W poprzednim roku wygrała prestiżowy konkurs Radiowej Czwórki „Wydaj płytę z Będzie głośno!” a już 1 lutego wystąpi w siedzibie Radia Lublin. O konkursie i muzycznych inspiracjach rozmawiamy z wokalistką i multiinstrumentalistką Martą Zalewską.
W grudniu światło dzienne ujrzała pani debiutancka płyta, którą udało się wydać w następstwie zwycięstwa w konkursie Radiowej Czwórki. Jak ocenia pani tę inicjatywę?
To jest wspaniała sprawa! Głównym założeniem tego konkursu jest zgłoszenie pełnego albumu. Materiał musi być już nagrany, finalnie zmasterowany i gotowy do wytłoczenia. Jury ocenia pełną wypowiedź artystyczną. Wydaje mi się, że to wyjątkowa sytuacja. Podczas gdy inne wytwórnie najczęściej oceniają jeden utwór bądź fragmenty, tu poświęcono naprawdę wiele czasu debiutantom. Zgłoszeń było 169, więc jury musiało przesłuchać ponad 160 godzin muzyki, aby wybrać zwycięzcę. Cieszę się, że to mi udało się wygrać.
Skoro materiał na płytę był już gotowy, to ma pani w zanadrzu więcej utworów.
Tak. Śmieję się, że od lat jestem w ciągłym procesie twórczym. Musiałam jedynie podjąć decyzję, że to jest ten moment, aby pokazać światu swój materiał. Już powstają kompozycje na drugi album, chociaż pierwszy ukazał się zaledwie dwa miesiące temu. Potrzeba wiele czasu, aby zamknąć pracę nad płytą, więc sądzę że to naturalne, że myślę już o kolejnych kompozycjach.
Odczuwa pani presję związaną z oczekiwaniami przy debiucie?
Staram się nie tworzyć muzyki pod presją, bo to jej szkodzi, podobnie jak tworzenie utworów uwarunkowane trendem czy oczekiwaniami publiczności. Jest jedno pragnienie odbiorcy, które bardzo respektuję - prawda i muzyka pisana z serca. Jeśli chodzi o inne oczekiwania to wierzę, że naturalność i swoboda zawsze znajdą swoich odbiorców. Staram się kierować wolnością w muzyce i liczę, że komuś się to spodoba.
W pani muzyce są gitara, rock, energia, a dla odmiany posiada pani klasyczne wykształcenie i dyplom w klasie skrzypiec. Na płycie słyszymy z kolei cały wachlarz instrumentów. Czy taka wszechstronność bardzo pomaga?
Uważam że tak, ponieważ wpływy z różnych stron mogą rozwijać, język staje się bogatszy, a muzyczna wypowiedź pełniejsza. Klasyczna droga wymagała dużo poświęcenia i pracy nad skrzypcami, a że są one instrumentem strunowym, to niedaleko im już do innych podobnych instrumentów. Skrzypce dały mi warsztatową bazę pod umiejętność gry na gitarze. Cieszę się, że to instrumentarium jest szerokie. Na płycie pojawia się np. renesansowa fidel. Najbardziej jestem jednak wierna rockowym instrumentom.
Co zatem sprawiło, że od koncertowania z zespołami muzyki dawnej przeszła pani do wokalu i rock'n'rolla?
Odkąd pamiętam, estetyka lat 60. i muzyki amerykańskiej tamtego okresu była najbliżej mojego serca. Od dziecięcych lat inspirowałam się bluesem i korzennymi amerykańskimi wpływami, które zelektryfikowały się i zabrzmiały przełomowo na festiwalu w Woodstock. Myślę że jest parę cech wspólnych dla szeroko pojmowanego rocka i muzyki dawnej. Jedną z nich jest improwizacja i swoboda w tworzeniu, występowaniu na scenie. Zresztą, nie tylko ja w moim zespole mam takie „zboczenie” w stronę muzyki dawnej. Paweł Zalewski, mój stryjeczny brat, który gra na gitarze elektrycznej, jest również gambistą - gra na violi da gamba, która cieszyła się popularnością w renesansie i baroku. Udaje nam się te dawne instrumenty przemycać do rock’n’rolla, co – mam nadzieję – daje ciekawy i oryginalny kolor.
Oprócz brata Pawła, w pani zespole są również Krzysztof Pacan i Przemek Pacan. Jest więc rodzinnie. Zdarzają się między wami zgrzyty?
Nie. Sądzę że wynika to z tego, że nie działamy pod presją, ale robimy to, co kochamy. Jesteśmy wszyscy muzykami sesyjnymi, zawodowo gramy na co dzień również w innych zespołach, ale w moim projekcie spotykamy się rodzinnie i bawimy się tym. Przyznam, że przy powstawaniu płyty pojawiały się sytuacje, w których występowało pewne napięcie, ale było to napięcie twórcze. Uważam, że tego rodzaju spięcia powstają ze względu na to, że komuś na czymś bardzo zależy. Rezultatem może być coś pozytywnego dla sztuki.
Na początku lutego wystąpi pani na scenie Radia Lublin. Będzie materiał z debiutu czy ma pani coś dodatkowego w zanadrzu?
Oczywiście pojawią się piosenki z płyty, ale na pewno zagramy nowe kompozycje, które są świeżutkie i powstały pod wpływem moich przeżyć w związku z wydaniem debiutu. Zresztą ja cały czas mam nowe pomysły i parę z nich przedstawię państwu w piątek. Nie wykluczone że będą to utwory, które się pojawią na drugiej płycie – byłby to dla nich dobry sprawdzian.
Jakie pozamuzyczne plany na najbliższy czas?
Najważniejsza jest muzyka i koncertowanie w związku z wydaniem płyty. Ale bardzo lubię podróżować i mam nadzieję, że znajdę na to czas, bo najwięcej moich pomysłów powstało z dala od domu. Uwielbiam motocykle i marzy mi się w lecie wycieczka motocyklowa. Poprzedni rok był chyba najlepszym w moim życiu, mam nadzieję że ten będzie jeszcze lepszy.