowany wykładowca WSOSP, przewodnik po muzeum.
Ostatnia walka
Gratką dla miłośników polskiego lotnictwa na Zachodzie podczas II Wojny Światowej z pewnością jest ekspozycja osobistych rzeczy po mjr pil. Eugeniuszu Horbaczewskim, dowódcy 315, Dywizjonu Dęblińskiego.
Major Horbaczewski, dla bliskich „Dziubek”, patron dęblińskiego muzeum, to prawdziwa legenda wśród polskich pilotów. Słynął z wielkiej odwagi, ogromnych umiejętności pilotażu i nienagannego wyszkolenia. Nieraz atakował przeważające siły wroga. Do legendy przeszła jego ostatnia walka. Dowodząc dywizjonem w składzie 12 maszyn ruszył do ataku przeciwko 60 niemieckim FW 190. Zginął wracając po tej akcji na macierzyste lotnisko.
Samolot z pilotem wydobyto dopiero w 1947 roku. - Została po nim walizka z rzeczami osobistymi. Cudem uratowana. Teraz można ją zobaczyć w naszym muzeum. Ta walizka pokazuje, jaki był los polskich pilotów wojskowych podczas II Wojny Światowej - dodaje ppłk Roman Kozłowski.
Domek pilotów
Kolejną gratką dla miłośników lotnictwa wojskowego będzie zrekonstruowany domek pilotów z okresu Bitwy o Anglię. Jest to replika z filmu o polskich pilotach na Wyspach w 1940 roku, o legendarnym kościuszkowskim Dywizjonie 303. Film wejdzie na ekrany jesienią tego roku.
- Najważniejszym eksponatem jest niewątpliwie sztandar - relikwia Polskich Sił Powietrznych na Zachodzie z okresu II wojny światowej - dodaje ppłk. Kozłowski.
Na ekspozycji można obejrzeć wiele modeli samolotów, w tym makietę dęblińskiego lotniska sprzed 1 września 1939 roku. Jest także duża kolekcja umundurowania, odznak, osprzętu i silników lotniczych. Zwiedzając muzeum, poruszamy się po pasach, tak jakbyśmy kołowali samolotem na start.
Uziemione, ale wciąż piękne
- Kolekcja muzeum powstała na podstawie gromadzonych przez placówkę zbiorów techniki lotniczej, pozyskiwanych drogą kwerend oraz przekazów sprzętu wycofywanego ze służby przez Wojsko Polskie. W swoich zbiorach muzeum posiada również unikatowe pamiątki i dary od byłych żołnierzy sił powietrznych oraz przekazy kolekcjonerskie - mówi Paweł Pawłowski, dyrektor muzeum.
Wystawa plenerowa to ponad 80 statków powietrznych, samolotów i śmigłowców, przeciwlotnicze zestawy rakietowe, artyleria przeciwlotnicza oraz sprzęt zabezpieczenia i ubezpieczenia lotów, w tym zestawy radiolokacyjne.
Na tę część musimy zarezerwować sobie sporo czasu.
Przy alejkach na ostatnią służbę podkołowały całe eskadry rożnego typu migów, limów, iłów i su, czyli wszystkich maszyn, na jakich latali polscy piloci wojskowi po 1945 roku. Jest też liczna reprezentacja polskiego przemysłu lotniczego, czyli TS-8 Bies, TS-9 Junak-3, TS-11 Iskra czy I-22 Iryda. Ten ostatni projekt to wielka, choć niespełniona, nadzieja polskiego lotnictwa.
Nie brakuje też śmigłowców, od Mi-2 po nowsze konstrukcje ze Świdnika. Gratką jest jeden z największych śmigłowców na świecie, jedyny egzemplarz w Polsce, czyli olbrzymi Mi-6. Za drobną opłatą można wejść na jego pokład. Również za parę złotych można zwiedzić wnętrze rządowego samolotu Jak-40. Nas pewno czeka was szok, w jak prymitywnych warunkach, jeszcze kilka lat temu, latały najważniejsze osoby państwa polskiego.
Radary i rakiety
Ekspozycję uzupełnia kolekcja sprzętu używanego w wojskach obrony przeciwlotniczej: na wyciągniecie ręki są radary, rakiety, wozy kierowania i mnóstwo innego sprzętu. Zbiory te prezentuje również oddział w Koszalinie - Muzeum Obrony Przeciwlotniczej.
Dla miłośników techniki wojskowej, w specjalnie przygotowanym hangarze, prezentowana jest wystawa silników lotniczych: od tłokowych po olbrzymie silniki odrzutowe do samolotów typu MiG-21, czy Suchoj - Su 7.
Te fascynujące muzeum czynne jest od wtorku do piątku w godzinach od 9 do 17. W sobotę i niedzielę ekspozycję można zwiedzać w godzinach 10-18. Bilet normalny kosztuje 10, ulgowy: 5 zł. Dodatkowo muzeum oferuje zwiedzanie rządowego samolotu Jak-40 (3 zł.), i śmigłowca Mi-6 (również 3 zł.).