Rozmowa z Mateuszem Stolarskim, trenerem Motoru Lublin
- Jak wyglądają przygotowania do meczu z Podbeskidziem?
– Nic się nie zmienia, pracujemy jak dotąd, przygotowujemy się, jak do normalnego spotkania. Chcemy wygrać i być w dobrej pozycji wyjściowej przed barażami. Wyszło, że graliśmy w piątek, dlatego ten mikorcykl jest dłuższy. Trzeba się do tego zaadaptować. Mieliśmy weekend wolny i do meczu siedem dni. Nie jest to jednak pierwszy raz, kiedy jesteśmy w takiej sytuacji, więc odpowiednio się do niej dostosujemy. Mamy drobne urazy, ale myślę, że poza Konradem Magnuszewskim, wszyscy będą do dyspozycji.
- Czego można się spodziewać po rywalu, który spadł już z ligi?
– Myślę, że nie zmienią swojego stylu gry odkąd zespół przejął trener Skrobacz. Trener będzie chciał wykorzystać spotkanie, żeby sprawdzić zawodników. Zostaje na kolejny sezon, więc ten okres traktuje jako testowy i poligon doświadczalny pod kątem tego, jak drużyna będzie wyglądała w następnym sezonie. Z trenerem Skrobaczem rywalizowaliśmy, kiedy pracowałem w Stali Rzeszów. Mniej więcej wiemy czego się spodziewać. Mam nadzieję, że dzięki tym informacjom będziemy w stanie się przeciwstawić i zwyciężyć, a do tego zagrać dobre spotkanie.
- Jak może wyglądać niedzielne spotkanie?
– Nigdy nie byłem w zespole, który był zdegradowany i musiał jeszcze grać ostatnie kolejki. Na pewno w głowie jest to, że zawodnicy mają niepewną przyszłość. Po spadku nie jest łatwo znaleźć sobie klub. Podbeskidzie uważam, jak na warunki drugoligowe będzie bardzo dużym klubem. Pewnie będą chcieli się pokazać i mimo degradacji nie stracić miejsca w drużynie. Nie wiem, jaka będzie taktyka trenera Skrobacza. W ostatnich meczach chcieli atakować i pressować. Znając trenera nie będzie większych zmian pod tym kątem. Szczególnie, że to ostatni mecz, który nie ma znaczenia dla tabeli, ale ma na sprawdzenie się i układanie zespołu na kolejny sezon.
- Na czym można opierać optymizm na finiszu sezonu…
– W tych dziewięciu meczach może nie było serii, ale przegraliśmy tylko dwa spotkania. Jeżeli domkniemy temat, to bilans 10 meczów będzie dobry. Gdybyśmy tak grali od początku, to liczylibyśmy się w grze o bezpośredni awans. Liczba punktów powinna być jednak trochę lepsza, o Motorze mówi się w kontekście nadstanu. Każdy, przed sezonem pewnie brałby w ciemno czwarte miejsce, a my czujemy niedosyt, że nie ma kilku punktów więcej. Na tym opieram pozytywne myślenie, że jak to my, jesteśmy w stanie być underdogiem i na koniec rozstrzygnąć to serią na naszą korzyść.
- Czy ma dla was znaczenie czy gracie u siebie, czy na wyjeździe?
– Lepiej się gra w swoim domu i przy kibicach. Może nie wygrywamy na Arenie Lublin, ale i nie przegrywamy u siebie. Byłby komplet ludzi, wielkie święto dla Lublina, dla naszej społeczności. Jeżeli wejdziemy do baraży, to trzeci raz. O ile dobrze pamiętam, to za pierwszym razem najpierw graliśmy w Suwałkach, potem w Chorzowie. Poprzedni sezon, to najpierw Kołobrzeg i później Olsztyn. Nie ma dla nas problemu, jak trzeba będzie, to możemy grać w delegacji.
- Brak zwycięstw na arenie Lublin…
– Nie przegraliśmy na Arenie od meczu z Miedzią Legnica, a to spotkanie było w październiku. Mam nadzieję, że przełamiemy serię remisów i wygramy w niedzielę.
- Czy myślicie na kogo najlepiej byłoby trafić w barażu?
– Możliwości jest tyle, że nie chce w to wchodzić. O wszystkim zdecyduje ostatnia kolejka. Barażami jest zainteresowanych pięć drużyn, z nami nawet sześć. Ja skupiam się na tym, żebyśmy wygrali z Podbeskidziem. To da nam baraże i przynajmniej jeden mecz u siebie, a to jest ważne dla nas samych i dla naszych kibiców.
- Czy pojawiła się taka myśl, żeby jednak dać komuś odpocząć przed barażami?
– Idziemy va bank, nie ma czasu na odpoczynek, gramy w najmocniejszym składzie. Gramy o baraże i dobre rozstawienie. W żadnym wypadku, w ogóle nie myślałem, żeby kogoś oszczędzać. Mecz z Podbeskidziem jest ostatnim meczem sezonu zasadniczego. Z taką myślą podchodzę, do wcześniejszych tak samo, ten najbliższy mecz zawsze jest najważniejszy. Mamy szeroką kadrę i bardzo dobry dział fizjo. Będziemy w stanie się przygotować, a jeżeli ktoś wypadnie, to ktoś inny musi wziąć to na siebie i być może zostać bohaterem. Podbeskidzie jest ostatnim meczem. Oczywiście, logistycznie jesteśmy przygotowany na wiele wariantów. Jeżeli będziemy wybiegać jednak za daleko w przyszłość, to rozmyje się to, co jest przed nami.
- Czy Jacques N’diaye jest gotowy pod względem fizycznym, żeby grać dłużej?
– Trenuje trzeci tydzień optymalnie, myślę, że może grać więcej. Biorąc pod uwagę formę skrzydłowych, to na razie nie chcą miejsca oddać. Liczę, że będzie dawał takie zmiany, jak ze Zniczem. A jeżeli dojdzie do kolejnych spotkań, to sama jedenastka nie wystarczy, trzeba będzie zarządzać większą grupą zawodników i cieszę się, że coraz więcej piłkarzy jest w dobrej formie.