(fot. Materiały prasowe Lubelskiego Okręgowego Związku Narciarskiego)
Zawodniczka MULKS Grupa Oscar Tomaszów Lubelski pojawi się na starcie Team Sprintu razem z Izabelą Marcisz
Na ten dzień Monika Skinder czekała od wielu miesięcy. Sprint drużynowy to konkurencja, w której o dobry wynik jest zdecydowanie łatwiej niż w rywalizacji indywidualnej. Tu nie ma kilku Norweżek, Szwedek czy Niemek – każda z nacji może wystawić tylko jeden zespół. Co więcej, w Igrzyskach Olimpijskich jest jeszcze łatwiej niż w Pucharze Świata, gdzie Polki musiały walczyć nie tylko z pierwszym zespołem Norwegii czy Niemiec, ale również z drużyną rezerwową. Dlatego, jeżeli Monika Skinder ma coś wartościowego ugrać w Pekinie, to nastąpi to właśnie w środę.
Niestety, ale wątpliwości związanych z tym startem jest mnóstwo, a wszystko przez sytuację z doborem partnerki dla zawodniczki MULKS Grupa Oscar Tomaszów Lubelski. Od dłuższego czasu wydawało się, że czymś naturalnym jest wystawienie w narodowych barwach zespołu złożonego ze Skinder i Izabeli Marcisz. To obecnie dwie zdecydowanie najlepsze biegaczki w kraju i jedne z najzdolniejszych juniorek na świecie. Obie panie są jednak skonfliktowane ze sobą od dłuższego czasu, a złe relacje między nimi w Pekinie wzięły górę nad zdrowym rozsądkiem. Reprezentacja, której zawodniczki od wielkiego święta zdobywają punkty Pucharu Świata, pogrążyła się w wewnętrznych wojenkach, które mogą nie tylko negatywnie wpłynąć na wynik w czasie Igrzysk Olimpijskich, ale również na odbiór tej dyscypliny w kraju.
– Mam dużo swoich startów, a są przecież dziewczyny, które tu przyjechały, a jeszcze nie wystąpiły w biegach dystansowych. Mam nadzieję, że one dostaną swoją szansę w Team Sprincie, a ja skupię się na biegu na 30 km – wyznała na antenie TVP Sport Izabela Marcisz, kiedy została zapytana o jej udział w sprincie drużynowym. – Jestem zszokowana decyzją Izabeli Marcisz. Nie rozumiem tego ruchu, zwłaszcza, że Team Sprint byłby jedną z naszych największych szans – odpowiedziała w TVP Sport Monika Skinder.
Ta krótka wymiana opinii uruchomiła całą lawinę zdarzeń. W nakłanianie Marcisz do startu w sprincie drużynowym zaangażowali się trener Martin Bajcicak, prezes Polskiego Związku Narciarskiego Apoloniusz Tajner, a nawet sama Justyna Kowalczyk. Ostatecznie udało się ją przekonać do tego występu, ale można zastanawiać się nad tym, jak ta fatalna atmosfera wpłynie na postawę Polek. Bez tych problemów o miejsce w olimpijskim finale byłoby trudno. Z nimi może okazać się to jeszcze trudniejsze do wykonania. A trzeba pamiętać, że do niego zakwalifikuje się tylko 10 drużyn. Dotychczas najlepszy start w tegorocznych Igrzyskach zaliczyła nasza sztafeta, która zajęła 14 miejsce.
Rywalizacja w sprincie drużynowym ruszy o godz. 10. Transmisje są zaplanowane na antenach Eurosportu oraz TVP.