Po wprowadzeniu opłaty za każdy przejazd, nawet najkrótszy, o połowę spadła liczba wypożyczeń w systemie Lubelskiego Roweru Miejskiego. Oficjalne dane Urzędu Miasta potwierdzają rowerowi aktywiści
W tym roku Lubelski Rower Miejski wystartował później niż zwykle: pod koniec czerwca zamiast pod koniec marca. Powodem tego opóźnienia był przeciągający się w Urzędzie Miasta przetarg na blisko dwuletnią obsługę jednośladów i wypożyczalni. System został również przebudowany: w rowerach wymieniono wiele części, zmieniono także sposób ich blokowania, a na mapie pojawiło się 38 nowych stacji.
Jednak największa ze zmian dotyczyła cennika. Przez ostatnich kilka lat nie płaciło się za przejazdy trwające do 20 minut. Teraz trzeba płacić za każde wypożyczenie roweru, a najkrótsza przejażdżka (trwająca do pół godziny) kosztuje 1 zł. Można też kupić abonament. Najtańszy kosztuje 20 zł i zapewnia 1500 minut do wyjeżdżenia w ciągu 30 dni.
Nowe zasady nie okazały się kuszące dla użytkowników. Po pierwszym miesiącu działania systemu widać już wyraźnie, że nie cieszy się on taką popularnością, jak w minionym roku.
Od 23 czerwca do 23 lipca jednoślady Lubelskiego Roweru Miejskiego były wypożyczane niewiele ponad 25 tys. razy. To bardzo mało w porównaniu z poprzednim rokiem, gdy w lipcu odnotowano prawie 58 tys. wypożyczeń.
– Największy problem jest taki, że wcześniej większość osób nie płaciła za przejazd, a teraz korzystanie jest płatne już od pierwszej minuty – komentuje Krzysztof Kowalik z Porozumienia Rowerowego, które jeszcze przed rozstrzygnięciem przez miasto przetargu apelowało, by dać sobie spokój z wypożyczalniami, a pieniądze wydać na rozbudowę tras rowerowych.
– Naszym zdaniem niezbędne są takie inwestycje, jak połączenia rowerowe centrum z dzielnicami, czy usprawnienie ruchu rowerowego w centrum Lublina – dodaje Kowalik, którego zdaniem byłoby to lepiej wydane 7 mln zł, a tyle ma kosztować obsługa LRM do jesieni przyszłego roku. – Rower publiczny był fajny, bo rozruszał wiele osób i był też alternatywą dla komunikacji miejskiej. Teraz nie widuję już zbyt wielu tych rowerów w ruchu.
Miejskie jednoślady mają też coraz większą konkurencję ze strony elektrycznych hulajnóg na minuty, które działają tylko w określonych strefach, ale w ich obrębie można je oddać w dowolnym punkcie, a nie tylko w wyznaczonych miejscach jak LRM.
Na terenie Lublina działają obecnie dwa systemy hulajnóg. Droższym z nich jest system Lime, w którym za każdą zaczętą minutę wypożyczenia płaci się 60 groszy, a 10-minutowa rezerwacja hulajnogi jest darmowa. Większym, jeżeli chodzi o liczbę pojazdów, jest system Bolt, w którym za pełną minutę wypożyczenia płaci się obecnie 20 groszy (za niepełną proporcjonalnie mniej), a rezerwacja mogąca trwać do 10 minut jest płatna 25 groszy za minutę.
Jak komu wygodniej
Publiczne rowery i hulajnogi mają swoje plusy i minusy. Rowery są szybsze od hulajnóg na minuty, którymi zgodnie z prawem nie wolno się rozpędzać ponad 20 km/h. Przemieszczanie się hulajnogą, choć wolniejsze, nie wiąże się z żadnym wysiłkiem, nawet przy wjeździe pod górę, choć nie pod każde wzniesienie da się nią wjechać (zależy to również od wagi jadącego). Publiczną hulajnogą trudno przewozić bagaż inny niż plecak, z kolei rowery mają miejsce na torbę.