W piłkarskim CV Sergio Bataty znajdują się tak uznane firmy jak Cruzeiro Belo Horizonte, Widzew Łódź czy Pogoń Szczecin. Co tak dobry piłkarz robi w drugoligowym Motorze Lublin? – Chcę odbudować formę, a Lublin jest do tego świetnym miejscem. Motor to wielki klub i cieszę się, że mogę tu występować – przyznaje Brazylijczyk z polskim obywatelstwem.
Strzeż się tych miejsc
Dość nieoczekiwanie Sergio swojej kariery nie rozpoczynał jednak od Cruzeiro, ale od lokalnego rywala – Atletico Mineiro. W słynnej szkółce klubu z Belo Horizonte terminował do 1996 r., kiedy zdecydował się na transfer do Cruzeiro. – Kibice obu ekip nie darzą się zbyt dużą sympatią, dlatego w pewnych dzielnicach tego ponad dwumilionowego miasta wolałem się już nie pokazywać – przyznaje Sergio.
W "niebiańskiej drużynie” wypatrzył go Antoni Ptak, który zaproponował mu transfer do Polski. – Nie miałem nic do stracenia, dlatego zgodziłem się na przejście do Polski. Razem ze mną w samolocie znalazło się około dwudziestu młodych Brazylijczyków. Znałem tylko język portugalski i zupełnie nie wiedziałem, co to śnieg. Nie miałem nawet kurtki zimowej, a w Polsce było wtedy – 25 stopni Celsjusza.
A może do reprezentacji?
11 maja 1997 roku Batata zadebiutował w polskiej ekstraklasie. Jego ŁKS Łódź wygrał 4:2 z Polonią Warszawa, a 18-latek wszedł na boisko w 59 min zastępując Tomasza Kłosa. Talent wychowanka Atletico Mineiro rozwijał się w ekspresowym tempie. Już w 2000 r. Batata był uznawany za jednego z najlepszych obcokrajowców w polskiej ekstraklasie. Jego dobre występy w GKS Katowice zostały zauważone przez działaczy Pogoni Szczecin, która walczyła wówczas o mistrzostwo Polski. Pierwsza przygoda z portową jedenastką nie była jednak zbyt udana dla Bataty – w rundzie wiosennej rozegrał tylko sześć spotkań, a Pogoń zajęła wówczas jedynie drugie miejsce w lidze, co było sporym rozczarowaniem dla działaczy ze Szczecina.
O wiele ciekawsza była jego druga przygoda z Pogonią. Do Szczecina trafił ponownie w 2003 r., kiedy ta występowała w drugiej lidze. Rok później "Portowcy” grali już w ekstraklasie. Batata grał na tyle dobrze, że zaczęto rozpatrywać jego grę w reprezentacji Polski.
– Odbyłem nawet rozmowy z Pawłem Janasem, ówczesnym selekcjonerem "biało-czerwonych”. Po nich zdecydowałem się rozpocząć starania o polskie obywatelstwo. Aby je dostać, musiałem zrzec się brazylijskiego dokumentu. Wszystko trwało bardzo długo, a Polakiem stałem się dopiero 8 listopada 2006 r. Niestety, wtedy od kadry byłem już bardzo daleko – wspomina.
Wszystko dlatego, że w międzyczasie Sergio odniósł poważną kontuzję, która wyłączyła go z gry na ponad rok. Powrót do pełnej sprawności zbiegł się w czasie z jednym z najdziwniejszych eksperymentów w historii polskiego futbolu. Antoni Ptak, ówczesny właściciel Pogoni, zdecydował się stworzyć "małą Brazylię” w Szczecinie i do Pogoni sprowadził kilkunastu graczy z Kraju Kawy. "Polscy canarinhos” przegrywali mecz za meczem i z hukiem zlecieli z ekstraklasy. – Od początku wiedziałem, że to zły pomysł. Część z tych chłopaków miała talent, ale było również kilku zawodników z przypadku. Poza tym Brazylijczykom ciężko było zaaklimatyzować się w Polsce. Bywały mecze, że na boisku przebywał tylko jeden Polak. To nie mogło skończyć się dobrze.
Awans na wyższy poziom
W 2007 r. Batata wrócił do ojczyzny, z której jednak po pół roku musiał wyjechać. – W świetle prawa byłem obcokrajowcem i kończyła mi się wiza. Dlatego, choć dobrze czułem się w Brasil Pelotas, musiałem wrócić do Polski. Mimo tej sytuacji, nigdy nie żałowałem decyzji o zmianie obywatelstwa. W Polsce jestem już od piętnastu lat, a cała moja zawodowa kariera jest związana z tym krajem. Nad Wisłą urodziła się przecież moja córeczka, Nicolly, która znakomicie mówi po polsku. Jak w takiej sytuacji mogę żałować decyzji o zmianie obywatelstwa?
Po powrocie nad Wisłę Batata nigdy nie doszedł do formy z czasów gry w ŁKS Łódź czy Pogoni Szczecin. Występował m.in. w Warcie Poznań czy Stali Niewiadów. Kilka miesięcy temu dołączył do kadry Motoru Lublin. Jego kontrakt obowiązuje do końca obecnego sezonu.
– Nie ukrywam, że marzy mi się jeszcze gra na wyższym poziomie. Przyszedłem tutaj, ponieważ chcę odbudować formę. Ten sezon dla "żółto-biało-niebieskich” jest bardzo udany. Ciągle zachowujemy szansę na awans do pierwszej ligi – mówi Sergio. – Czy nam to się uda? Zobaczymy za pół roku.