W grudniu informowaliśmy o czterdziestolatce, która przez ponad pół roku mieszkała sama w namiocie rozbitym po środku lasu w gminie Żyrzyn. Z pomocą policji, kobietę udało się przekonać do opuszczenia obozowiska. Sąd zdecydował o umieszczeniu jej w zakładzie opiekuńczo-leczniczym.
Pod koniec stycznia Sąd Rejonowy na wniosek Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Puławach, wydał postanowienie o umieszczeniu 40-latki w zamkniętym zakładzie opiekuńczo-leczniczym. Swoją decyzję oparł na przeprowadzonym wcześniej badaniu oraz opinii wyznaczonego biegłego psychiatry.
– Wniosek o takie rozwiązanie wynikał z obawy o to, że osoba ta z uwagi na stan zdrowia nie była w stanie samodzielnie zabezpieczyć podstawowych potrzeb bytowych. Staraliśmy się jej pomóc na wszelkie możliwe sposoby, wychodząc nawet poza standardowe działania. Zapewniliśmy jej mieszkanie chronione w Żyrzynie, od kilku lat wypłacaliśmy zasiłek. Niestety nie przyniosło to oczekiwanego skutku – tłumaczy Tomasz Włodek, kierownik GOPS-u w Puławach.
Pani Anna to była mieszkanka gminy wiejskiej Puławy, która przez pewien czas mieszkała poza granicami kraju. Samotna kobieta bez rodziców, która z nielicznymi krewnymi nie utrzymywała kontaktu. W lecie 2021 roku na własne życzenie zrezygnowała z mieszkania chronionego w Domu Opieki Społecznej w Żyrzynie.
W zeszłym roku postanowiła odseparować się od ludzi, kupiła namiot, śpiwór i zamieszkała w środku lasu na terenie gminy Żyrzyn.
Przez ponad pół roku żyła w swoim „obozowisku” jak go nazywała. Po zaopatrzenie jeździła autobusem do Puław. O tym, gdzie rozbity jest namiot wiedzieli nieliczni.
Jej sąsiedztwo niepokoiła mieszkańców okolicznych wsi. Gdy nadeszła zima, zaczęły się telefony do miejscowego ośrodka pomocy z prośbą o interwencję.
– Wszyscy się o nią martwiliśmy. Baliśmy się, że zamarznie – tłumaczy nam jedna z mieszkanek wioski Kotliny.
Gdy pracownice ośrodka z Żyrzyna spotykały 40-latkę na przystanku, próbowały nakłonić ją do skorzystania z oferty wsparcia, ale kobieta nie chciała z nimi rozmawiać. W połowie grudnia, tuż przed najmroźniejszą nocą tej zimy, z pomocą policji oraz jednego z mieszkańców, służbom udało się w końcu dotrzeć do namiotu pani Anny. Żeby ją przekonać do jego opuszczenia na miejsce przyjechali policyjni negocjatorzy wysłani przez komendę wojewódzką w Lublinie. Udało się. Kobieta noc spędziła wtedy pod dachem w jednej z puławskich placówek, ale już następnego dnia wzięła taksówkę i wróciła do „obozowiska”.
Jeszcze przed świętami puławski sąd wyznaczył jej pełnomocnika z urzędu, powołał biegłego, zlecił przeprowadzenie badań oraz wydanie opinii na temat stanu jej zdrowia. W tym celu 40-latkę doprowadzono do szpitala w Lublinie, gdzie spędziła kilka tygodni. Wyszła w drugiej połowie stycznia. Pod koniec tego samego miesiąca puławski sąd wydał wspomniane postanowienie. W tym tygodniu zyska prawomocność.
O tym, gdzie trafi kobieta zdecydować ma Urząd Marszałkowski w Lublinie, do którego o wyznaczenie właściwego ośrodka zwróci się puławski GOPS. W grę wchodzi m.in. zakład w Celejowie. Postanowienie jest bezterminowe, ale to nie znaczy, że pani Anna zostanie tam na zawsze. Kobieta ma prawo ubiegać się o uchylenie sądowego postanowienia, czego podstawą może być poprawa stanu zdrowia.
– Cały czas jesteśmy zainteresowani jej losem i liczymy na to, że otrzyma najlepszą pomoc – zapewnia Tomasz Włodek.