Rozmowa z Mariuszem Rybickim, zawodnikiem Motoru Lublin
- Po wycofaniu się z rozgrywek Wigier Suwałki pewnie miałeś sporo ofert. Jak to się stało, że wylądowałeś akurat w Motorze Lublin?
– Szczerze mówiąc tych ofert wcale tak dużo nie było, bo rynek troszkę się zmienił. Status młodzieżowca jest ważny, szczególnie w drugiej lidze i sporo klubów skupia się na młodszych zawodnikach. Jasne, zainteresowanie moją osobą było, ale najkonkretniejszy był Motor, dlatego zdecydowałem się na Lublin. Tak naprawdę pierwsze plotki o zainteresowaniu ze strony Motoru słyszałem po naszym meczu barażowym, ale konkrety pojawiły się jakieś trzy tygodnie temu.
- Nie było wątpliwości, żeby przenieść się do Lublina właśnie po tym meczu barażowym, który Wigry przegrały aż 0:4?
– Zupełnie nie. Dla mnie to działa w drugą stronę. Miałem okazję przejść do drużyny, która wyglądała lepiej i pokonała nas w barażu. Chcieliśmy powalczyć, ale mecz nam się kompletnie nie ułożył i dostaliśmy aż 0:4. Tym bardziej cieszyłem się jednak, że dostałem ofertę z klubu, który zaszedł ciut dalej od nas. To ułatwiło mi podjecie decyzji. Wiadomo, że drużyna mocno się zmieniła, ale trzon jednak pozostał.
- A jak to było z Wigrami? Wiedzieliście, że sytuacja klubu jest taka zła i możecie nie przystąpić do nowego sezonu w drugiej lidze?
– Prawdę mówiąc to się stało z dnia na dzień. Ja wiedziałem, że Wigry chcą mnie bardzo mocno zatrzymać. Dostałem nawet ofertę i naprawdę ją rozważałem. Dzień, dwa później spotkaliśmy się w szatni. Przyszedł cały zarząd i trenerzy. Wtedy powiedzieli nam, że klub nie przystąpi do rozgrywek. To nas zszokowało, bo żadnych przecieków nie było i w szatni zupełnie takiego tematu nie było. To było uderzenie znienacka. Trzeba było szukać alternatywy, bo czasu na znalezienie nowego klubu było bardzo mało.
- Czy można cokolwiek powiedzieć na temat siły Motoru w nowym sezonie?
– Jeżeli chodzi o mnie, to uważam, że można. Ja zagrałem dwa sparingi z Legią i Górnikiem Łęczna. Myślę, że momentami fajnie to wyglądało i nasza gra napawa optymizmem, a szczególnie wyniki mogą budować. Mocniej w temacie wypowiedzieć raczej będzie trudno, bo liga wszystko zweryfikuje i pokaże tak naprawdę, w jakim miejscu jesteśmy.
- Wygraliście z Legią 3:2, a z Górnikiem był remis 1:1. Dlatego do ligi chyba możecie przystąpić z optymizmem?
– Mecz z Legią buduje, bo wygrać z tak utytułowanym klubem to nie byle co, szczególnie, że w ciężkich warunkach, bo było 36 stopni. Z Górnikiem wynik remisowy, a momentami fajnie to wyglądało. Uważam jednak, że stać nas na lepszą grę. Budujemy jednak dalej, żeby zespół był jeszcze mocniejszy.
- A na co nastawiacie się w pierwszym meczu o punkty z Garbarnią Kraków?
– My się skupiamy na sobie, nie patrzymy, co się dzieje w obozie przeciwnika. Czekamy jeszcze na analizę rywala i na pewno sporo będziemy o nich wiedzieli, co się u nich zmieniło i jakim ustawieniem wyjdą. My chcemy narzucić swój styl gry. Nasz cel to wygrać. Chcemy robić małe kroki w postaci trzech punktów z meczu na mecz. Trzeba punktować i piąć się w górę.
- Na swoim koncie masz 74 mecze w ekstraklasie. Jeszcze kilkanaście miesięcy temu grałeś na najwyższym szczeblu w barwach Warty Poznań. Co się wydarzyło, że teraz jesteś w drugiej lidze?
– Sporo meczów zaliczyłem w Widzewie Łódź już parę ładnych lat temu, ostatnio rzeczywiście w barwach Warty. Troszkę pograłem, ale kiedy regularnie pojawiałem się na boisku, to złapałem kontuzję mięśnia dwugłowego, który wykluczył mnie z gry z do końca sezonu. Skończył mi się kontrakt i było ciężko, bo jak wspomniałem już wcześniej rynek transferowy mocno się zmienił. Trafiłem do Wigier, gdzie trzeba było zakasać rękawy i walczyć od nowa o wyrobienie sobie pozycji.
- W Widzewie miałeś okazję występować, kiedy ten spadał z ekstraklasy…
– To prawda. Zaliczyłem dwa, niechlubne spadki pod rząd. Najpierw do pierwszej ligi, a później od razu do drugiej. Potem trafiłem do Pogoni Siedlce, gdzie radziłem sobie całkiem nieźle i następnie podpisałem dwuletnią umowę z Koroną Kielce. Kolejne lata spędziłem jednak na wypożyczeniach w: Wigrach i Miedzi Legnica. Dlatego można powiedzieć, że trochę Polski zwiedziłem.
- To jak na tle innych miast wypada Lublin?
– Tak naprawdę jestem tutaj krótko, więc jeszcze niewiele zobaczyłem. Byłem raz na starówce, na obiedzie. Na razie mogę powiedzieć, że jest bardzo ładnie. Chłopaki mówią, że jest tutaj co zobaczyć, więc na pewno będzie jeszcze okazja, żeby wyjść z narzeczoną, czy drużyną i to sprawdzić.