Czy smażąc udka z kurczaka można trafić do więzienia? Czy sterta ubrań to dobra kryjówka? A może lepiej ukryć się wśród brukarzy? Życie pisze scenariusze, których nie powstydziłby się żaden autor komedii kryminalnych.
Przedstawiamy zestawienie zaskakujących i dziwnych sytuacji, z którymi mierzyła się lubelska policja w 2024 roku.
Zgubione narkotyki w sklepie
W Świdniku pewien klient, zajęty zakupami, przez nieuwagę zgubił przy kasie... woreczek z narkotykami. Niefortunne znalezisko odkryli pracownicy sklepu, a całość zarejestrowały kamery monitoringu.
Gdyby nie to, pewnie nadal zastanawialibyśmy się, kto przyszedł na zakupy z tak nietypowym bagażem, a jego właściciel zastanawiałby się, gdzie podziała się jego własność.
Miłość nie zna granic (ani budżetu)
W tym roku dwukrotnie w Zamościu doszło do kradzieży kwiatów z automatu. W jednym przypadku sprawca postanowił wynagrodzić ukochanej swoje winy, a w drugim kierowała nim chęć romantycznego gestu.
Zakochani nie pomyśleli jednak żeby bukiety kupić, ponieważ woleli je ukraść, przy okazji uszkadzając automaty. Oczywiście, szybko namierzyła ich policja, a za niefortunnie zdobyte róże musieli zapłacić po ponad 3 tys. zł. Kwiaty zostały odzyskane.
Pechowe gotowanie
Wiele pecha miał mieszkaniec Włodawy, który próbował przygotować romantyczną kolację. Próbował, bo spaliły mu się udka, a zapach spalenizny zaniepokoił sąsiadów, którzy zadzwonili na straż pożarną. Okazało się, że 52-latek pod widocznym działaniem alkoholu zasnął na łóżku podczas przygotowywania kolacji. Nieudane gotowanie to niejedyny pech tego wieczoru.
Wyszło bowiem na jaw, że mężczyzna ma do odsiadki rok więzienia. Gdyby nie spalone udka i czujność innych lokatorów, najprawdopodobniej dalej ukrywałby się przed wymiarem sprawiedliwości.
Wózek dziecięcy a w środku silnik
Bywa też tak, że to nie policjanci zatrzymują złodziei. Tak było w pewien październikowy dzień, gdy do akcji wkroczyli chełmscy sokiści. Coś ich tknęło, gdy zobaczyli dwóch mężczyzn, oddalający się od kolejowej stacji z dziecięcym wózkiem.
Okazało się, że wieźli w nim ciężki silnik elektryczny, ukradziony z nieczynnej hydroforni PKP. Sokiści odzyskali łup wart ok. 5 tys. zł, a włamywaczy przekazali w ręce policjantów chełmskiej komendy.
Wizyta z „niespodzianką”
W Lublinie pewien mężczyzna stawił się na policyjnym dozorze, ale zapomniał o jednym szczególe: w jego skarpecie znaleziono narkotyki.
Początkowo 32-latek twierdził, że to jego leki, które przyjmuje się przez nos. Dopiero po wykonaniu testu przyznał się do posiadania mefedronu. To jedna z tych sytuacji, gdy wydaje się, że los sam podsuwa policji gotowe rozwiązania.
Kryjówka prawie idealna
W Białej Podlaskiej policjanci aresztowali mężczyznę poszukiwanego siedmioma listami gończymi. Jego kryjówka? Szafa. Liczył na to, że funkcjonariusze go nie odnajdą i nadal będzie mógł cieszyć się wolnością.
Podobnie myślał 42-latek z Zamościa, który przed służbami ukrył się na strychu pod stertą odzieży w pokrowcu na ubrania. Przed nim dziewięć miesięcy więzienia m.in. za kierowanie bez uprawnień. Chociaż takie scenariusze znamy z filmów, okazuje się, że i w życiu codziennym osoby łamiące prawo potrafią wykazać się pomysłowością.
Amatorzy darmowego jedzenia
Lubelscy funkcjonariusze zatrzymali grupę osób, które wpadły na pomysł zamawiania pizzy z dostawą do wyimaginowanych adresów. Poszkodowany został dostawca, z którego zeznań wynikało, że realizując zamówienie, został zaatakowany na ulicy Chłodnej w Lublinie. Jeden z mężczyzn go przytrzymywał, a drugi potraktował gazem pieprzowym. Łupem napastników padła torba, w której były 3 pizze oraz 4 napoje.
Do podobnej sytuacji doszło w Dęblinie. Tu 20-latek próbował ukraść z lodówki jednego z lokali gastronomicznych kilka zimnych napojów. Gdy napotkał opór, wdał się w bójkę z pracownikiem.
Łabędzi patrol
Czasami policjanci muszą stawić czoła nietypowemu „sprawcy”. Tak było w okolicach Lubartowa, gdzie mundurowi zastali łabędzia spokojnie spacerującego środkiem ruchliwej drogi.
Interwencja na szczęście nie zakończyła się mandatami ani uszczerbkiem na czyimś zdrowiu. Mundurowi ustalili właściciela ptaka i do czasu jego przyjazdu zaopiekowali się nim.
Nieudany kamuflaż
Do ciekawego zdarzenia doszło również w Kurowie, gdzie grupa brukarzy układała kostkę przed tamtejszym komisariatem. Pogoda dopisywała, więc większość pracowników nosiła koszulki z krótkim rękawem. Jeden natomiast miał na sobie bluzę z kapturem, czapkę z daszkiem oraz nałożony na tę czapkę kaptur, czym wyróżniał się z tłumu. Ponadto wyraźnie unikał wzroku funkcjonariuszy, co wzbudziło ich zainteresowanie.
Gdy ci postanowili go wylegitymować, mężczyzna udawał, że z kimś rozmawia przez telefon. Okazało się, że to mieszkaniec gminy Kurów, który zamiast pracować przy układaniu kostki, od dłuższego czasu powinien przebywać w więzieniu za jazdę po alkoholu.