W 2020 roku na drogach naszego województwa doszło do 937 wypadków. Zginęło 155 osób, a 955 zostało rannych. Jak pokazują policyjne statystyki, to wyraźnie mniej niż rok wcześniej. Jednak instruktorzy jazdy przestrzegają, że takie suche liczby mogą być mylące.
Z policyjnego raportu „Stan bezpieczeństwa w ruchu drogowym na terenie województwa lubelskiego w 2020 roku” wynika, że liczba wypadków drogowych w porównaniu do 2019 roku spadła o 192. Identycznie jest w przypadku liczby kolizji (o 3 725), ofiar (o 15) czy rannych (o 262).
– Związane jest to z tym, że w 2020 roku mieliśmy pandemię. Liczba wypadków i kolizji spadła, ponieważ jeździło dużo mniej motocyklistów, ograniczone były różnego rodzaju wyjazdy poprzez obostrzenia w turystyce. Praktycznie nie odbywały się duże zloty i spotkania motocyklowe. To bardzo dobrze było widać na naszych szkoleniach – w 2019 roku przeszkoliliśmy ponad 900 motocyklistów, a rok później 720. Sezon zaczęliśmy dużo później, bo tak naprawdę dopiero w czerwcu – mówi Artur Lis, instruktor jazdy w Motocyklowym Klubie Sportowym Moto-Sekcja.
Jakub Jankowski, instruktor Ośrodka Doskonalenia Techniki Jazdy WORD w Lublinie, również wskazuje pandemię i związane z nią obostrzenia jako główną przyczynę spadku liczby zdarzeń drogowych w 2020 roku. – Każda statystyka, która pokazuje, że jest mniej wypadków czy mniej śmiertelności też powinna cieszyć. Można się tutaj doszukiwać drugiego dna i przyczyn w tym wszystkim, ale w tym przypadku zawsze jest lepiej, kiedy jest mniej.
Tragiczne wypadki
Jednym z najtragiczniejszych wypadków w naszym regionie w ubiegłym roku był ten z Opatkowic (pow. puławski). W nocy z 11 na 12 listopada auto, którym podróżowało troje młodych ludzi w wieku 15, 18 i 19 lat, wypadło z drogi, dachowało, a następnie wpadło do zbiornika wodnego w pobliżu wału wiślanego. Służby wyciągnęły samochód z wody, razem z uwięzionymi wewnątrz nastolatkami. Na ratunek było już jednak za późno. Po kilkudziesięciu minutach lekarz stwierdził zgon całej trójki.
Po tym śmiertelnym wypadku puławska policja wnioskowała do władz gminy Puławy o zmiany w oznakowaniu i zabezpieczenie feralnego odcinka drogi.
Dwie osoby zginęły 18 października w miejscowości Borzechów-Kolonia (pow. lubelski). 45-letni kierowca zjechał nagle z drogi, a pojazd, którym podróżował razem z 15-letnim pasażerem, uderzył w drzewo. Obaj zginęli na miejscu.
Dużo szczęścia mieli za to kierowcy, którzy 17 stycznia jechali drogą krajową nr 82. Podróżni nie poradzili sobie ze śliską nawierzchnią. W miejscowości Kołacze (pow. włodawski) w karambolu zderzyło się ze sobą aż siedem samochodów. Na szczęście nikt nie został ranny, a zdarzenie zostało zakwalifikowane jako kolizja.
Niebezpieczna prędkość
Jako główną przyczynę wypadków spowodowanych przez kierowców policja wskazuje niedostosowanie prędkości do warunków panujących na drodze. Takich zdarzeń było w ubiegłym roku 230.
– Wystarczy spojrzeć na to, co dzieje się na drogach. Nie dotyczy to wyłącznie Lublina, dobrze widać to chociażby w Warszawie. Przykładowo, jest ograniczenie do 50 km/h i pojawia się pytanie, czy kierowcy z taką właśnie prędkością podróżują. Była przygotowana taka statystyka, że średnia wyliczona prędkość poruszania się w terenie zabudowanym wychodzi w granicach 70 km/h. Czyli o 20 km/h więcej, niż pozwalają na to przepisy – zauważa Jakub Jankowski. I dodaje: – Kiedy do naszego ośrodka na szkolenia przyjeżdżają klienci, to widać, że ten zryw do prędkości jest dosyć spory.
Sama prędkość to jedno, ale ważna jest jeszcze świadomość wpływu tej prędkości na możliwość mojej reakcji na drodze.
W większości kierowcy nie mają pojęcia, że jadąc te 5, 10 czy 15 km/h więcej, w sytuacji krytycznej nie będą w stanie się zatrzymać przed przeszkodą, przed przejściem czy uniknąć jakiegoś zagrożenia.
Młodzi i niedoświadczeni
Policjanci wyszczególnili jedną grupę wiekową wśród kierowców: osoby w wieku 18-24 lata. Jak czytamy, tacy podróżni spowodowali 163 wypadki, w których zginęły 34 osoby, a 198 odniosło obrażenia. Młodzi kierowcy mają słabość do zbyt dużej prędkości – to była główna przyczyna wypadków z ich udziałem.
– Problem jest taki, że u nas nie ma profilaktyki motoryzacyjnej, co odbija się na szkoleniu, szczególnie młodych ludzi – wyjaśnia Artur Lis. Wskazuje, że przyszli kierowcy zbyt mało czasu spędzają na nauce w szkołach jazdy. – Zdecydowanie jest za mało godzin praktycznych na kursach na kategorie samochodowe i motocyklowe. Na placu kandydat na kierowcę samochodu ma dwa proste ćwiczenia: łuk do przodu i łuk do tyłu. Pozostałą część szkolenia spędza w większości na jeździe po mieście. Ma 30 godzin jazdy praktycznej do wykorzystania. Jeśli chodzi o kategorie samochodowe, jest więcej godzin praktycznych niż na kategorie motocyklowe, ale moim zdaniem jest to zdecydowanie za mało, żeby nauczyć jeździć i przygotować kursanta do bezpiecznego poruszania się w warunkach drogowych. U motocyklistów jest jeszcze trudniej, ponieważ mają do opanowania siedem dosyć trudnych zadań egzaminacyjnych i dodatkowo jazdę po mieście. Na to wszystko jest tylko 20 godzin. Jest to niedopatrzenie ustawodawcy w tym temacie i według mnie, powinno to być skorygowane jak najszybciej. Mówi się oczywiście o minimalnej liczbie godzin dla obu kategorii, ale to nie tak powinno wyglądać. To zdecydowanie za mało – podkreśla.
Nauka jazdy
Zdaniem Artura Lisa, duża część szkół nauki jazdy stawia przede wszystkim na zdawalność egzaminów. Co to oznacza? Jak tłumaczy, przygotowują one kandydatów do zdobycia prawa jazdy, a nie do sprawnego poruszania się po drogach.
Z takim stwierdzeniem nie zgadza się z kolei Jakub Jankowski. – Szkoły jazdy przysyłają do nas swoich instruktorów. To jest duża odmiana na przestrzeni chociażby ostatnich dwóch lat. Teraz szkoły jazdy inwestują w tych instruktorów, którzy prowadzą zajęcia. Co za tym idzie, wiedza tych ludzi, którzy są szkoleni też się zmienia. Tak jak jeszcze parę lat temu przychodzili niektórzy kierowcy i faktycznie mieli problemy z podstawowymi elementami, typu zatrzymanie czy manewrowanie samochodem, tak teraz to się bardzo mocno zmieniło. Z perspektywy naszego ośrodka widzę duży progres – podkreśla Jakub Jankowski.
Piesi uprzywilejowani
Jak pokazują policyjne statystyki, w 2020 roku odnotowano 227 wypadków na skutek najechania na pieszych. Nieznacznie, bo o 2.5 punktu procentowego (z 22.4 proc. do 24.9 proc.) zwiększył się także udział pieszych w wypadkach. Najwięcej zdarzeń z winy tej grupy powstało na skutek nieostrożnego wejścia na jezdnię przed jadącym pojazdem (41).
W styczniu tego roku Sejm przegłosował nowelizację ustawy Prawo o ruchu drogowym, która wprowadza dwie istotne zmiany dotyczące właśnie pieszych. Po pierwsze, kierowcy będą musieli zachować szczególną ostrożność i ustąpić pierwszeństwa osobom wchodzącym na przejście dla pieszych. Po drugie, w trakcie przechodzenia przez „zebrę” piesi nie będą mogli korzystać z telefonów komórkowych czy innych urządzeń elektronicznych rozpraszających uwagę. Nowe przepisy wejdą w życie 1 czerwca tego roku.
– Tu jest sytuacja dwustronna: zarówno ze strony pieszych, jak i ze strony kierowców samochodów – tłumaczy Artur Lis. – Uważam, że te przepisy dotyczące pieszych, które były do tej pory, są w zupełności wystarczające. Problem polega na ich przestrzeganiu, gdyż jedna i druga strona zbyt często do tych przepisów się nie stosuje. Czasami piesi wchodzą na przejście, mimo że widzą 20 metrów dalej nadjeżdżający pojazd. Z kolei czasami kierowca jedzie po prostu za szybko i nie zdąży wyhamować.
Instruktor Moto-Sekcji mówi, że świadomość pieszych o zagrożeniach w ruchu drogowym powinna być większa. – Bardzo dużo ludzi, szczególnie młodych, wchodzi na przejście z kapturem narzuconym na głowę, ze słuchawkami w uszach i telefonem przed sobą. Tak naprawdę nie patrzą, kiedy wchodzą i nie sprawdzają, czy coś nadjeżdża. Obawiam się, że w pierwszej fazie wprowadzenia nowego przepisu, że „pieszemu wszystko wolno” może się okazać, że liczba wypadków z udziałem pieszych będzie o wiele większa. I tak wracamy do punktu wyjścia, czyli braku profilaktyki motoryzacyjnej wśród dzieci, młodzieży i dorosłych w naszym kraju.
Trzy porady od Jakuba Jankowskiego, instruktora ODTJ WORD Lublin
* Kontrolować prędkość jazdy
– Ograniczenia są ustawiane na drogach nie bez przyczyny. To, że pojadę 10 km/h więcej, nie oznacza, że o wiele szybciej dojadę do celu. Przy obecnym natężeniu ruchu drogowego, nawet jeżeli ktoś trochę szybciej jeździ, to zazwyczaj dojeżdża w podobnym tempie.
* Znać swój samochód
– Trzeba wiedzieć, jakim samochodem jeździmy. Chodzi mi o wykorzystanie systemu, świadomości, jak to wszystko działa. Takie doszkalania, które prowadzę, pokazują, że nagle mogę umiejętnie wykorzystać system ABS. Ktoś, kto tego nie doświadczy, nie spróbuje, może się przestraszyć sposobu jego działania.
* Zachować zdrowy rozsądek
– Mniej nerwów na drodze, więcej rozsądku i uprzejmości, bo chyba to jest największy problem na drogach obecnie. Wszyscy chcą sobie skoczyć do gardeł, a wystarczy tylko przyhamować, kogoś przepuścić, a ten ruch będzie płynniejszy i takich sytuacji stresowych będzie mniej.
Rok 2020 na lubelskich drogach w policyjnych statystykach
- 937 wypadków
- 155 ofiar śmiertelnych
- 955 rannych
- 16 842 zgłoszonych kolizji
- 826 wypadków z winy kierowców
- 42 dzieci do lat 14 poszkodowanych w wypadkach
- 165 wypadków z udziałem rowerzystów
- 56 wypadków z udziałem motorowerzystów
- 96 wypadków z udziałem motocyklistów
- 121 wypadków spowodowanych przez nietrzeźwych kierowców
- 194 wypadków na drogach krajowych (najwięcej ze wszystkich kategorii dróg)