Najpierw walczyli o budynek, teraz martwią się losem pamiątek. Likwidowana z końcem sierpnia szkoła jest dla mieszkańców niezwykle ważnym miejscem i budzi wielkie emocje. Ale chyba wszystko dobrze się skończy, sentymenty zostają.
W zeszłym tygodniu były jeszcze poprawkowe matury, teraz wielka inwentaryzacja i pożegnanie. 31 sierpnia Zespół Szkół w Chodlu przestaje istnieć. To koniec trwającego od pół roku procesu, uchwałę intencyjną w sprawie likwidacji placówki radni powiatowi przegłosowali na początku tego roku. Głównym argumentem za zamknięciem był niż demograficzny i wybory młodych mieszkańców, którzy woleli uczyć się poza Chodlem. Zamiast pięciu szkół, które formalnie tworzyły zespół, praktycznie działało tylko Technikum Budowlane, gdzie chodziło kilkanaście osób.
Ale siedziba ZS jest dla mieszkańców miejscem szczególnym. Powiatową nieruchomość traktują bardzo sentymentalnie i jak swoją. Siedziba dawnego liceum powstała z inicjatywy ich ojców i dziadków na przełomie lat 50. i 60. ubiegłego wieku. Co więcej: z ich składek i pracy. Nic dziwnego, że zebrali aż 2 tysiące podpisów pod petycją do powiatu, bo chcieli, by budynek znów stał się gminny. Stracili go ponad 20 lat temu. Do tworzonych wówczas powiatów trafiły, między innymi, szkoły średnie i ich siedziby.
Widmo Kluczkowic
O szkole znów zrobiło się głośno po tym, jak 11 lipca zarząd powiatu zadecydował o podziale składników mienia ruchomego likwidowanego ZS. W uchwale napisano, że pamiątki historyczne należy przekazać do Muzeum Regionalnego w Kluczkowicach.
Mieszkańców Chodla ta informacja zbulwersowała. Pisma pisały władze gminy i samorządowcy. Wszyscy się bali, że już nigdy szkolnych pamiątek nikt nie zobaczy, bo skończą zapomniane gdzieś w magazynie w Kluczkowicach. Zwłaszcza, że Muzeum Regionalne to zaledwie cztery pomieszczenia i dawna kaplica w pałacu rodziny Kleniewskich, który zaraz po II wojnie światowej stał się siedzibą szkoły i nadal służy celom oświatowym. Na spuściznę po zlikwidowanym ZS nikt tu nie czekał.
– W pałacowym salonie organizujemy wystawy czasowe i projekcje, w jadalni jest dział etnografii, w dawnym gabinecie Jana Kleniewskiego pracownia przyrodnicza. Korzystamy także z dawnej pałacowej biblioteki, która jest miejscem jedynym w Polsce. Przetrwały biblioteczne szafy projektowane w zakopiańskim stylu przez Stanisława Witkiewicza – wylicza Jadwiga Religa, kustosz Muzeum Regionalnego w Kluczkowicach, placówki, która realizuje swoje cele i program.
Powiatowe muzeum działa od 2007 roku w pomieszczeniach, których użycza mu powiatowa szkoła. Nie ma tu powierzchni magazynowych ani dodatkowej przestrzeni, gdzie by mogły trafić wszystkie rzeczy z Chodla.
– Absolwenci chcą mieć kontakt z przedmiotami świadczącymi o przeszłości ich szkoły, a uczniowie z podstawówek w ramach lekcji powinni mieć możliwość poznania dorobku społeczności – uważa radna powiatowa Bernarda Giza-Małecka, która wspomina, że bardzo dużo jej znajomych i członków rodziny uczyło się w chodelskiej szkole.
Radna, która reprezentuje w radzie mieszkańców Chodla, jako jedyna była przeciwna likwidacji placówki. Teraz zaalarmowana przez mieszkańców rozmawiała z władzami powiatu.
Wszyscy chcą dobrze
– Kiedy zobaczyłam treść lipcowej uchwały, jaką podjął zarząd, rozmawiałam ze starostą Piotrowskim, z wicestarostą Złotuchą i członkiem zarządu Kramkiem, prosząc, by uwzględnili pozostawienie pamiątek w Chodlu. Wysłuchali moich argumentów. Dostałam zapewnienie, że zostanie stworzona izba pamięci na terenie budynku szkoły, pamiątki zostaną wyeksponowane – dodaje Bernarda Giza-Małecka.
– Od początku mówiłam, że te rzeczy trzeba tutaj zostawić. Takie było moje stanowisko i pomysł na ekspozycję, gdy rozmawialiśmy o tym w starostwie. Nikt niczego nie chciał wyrzucać. Wystarczyło do mnie zadzwonić i zapytać, jak to będzie zorganizowane – mówi Elżbieta Żyszkiewicz, dyrektor Powiatowej Biblioteki Publicznej w Opolu Lubelskim, która nadzoruje także pracę muzeum w Kluczkowicach.
W podobnym tonie wypowiada się w komentarzach w mediach społecznościowych, tłumacząc oburzonym mieszkańcom, że szkolne pamiątki nie trafią do Kluczkowic ani nigdzie indziej. Zostają i będzie do nich swobodny dostęp.
Pokój pamięci
Na siedzibę szkolnej izby pamięci przeznaczono dawny pokój nauczycielski. To nie jest małe pomieszczenie, ale już jest wniosek o udostępnienie sąsiedniego, które będzie magazynem.
– Mamy szafy i witryny, w których będą wyeksponowane pamiątki, ale jest ich tyle, że część można schować, dzięki temu wystawa będzie się mogła zmieniać. Myślę, że to będzie bardzo ciekawe i bardzo chętnie odwiedzane miejsce. Do organizacji izby pamięci włączają się emerytowani nauczyciele, którzy planują założenie stowarzyszenia. Będzie się ono zajmowało działalnością tego miejsca. Już teraz około sześciu osób zaangażowało się w pracę – mówi dyrektor Żyszkiewicz, która sama uczyła się w tym gmachu, a jej dziadek był jednym z wielu mieszkańców, którzy brali czynny udział w jego budowaniu.
– Pracy jest jeszcze bardzo dużo, bo wszystkie rzeczy, które trafią do izby pamięci trzeba zgromadzić, zbierając je z całej szkoły, i zabezpieczyć. Stare kroniki, dzienniki lekcyjne, pamiątkowe tablice, sztandar. W bibliotece szukałam najstarszych książek z początkowymi numerami katalogowymi, bo gdy powstała szkoła, część księgozbioru podarowali mieszkańcy Chodla. W piątek nosiłam piłki, dyplomy sportowe, puchary. Są płyty i adapter. Z dyrektorką szkoły i pracownikami robimy kilometry, szukając po całym budynku pamiątek, które przydadzą się do izby pamięci. Z pracowni biologicznej, chemicznej czy fizycznej zostawiamy najstarsze pomoce naukowe. Takie, które dawno wyszły z użycia, a mówią o nauczaniu w latach 60. czy 70. Wagi szalkowe, szkło laboratoryjne, piękne tablice poglądowe, preparaty. Tak, żaby w formalinie też są. I nie tylko żaby – przyznaje dyrektor.
Sąsiedzi nie widzą przeszkód
Obecność szkolnych pamiątek akceptują przyszli użytkownicy pustoszejącego budynku.
– W mojej ocenie lokalizacja izby pamięci nie przeszkadza w działalności stowarzyszenia, chociażby z powodu różnicy powierzchni do zagospodarowania. A naszych podopiecznych będzie edukować zachowania tradycji, dziedzictwa narodowego, a także poszanowania historii obiektu – mówi Tadeusz Burek, prezes Stowarzyszenie na Rzecz Osób z Niepełnosprawnością Intelektualną w Poniatowej, które przeprowadzi się do Chodla.
Termin jest uzależniony od dostosowania budynku do potrzeb osób niepełnosprawnych, w tym poruszających się na wózku inwalidzkim. Remont zrobi właściciel nieruchomości, czyli powiat opolski. Największy wydatek to montaż windy. Powiat już ma na ten cel 600 tys. złotych, które pozyskał w ramach Polskiego Ładu.
Dzyń, dzyń
Jeszcze nie wiadomo, kiedy szkolna izba pamięci zostanie otwarta, ale już wiadomo jak. Jest pierwszy szkolny dzwonek z rączką, jakiego używano w czasie, gdy nie było dzwonków elektrycznych. Jego dźwięk ogłosi oficjalny początek wspomnień.