Zaczęło się zwyczajnie, od rybek. Teraz, zamiast sympatycznego akwarium są straszyki, traszki, gekon, raki, aksolotle i nawet jedno emu. A rybki, owszem, tez zostały. Maciek Kościuk, gimnazjalista ze Świdnika w swoim pokoju ma prawdziwy zwierzyniec. Ale marzy, by zostać podróżnikiem i oglądać takie zwierzaki w ich naturalnym środowisku. Tym bardziej, że jego kolekcja już mu się w blokowym mieszkaniu nie mieści.
Ale przekraczając próg pokoju, wchodzi w niezwykły świat. A m razem z nim.
Czerwonoskrzydły
Nad biurkiem, na ścianie, olbrzymia langusta, obok skrzypłocz i krab zwany pająkiem morskim.
- To tylko ozdoby. Zasuszone i spreparowane. A tam jest ryba papuzia - Maciek demonstruje nam rybę z dziobem jak u papugi. - A to najeżka. Kiedyś miałem taką w akwarium tylko, że mniejszą.
Na pamiątkę został też patyczak czerwonoskrzydły, muszle ślimaków, koralowce i krab mangrowy. Wszystko w szafce za szybą; jak w muzealnej gablocie niezapomniane okazy.
- Najładniejsze są oczywiście żywe okazy, można je godzinami obserwować - mówi, zaglądając do plastikowych pudełek z pokrywą.
Wszystkie pudła jednakowe, ustawione na półce przy oknie. Brunatna ściółka, liście i... coś w środku? Trzeba dobrze poszukać. W jednym pudełku pod korą śpi czarny, błyszczący krocionóg, którego przysmakiem są owoce i warzywa.
Pogrom patyczaków
W pudełku obok większe zamieszanie. To straszyki "harcują” na liściach dębu. Małe żyjątka przypominają gałązki. Grubszy, dłuższy i z szaro-zielonkawym nalotem patyk to głowa, tułów i odwłok na raz, a cieńsze "patyczki” z boku to odnóża.
Mistrz kamuflażu siedzi w parę pudełek dalej. To całkiem spory patyczak. Kiedy siedzi w bezruchu, naprawdę trudno go zauważyć.
- To ciekawe bezkręgowce. Miałem kiedyś jeszcze straszyki kolczaste. Te szybciej rosną, ale i krócej żyją. Te rosną wolniej, ale dłużej je mam. Chociaż różnie to bywa. Kiedyś padło mi całe stado patyczaków: 20 sztuk w ciągu trzech dni. Właściwie nie wiem czemu. Może od liści - zastanawia się Maciek. - Trzeba też uważać z pryskanymi warzywami. Bezpieczniej zawsze szorować je w gorącej wodzie. Tak robią w akwarystycznych sklepach.
Jeże są białe
W podręcznej biblioteczce książki o przyrodzie, płazach, gadach, rybach.
Obok sterty specjalistycznych pism: "Salamandra” i "Wolier”. Maćka świat zwierząt zwyczajnie zafascynował i co jakiś czas w pokoju pojawiają się nowe, niespotykane okazy. Ostatnio naprzykład myszki. Ale nie te zwyczajne.
- Te w podłużne paski to myszy berberyjskie. Ta, z futerkiem i przypominająca bardziej jeża, to mysz kolczysta - Maciek jednak już myśli o nowym zakupie: - Białe jeże - mówi z błyskiem w oku. - Mam już namiary, ale muszę na nie czekać.
Na szczęście czekanie to nie problem. Cierpliwość w tej pasji to podstawa, więc Maciek już się przyzwyczaił.
Mały gad
Jak coś go zainteresuje, od razu siada przy komputerze i szuka informacji. Albo wertuje książki. Jak i to nie pomoże, to pyta znajomych hodowców.
A jego szkolni koledzy patrzą na to wszystko z niedowierzaniem. - W pierwszej klasie zrobiłem w szkole wystawę. Kilku po wystawie pytało o niektóre okazy. Każdy coś tam hoduje: kota, psa, rybki, chomiki, ale tyle na raz to raczej mało kto - śmieje się chłopak i dodaje, że z rówieśnikami o swojej pasji nie pogada. Nieco osamotniony nie narzeka: ma znajomych wśród dorosłych hodowców i zna się na zwierzakach równie dobrze jak oni. Gdy coś kupuje pyta o CITES, a nawet o badania DNA, żeby mieć legalne i czyste gatunkowo okazy.
- Z ciekawszych "rzeczy” to mam jeszcze raki florydzkie i raka luizjański. Siedzą osobno, każdy w swoim akwarium.
Jeszcze większy indywidualista to gekon
- Mały gad. Właśnie zaczął wylinkę, czyli wychodzi ze starej skóry. Nie jest niebezpieczny. Czasem kładę go na biurku i wygrzewa się pod lampką. Mam go od czwartej klasy podstawówki. Jada żywe świerszcze. Jednego, dwa dziennie. Ale czasem lubi na raz zjeść kilka i ma spokój na tydzień.
Albinos
Są jeszcze aksolotle; płazy.
Rozmnażają się już w stadium larwalnym. To larwy i takie pozostaną. - Można je sztucznie doprowadzić do postaci dorosłej, żeby wyglądały jak prawdziwe traszki. Do tego jednak potrzebny hormon tyroksyna - piętnastolatek zaskakuje wiedzą o swoich podopiecznych. Niektórych zwierzaków przeciętny zjadacz chleba nie widział, a nawet o nich nie słyszał. A tu w świdnickim bloku takie rzeczy... - Ten jeden to albinos, Drugi jest zwyczajny, czarny - opowiada o aksolotlach pełzających po dnie niebieskiego pojemnika z zimną wodą.
To nie wszystko. Duże gurami, zielony bojownik, kruszczyce.
Na balkonie papużki nierozłączki, łąkówki, zeberki.
A reszta menażerii na działce.
Znajomość od jajka
Kilka kilometrów za Świdnikiem, na wsi, Maciek ma swój azyl. To tu hoduje to, co nie zmieści się w mieszkaniu. Pawie, bażanty, kury, gołębie. Ale u Maćka nawet drób to zupełna egzotyka: kury to tureckie sułtanki, do tego bojowce z południowo-wschodniej Azji, indyjski Asil, Sumatry, a jeszcze chińska kaczka mandarynka, gęsi nilowe.
Z gołębi nawet indyjskie pawiki czy przypominający barwą pingwina Lahore.
Ale największą radość sprawił mu nowy gość w jego zwierzyńcu.
- To samiczka australijskiego strusia emu, ma jakieś cztery miesiące. Ma też krzywicę. Trzeba będzie podawać witaminę D3 i preparaty wapnia. Mam nadzieję, że wyjdzie z tego i się wychowa. Wtedy będę miał swoje emu. A znam ją przecież od jajka.
Pogotowie
U Maćka znajdują schronienie i fachową opiekę różne zwierzaki, czasem z wypadku, albo "bo się komuś znudziły"
- Był u mnie młody jastrząb, czyżyk, teraz emu. Tylko kotów i psów nie przyjmuję - zastrzega z powagą - Mam zbyt cenne ptaki.
Hodowcy z Lubelskiego Stowarzyszenia Hodowców Gołębi Rasowych, Drobiu Ozdobnego, Ptaków Egzotycznych i Drobnego Inwentarza z podziwem patrzą na dokonania młodego kolegi ze stowarzyszenia.
Sąsiedzi tez się nadziwić nie mogą - Jak on nad tą różnorodnością panuje?
A rodzice zadowoleni. Tata podziela pasje syna, mama się cieszy, że syn nie wysiaduje pod blokiem, a oboje nie mogą się doczekać nowych gości w Maćkowym zwierzyńcu.