• Po raz drugi Teatr Andersena organizuje festiwal Betlejem Lubelskie. Dwa lata temu zgromadził osiem teatrów. Polskich i zagranicznych. Oddajmy się marzeniom – jak mogłoby wyglądać Betlejem Lubelskie w wydaniu maxi?
– Jak totalne święto w mieście. Na wszystkich scenach spektakle i koncerty. Szopki, jasełka, misteria bożonarodzeniowe, przedstawienia teatralne. Promenady orkiestr, zespoły folkowe, zespoły kolędnicze, śpiewacze i twórcy ludowi z warsztatami ozdób choinkowych. A na deptaku i na Starym Mieście nieustanny jarmark. Miody, wędzonki, pierogi i nalewki. Gdzie się podziały tradycje świątecznych kiermaszów ciast, mięs, ryb? Dlaczego Lublin nie ma dekoracji? Nie wyobraża sobie pani, jak wygląda w ten świąteczny czas czeskie Pilzno – mówię o nim, bo przyjeżdża do nas na festiwal – wszystkie specjały świata na ulicy! Smakowicie, kolorowo, wesoło. Jestem pewien, że Lublin mógłby przyciągnąć tysiące turystów, gdyby rozchuchać to nasze Betlejem. Robimy je z nadzieją, że kiedyś urośnie do takiej postaci.
• Dlaczego akurat Betlejem, a nie inna tradycja, zapaliło wasze głowy?
– Bo Lubelskie jest tu ważne. Z wydanej niedawno przez prof. Jerzego Bartmińskiego książki o kolędach ludowych wynika, że jesteśmy zagłębiem kolęd. Poza tym jest to fascynująca dziedzina twórczości i ludowej, i literackiej. Kolędy mamy chyba najpiękniejsze w świecie, bardzo różne. Są kolędy adorujące żłobek, kolędy maryjne, ale i szczodrokowe, z przymawianiem się o datek i dunajowe zalecanki. A poza tym wplecione w dramaty jasełkowe, herodów, szopek, chodzenia z turoniem, bocianem. Mieszkaniec podlubelskiej Łęcznej grał szopkę do 1948 roku !
• Panie dyrektorze, po co nam Betlejem Lubelskie? Folklor ma swoją przystań w repertuarze wielu zespołów muzycznych, odbywają się przeglądy zespołów kolędniczych, w kościołach będą szopki, buduje się szopkę na lubelskim deptaku... Nie dość?
– Nie dość. Nie można sprowadzić tej pięknej tradycji do cytatu czy obrzędu. Jej treści są głębsze, warte odkrycia, a przeżycie, jakie daje dobry teatr, nie ma porównania. To po pierwsze. Po wtóre: historia betlejemska jest własnością nie tylko naszą. Warto wiedzieć, jak wygląda u naszych sąsiadów, u innych nacji.
• No właśnie, jak wygląda misterium teatralne Narodzenia Pana? Wyczytałam, że pierwszą szopkę stworzył święty Franciszek, ten „od ptaszków”. Figurki ludzkie i zwierzęce przy żłobku poustawiał już w 1223 r., co miało miejsce we Włoszech w Greccio. Zwyczaj ten do Polski przeniósł zakon Franciszkanów; po polsku został nazwany szopką albo jasełkami (od jaseł – drabinek na siano dla owiec). Ale to były szopki w kościołach – na tle egzotycznych roślin ustawiano stajenkę i nieruchome figurki.
– Z czasem kanon postaci powiększył się o osoby świeckie, rozkwit szopki przypada na barok, przybywa bohaterów, postacie stają się ruchome, biblijny tekst wzbogaca się o wtręty lokalne, obyczajowe. Historia betlejemska jest przeplatana zabawnymi intermediami. Zakaz wyprowadził ten typ szopki z kościołów w 1736 r. Szopka jednak nie zginęła, poszła w świat jako wędrowna, coraz bardziej nieskrępowana... W krążącej po polskich jarmarkach, domach, dworach budce – szopce przedstawiano Zwiastowanie, podróż do Jerozolimy, Heroda, historię o trzech magach, przetykane scenką Żyda z kozą, patriotycznymi prezentacjami historycznych postaci a także np. piosenką o Małgorzatce, która tańcowała z huzarami.
Mówimy o szopce, a przecież Jezus narodził się nie w szopie – pasterskim szałasie, ale w grocie skalnej. Stąd wzięła się nazwa ukraińskiego jej odpowiednika – wertepu (wertep – jama, grota). W białoruskiej kulturze taki teatrzyk nazywał się batlejką. Interesujące jest przenikanie się kultur w tej tradycji; ukraiński wertep grywa część ewangeliczną... po polsku! A w polskiej szopce intermedia bywają ukraińskie.
• Ewenementem jest szopka krakowska.
– Mówimy o konstrukcjach architektonicznych? Te smukłe budyneczki, wyglądające jak Kościół Mariacki, z wieżami, basztami, kopułami narodziły się w XIX wieku. Konstruowali je murarze, którzy zimą nie mieli roboty. Wielkie szopki służyły do odgrywania lalkowych widowisk kolędniczych, małe stawiano po choinkę. Ale nie tylko Kraków tej tradycji hołdował i chyba nie tylko on ją wymyślił. Mówiliśmy o wschodniej tradycji: szopce, wertepie i batlejce, które miały swoiste wzory.
Betlejem Lubelskie zademonstruje inscenizacje szopkowe w artystycznym kształcie.
• Tradycja literacka wzbogaciła szopkową antologię o Pastorałkę Schillera.
– Ależ nie tylko. Wpisał się w nią Rydel, Słowacki, Pol, Konopnicka, a potem Artur Opman , Iredyński. Szopka miała ogromny wpływ na naszą dramaturgię. Czy „Wesele” nie ma konstrukcji szopki, przez scenę której defilują kolejne postacie? I Adam Hanuszkiewicz (reżyser) i Adam Kilian (scenograf), odczytując Wyspiańskiego, uszanowali ten walor. Dejmek w Dziadach też tę poręczną formę wykorzystał.
• W czym tkwi siła szopki?
– W radości. W cudzie Boga, który stał się człowiekiem, żeby dać nam nadzieję. To ważne dla wierzących i niewierzących, że jest to czas wesela, bo z ziemi do nieba zrobiło się bliżej. Plączą się w szopce i przenikają pierwiastki ziemskie i niebieskie: anioły, gwiazda, Dzieciątko, magowie, wół, osioł, pastuszkowie, Herod i Śmierć, feldmarszałek i koza. Jest rzeczywiste i niewiadome. Niezwykłe są postacie trzech mędrców (królów, magów, monarchów) wędrujących za gwiazdą. Oni – już wiedzący – są z innego świata. Niektóre interpretacje wskazują, że to trzeci stan – pomiędzy żywymi a umarłymi i że dodatkowe nakrycie przy wigilii jest przeznaczone dla takich zjaw.
Legenda betlejemska jest niezmiernie bogata i inspirująca, ciągle porasta w apokryfy. Już jest opowiastka i o tym, z czego się wzięły anielskie włosy.
• Do Betlejem Lubelskiego zaprosił pan wielu kolędników. Jest malutki teatrzyk rodzinny, poetycko rozmalowany teatr z Berlina, europejska stolica lalkarstwa – Pilzno wystąpi a radosnym spektaklem, ale jest i pański dyskurs dramaturgiczny – „Wertep” Walerija Szewczuka. Wcale nie wesoły...
– To współczesny tekst o władzy i lęku, który prowadzi do zbrodni. Herod boi się zawiści, boi się utraty władzy, boi się konkurencji, zdrady, boi się lęku. Staje się mordercą.
• Gdzież w tej krwawej tragedii miejsce na radość, stosowną do okoliczności?
– Postać pustelnika – jurodiwego, mędrca, wróża niesie słowa pocieszenia i nadziei.
• Poza spektaklami Betlejem zaprasza na różne różności.
– Nie powinno zabraknąć niczego, jak na wigilijnym stole. Gorąco polecam warsztaty dla nauczycieli, na których będą się mogli nauczyć, jak z dziećmi ich własną szopkę ułożyć i zagrać. Wspaniale zapowiada się debata „Szopka i teatr”, bo poprowadzi ją najlepszy polski szopkolog prof. Henryk Jurkowski, autor szopki lubelskiej wystawionej tu w naszym teatrze przez dyr. Ochmańskiego. Uczestnikiem dyskusji będzie wspaniały anegdotczyk Jan Skotnicki też profesor (Warszawska Szkoła Teatralna) i współpracownik Teatru Narodowego. Liczymy też na Adama Kiliana, scenograficznej sławy niejednego teatru.
Ostatnim punktem programu będzie kolędowanie naszego zespołu, który przygotował kolędy lubelskie. A potem już opłatek.
• Zaprośmy Lublin do Betlejem.
– Bardzo zapraszam. Także tych z Państwa, którzy nie kupią biletów na spektakle. Wszystkie będzie można na żywo obejrzeć w bezpośredniej transmisji na ścianie teatru. Betlejem jest blisko dziś, jutro i pojutrze. U nas.