Zabrakło dwóch tygodni: gdyby nie epidemia koronawirusa, 26 marca w Warszawie odbyła by się premiera teledysku „Bramy snu” z płyty „Manekin” Ms. Obsession. Pod tym tajemniczym pseudonimem kryje się Aleksandra Warchoł z Chełma, która przeszło 10 lat temu wyruszyła do stolicy na studia z głową pełną marzeń, determinacji i z przekonaniem, że wszystko w życiu jest możliwe
Przez koronawirusa musiałam wszystko odwołać. W kraju jest kwarantanna, a całe wydarzenie miało mieć miejsce „na mieście”. Mam nadzieję, że ruszymy na jesieni, ale sytuacja jest dynamiczna, a ja nie chcę rezygnować z wydarzeń, które miały towarzyszyć premierze; przygotowywałam wystawę zdjęć z planu, aukcję charytatywną... – wylicza Ola Warchoł. – Zresztą w takiej sytuacji jest cała branża, która po prostu stanęła z dnia na dzień.
15 akrobatów
Dlaczego właśnie ballada „Bramy snu”, na której szum morza i krzyk mew, przeplata się z pełnym emocji wokalem, trafiła do teledysku?
– Jestem z tym utworem wyjątkowo związana i od początku wiedziałam, że musi do niego powstać wideo – opowiada Ola. – Zdjęcia kręciliśmy w szkole cyrkowej, na planie było 15 akrobatów. To było fantastyczne przeżycie i mam nadzieję, że efekt spodoba się widzom.
Niezwykle ważna w utworach Ms. Obsession jest warstwa tekstowa kompozycji.
– Staram się, by moje utwory był jednocześnie takimi „do posłuchania” i do przemyślenia, by można było w nich odkrywać kolejne znaczenia – podkreśla Ola Warchoł. – Pisząc słowa do moich piosenek staram się w nich zawrzeć „podwójne dno” i często używam do tego celu rozbudowanych metafor. Ważne jest dla mnie, by tekst oddziaływał na wyobraźnię, zwodził słuchacza, dawał mu różne opcje interpretacji. No i oczywiście, by potrafił szarpnąć za emocje.
Tworzenie to marzenie
Zanim wyszła na scenę, nagrywała piosenki na domowej wieży stereo w rodzinnym Chełmie. I stąd pewnie bierze się jej brak tremy, bo występowała od małego.
– To dziecięce marzenie powstawało na tle nieustannie lecącego w domu utworu Madonny „La Isla Bonita”, który męczyłam bez przerwy! Potem było gimnazjum i liceum z „Cheap Wine”, moim pierwszym zespołem. Próby, koncerty... to wszystko było bardzo spontaniczne, ale też nasze własne, bo od początku postawiliśmy na pisanie autorskich utworów. Doskonale się bawiliśmy – opowiada Ola Warchoł. – A potem studia i kolejny zespół „Apple Tree”; świetny, inspirujący czas. Byliśmy bardzo „napaleni” na muzykę, bo granie, tworzenie było marzeniem każdego z nas – wspomina Ms. Obsession.
Zespół wygrał ogólnopolski konkurs Coke Live Fresh Noise i tego samego roku wystąpił na festiwalu Coke Live Festiwal w Krakowie.
Będzie głośno
Muzyka, którą tworzy Ms. Obsession, nie jest, jak sama mówi, jednorodna.
– Bierze się to z pewnej mojej właściwości, a mianowicie, że łatwo się nudzę, gdy coś jest zbyt jednolite. Odsłuchanie całej płyty, 12 utworów, w którym każdy jest podobny do poprzedniego, niecierpliwi mnie. Dlatego moje kompozycje reprezentują ciągłą przemianę, są wyrazem różnych stanów emocjonalnych, bogactwa życiowych doświadczeń, przemyśleń, zakrętów. Stąd też na „Manekinie” znajdziemy oniryczną balladę, trapowy, pretensjonalny rap, popowa naiwność, czy klubowy mrok. Chcę zaskakiwać słuchacza i dać mu się poznać od różnych stron – mówi Ms. Obsession.
– Jestem jednocześnie zadaniowa i bujająca w obłokach, co oznacza, że czasem potrzebuję mobilizacji z zewnątrz. Tak było wiosną 2017 roku, gdy byłam gościem audycji „Będzie Głośno” w „Czwórce” Polskiego Radia. Poszłam tam, by promować swój niezależnie wypuszczony singiel „Ze mną”. Wtedy też ogłoszono konkurs, w którym nagrodą było wydanie debiutanckiej płyty. W efekcie, choć było nerwowo do ostatnich chwil, udało mi się zakończyć prace nad albumem „Manekin” i... wygrać!
Tricky i warsztaty
– W ogóle mam słabość do konkursów: w 2013 roku napisałam utwór „Borderline” do muzyki legendy trip hopu Tricky’ego, to był konkurs, w którym nagrodą był występ z nim na scenie. I udało się! – wspomina Ola. – Była trema ale i ekscytacja – to jedna z takich rzeczy, których się nigdy nie zapomina. Innym razem wzięłam udział w konkursie International Songwriting Competition, w którym udało się mi dotrzeć do półfinału.
A jak wygląda życie w kwarantannie?
– Nadrabiam zaległości filmowe. Nie jest lekko. Zafascynowało mnie „Wielkie piękno” Paolo Sorrentino i świetne kadry, które jak już sobie obiecałam, muszę zobaczyć na żywo w Rzymie, gdy tylko będę mogła tam pojechać. Świetne sceny i oszczędne, wyważone dialogi... Pod wpływem tego filmu nie mogłam zasnąć do 4 nad ranem, bo wciąż pisałam tekst za tekstem! Poza tym, jak wielu mi podobnych, staram się przekierować swoje dotychczasowe działania zawodowe do sieci. Jestem między innymi trenerką warsztatów songwritingu. W dużym skrócie: służą one rozwijaniu naszej kreatywności, rozbudzaniu wyobraźni, wykorzystywaniu wszystkich naszych zasobów do tego, by zacząć tworzyć własne piosenki. Wielu ludzi nie wie, jak wielki potencjał skrywa się w codziennych rozmowach, podróżach, doświadczeniach. Uczniowie często zapisują się na zajęcia z poczuciem, że nie mają zbyt wiele do powiedzenia, nie wiedzą więc o czym mogliby pisać. Szybko jednak przekonują się, że to wszystko było w nich od dawna – opowiada Ola. – Już pierwsze, podstawowe ćwiczenie, czyli codzienne notowanie „strumienia myśli” przez 10 minut, pomaga w krótkim czasie dokopać się do pokładów naszej kreatywności. Kolejne spotkania w grupie pokazują, że każdy z nas ma inną wrażliwość, ale jednocześnie wiele nas łączy, a to co mamy do powiedzenia jest dla innych nie tylko interesujące, ale też intrygujące, czy wręcz zaskakujące. Dbam o to, by atmosfera spotkań była oparta na konstruktywnej dyskusji, wsparciu i wzajemnej motywacji. Efekty są zdumiewające! A ja, jako prowadząca, mam wielką satysfakcję obserwując jak rozwijają się moi podopieczni.